Enya tak mi przykro, miałam nadzieję, że będzie dobrze, ale nie załamuj się proszę, każdy pewnie mówi, że będzie dobrze, musisz w to wierzyć mimo tego całego wiatru w oczy, który nieprzerwanie wieje. Tak to już jest Kochana na tym świecie, że niektóre kobiety muszą wiele przejść, by życie obdarzyło ich tym, co innym przychodzi z łatwością. Wierzę mocno, że będzie nam dane, każdej na tym forum dostąpić radości macierzyństwa, czy to pierwszy raz, czy kolejny, podobno można wtedy bardziej docenić, ale i bez tego, czy każda z nas nie docenia wystarczająco tego, co ma?
Jeśli chodzi o kryzys wiary, to chyba wiele z nas miało go na różnych etapach życia, a zwłaszcza, kiedy tracimy dziecko, przecież uczono nas na katechezie od wielu lat, że Pan Bóg daje życie, Pan Bóg je zabiera... Najważniejsze to znaleźć w sobie siłę, wiadomo są chwilowe odejścia od Niego, ale są też powroty, bo czasem jest tak, że tylko On zostaje - ostatnia deska ratunku. Ciężkie to wszystko jak cholera...
Enya musisz robić, to co podpowiada Ci serce, to chyba najlepszy doradca. Ja też mam często sny, że jestem w ciąży, ale zazwyczaj jest coś nie tak w tych snach, to pewnie jakaś podświadomość się wciska, rzeczywiście od czasu strat sny, że jestem w ciąży pojawiają się częściej.
A tak w ogóle, po Twoich słowach o biciu serduszka na usg
Enya, przypomniałam sobie, że podczas ostatniej ciąży, kiedy serce było i biło, lekarze w szpitalu nawet nie pokazali mi tego na usg, więc pamiętam tylko bicie serca mojego 7-letniego Synka, bo w tej środkowej ciąży serduszka nie było od początku
Ja nawet nie znam swojego MLR, ale w sytuacji kiedy nie zdecyduję się na szczepienia to chyba bez sensu wiedzieć... Ja też ryzykuję
Enya, ale tak czuję i robię w zgodzie ze sobą.
Dziewczyny a mnie znów pobolewa jajnik niby parę dni po owulacji, czyżby kolejna torbiel? No nie, co jest nie tak?
Misiejku gratuluję Ci ogromnie!!! Mam nadzieję, że się poszczęści
)) I niech Ci nic nie przeszkodzi w staraniach!!!
A u mnie kolejny dzień ciszy w domu, chyba jeszcze nigdy tak nie było, a tu zbliża się 7 rocznica ślubu, ale jeśli mąż ze mną szczerze nie porozmawia, to chyba znaczy, że nic do niego nie dociera
(( Pod koniec października mam wizytę u gin, ma być po sympozjum, może coś nowego się dowie, ma przepisać leki i włączyć zielone światełko. Pewnie od listopada ruszę, choć mam przeczucie, że trochę minie, nim osiągnę cel...
Pozdrawiam Was Wszystkie, u mnie dziś piękne słońce i ciepełko, chociaż tyle pozytywów
Może jakiś wypad na jesienne zakupy poprawi mi nastrój, nic tak nie podnosi na duchu jak łażenie po sklepach, szkoda tylko, że to tak krótko działa...