riefenstahl
Aktywna w BB
Moniczko nie wiem czy mam prawo wypowiadać się, no bo w końcu jestem tu "obca", nie chcę też wchodzić z butami w Twoje życie,a najważniejsze, nie wiem czy moje słowa nie sprawią Ci przykrości... Zaryzykuję.
Wyobrażam sobie jak ciężkie są dla Ciebie poranki, wieczorem czujesz się może pogodzona, sen przynosi ukojenie,a ranek rozrywa od nowa blizny na sercu i duszy :-( Pan Bóg wybrał dla Was ciężką i przeraźliwie trudną misję. Cudem jest wsparcie, miłość, oddanie jakie sobie okazujecie jako małżeństwo, bo często w obliczu tragedii utraty dziecka, rodzice oddalają się od siebie, nienawidzą się, zostają swoimi największymi wrogami a koniec końców rozstają się :-( Dbaj o Marcina, mężczyźni w tak różny od nas sposób przeżywają emocje, chcą być twardzi, opoką dla żony...
Otchłań smutku ukryta za firanką uśmiechu, głęboki żal, niewypowiadane głośno tysiące pytań, świat w gruzach - Mońcik, to minie pewnego dnia, obudzisz się, odetchniesz głęboko i poczujesz spokój, a świat wyda się przyjazny.
A co do Dziewczynek, wiesz, one są TAM bardzo szczęśliwe, a skad to wiem? Moja babcia podczas operacji przeżyła śmierć kliniczną, ukazał się jej tunel z jasnym światłem na końcu, poszła w jego kierunku, znalazła się na łące, oświetlonej pięknym światłem ( nie było to słońce), wokół stało wielu ludzi a wśród nich postać, wyższa od pozostałych (dla babci był to Jezus). Babcia poczuła takie niesamowite szczęście i spokój, że chciała tam zostać na zawsze, co jednak nie było jej dane w tym czasie. Babcia była bardzo religijną osobą, prawdomówną, wierzę w to co nam zrelacjonowała po operacji Swego czasu bardzo interesowałam się parapsychologią (pewnie się to kłóci z naukami Kościoła), książki potwierdziły słowa babci. Wiem też, że w chwili śmierci, zmarli bliscy przychodzą po nas, opiekują się nami. Babcia zmarła w zeszłym roku w wieku 86 lat, w agoni cichutkim głosem powiedziała "mamusiu, tatusiu już niedługo...", dla mnie jest to potwierdzenie.
Mońcik, mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego co napisałam...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Wyobrażam sobie jak ciężkie są dla Ciebie poranki, wieczorem czujesz się może pogodzona, sen przynosi ukojenie,a ranek rozrywa od nowa blizny na sercu i duszy :-( Pan Bóg wybrał dla Was ciężką i przeraźliwie trudną misję. Cudem jest wsparcie, miłość, oddanie jakie sobie okazujecie jako małżeństwo, bo często w obliczu tragedii utraty dziecka, rodzice oddalają się od siebie, nienawidzą się, zostają swoimi największymi wrogami a koniec końców rozstają się :-( Dbaj o Marcina, mężczyźni w tak różny od nas sposób przeżywają emocje, chcą być twardzi, opoką dla żony...
Otchłań smutku ukryta za firanką uśmiechu, głęboki żal, niewypowiadane głośno tysiące pytań, świat w gruzach - Mońcik, to minie pewnego dnia, obudzisz się, odetchniesz głęboko i poczujesz spokój, a świat wyda się przyjazny.
A co do Dziewczynek, wiesz, one są TAM bardzo szczęśliwe, a skad to wiem? Moja babcia podczas operacji przeżyła śmierć kliniczną, ukazał się jej tunel z jasnym światłem na końcu, poszła w jego kierunku, znalazła się na łące, oświetlonej pięknym światłem ( nie było to słońce), wokół stało wielu ludzi a wśród nich postać, wyższa od pozostałych (dla babci był to Jezus). Babcia poczuła takie niesamowite szczęście i spokój, że chciała tam zostać na zawsze, co jednak nie było jej dane w tym czasie. Babcia była bardzo religijną osobą, prawdomówną, wierzę w to co nam zrelacjonowała po operacji Swego czasu bardzo interesowałam się parapsychologią (pewnie się to kłóci z naukami Kościoła), książki potwierdziły słowa babci. Wiem też, że w chwili śmierci, zmarli bliscy przychodzą po nas, opiekują się nami. Babcia zmarła w zeszłym roku w wieku 86 lat, w agoni cichutkim głosem powiedziała "mamusiu, tatusiu już niedługo...", dla mnie jest to potwierdzenie.
Mońcik, mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego co napisałam...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.