Pytacie co porabiam...
Nie pracuję i nie uczę się, bo dla dziecka trzeba było zostawić wszystko. Wstyd się przyznać, ale leniu****ę na maxa. Śpię...uwaga...do 11.00! czasem dłużej. W tym czasie Marcin pracuje, więc niedługo pozostaję sama. Póżniej często towarzysze mu w dalszych obowiązkach firmy. Sprawiam sobie różne przyjemności, jak zakupy, kosmetyczka, obiado-kolacja poza domem i takie tam. Zauważyłam też, że moj bracik ze swoja połowicą postanowili jak najczęściej wyciągać nas w teren, do kina, na kręgle itp. Nadrabiam zaległości towarzyskie. Jak to Haker powiedział: jeszcze będę ich miała dosyć, bo nie zostawią nas samych. Także i do nas wpadają znajomi, rodzinka
Właśnie jutro, Hania i Karlam oraz Ania zapowiedziały u mnie wieczorek pierwszych żon he he, babskie pogaduchy - Marcin zostanie wydelegowany!
)
W marcu...obiecałam Doris i pokrewnym duszom ze Sczecina i okolic, że ich odwiedzę. Mam plan zawitać też u Madzi, mamy Filipka.
Poza tym, znowu sporo siedzę na necie (BB).
Święta zaplanowane u Doris, majówka w pięknym plenerze w lubuskiem, w owej chatce pod lasen nieopodal jeziora, gdzie marzyłam zabrać Majcika na wakacje. Urlop chyba pod Londynem u cioci.
Są plany kochane, mam na co czekać, cieszyć się - choć nie tak miało być. Ale żyć trzeba. Marcin nie raz jeszcze zgrywa twardziela, choć w takiej sytuacji nie zawsze to potrafi, jednakże optymizmu i pogody ducha mu nie brakuje. Ma sporo zajęć, ale bez nich nie potrafi funkcjonować heh. Wspólnie dajemy radę...zasiałam w nim sporo swojej żywej wiary - tylko dzięki Mai
Nie wiem, czy sporo przede mną jeszcze kryzysów, czy wogóle, ale teraz czuję natchnienie, czuję, że przede wszystkim, nie jesteśmy z tym sami ;-)
PS. Odnośnie aureoli...właśnie na nią pracuję, czyż nie?!