Marcepanowa
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 30 Styczeń 2013
- Postów
- 975
Eve, cudownie !!! Czekałam na tą informację!! Bardzo się cieszę, że córcia już po drugiej stronie . No to wszystkie marcowe Antosie zakończyły rozpakowywanie ... W ogóle, katarinna ma rację - wszystkie Antośki to fajne dziewczyny ... Poród każdy ( sn czy cc) jest straszny, ale po kilku dniach patrzy się już na to wszystko z dużym dystansem...
Cieszę się, że jest trochę kwietniówek, majówek, czerwcówek i, że cały czas forum będzie aktywne!
Ps. Wiolkast, czekam na dzień, w którym na Żeromskim zamontują "bramki" na wejściu wyłapujące, że ktoś wnosi butelkę . Ja przez te 6 dni na sali poporodowej mimo, iż nie miałam żadnych problemów z laktacją, to byłam umęczona terrorem laktacyjnym. Dziewczyna na łóżku na przeciwko miała problem i dosłownie co pół godziny ktoś do niej przychodził i wypytywał o karmienie,a co położna, co lekarz to inna rada. W końcu dziewczyna już zaczęła popłakiwać po kątach, bo ją tak męczyli, a widać było, że chciała karmić, tylko po prostu nie wychodziło... Na początku w ogóle nie miała mleka, więc dziecko wisiało na piersi albo płakało, bo nie dojadało, później mleko się pojawiło, ale zaczęły jej twardnieć piersi, miała podobno poblokowane kanaliki mlekowe, więc przynosili jej zmrożone liście kapusty (,wszystko później śmierdziało tą nieszczęsną kapustą ). Ostatecznie zrobili tak, że karmiła dziecko około godziny, później męczyła się z laktatorem 40 minut i udawało jej się odciągnąć 10 ml ( normalnie 10 ml odciąga się jakieś 10 minut...), czym dokarmiali dodatkowo dziecko z kubeczka i jak dalej było głodne to dokarmiali sztucznym z kubeczka . Tym samym, dziewczyna cały czas miała uwieszone u piersi dziecko albo przystawiony laktator :-(...Poza tym, dziecko nie umiało jej ssać efektywnie, więc cumlało sutka non stop, więc piersi ją bolały...Szkoda gadać...Ale o butelce nie było mowy. Żal mi jej było, bo moja Antosia od razu załapała, ja miałam dużo mleka i trzecia dziewczyna z naszego pokoju też szybko uruchomiła laktację i nawet się "zgrywałyśmy" z nocnym karmieniem o tych samych porach, karmiłyśmy około 7-10 minut, dziecko do łupinki i spałyśmy 3 h, a ona jedna się tak mordowała :-(...
Aaaa, nie mówiąc o tym, że zdarzało sie, że podchodziła położna, łapała mnie za piersi i wyciskała mleko, żeby sprawdzić, czy wszystko ok, także piersi na poporodowych to dobro publiczne...
Cieszę się, że jest trochę kwietniówek, majówek, czerwcówek i, że cały czas forum będzie aktywne!
Ps. Wiolkast, czekam na dzień, w którym na Żeromskim zamontują "bramki" na wejściu wyłapujące, że ktoś wnosi butelkę . Ja przez te 6 dni na sali poporodowej mimo, iż nie miałam żadnych problemów z laktacją, to byłam umęczona terrorem laktacyjnym. Dziewczyna na łóżku na przeciwko miała problem i dosłownie co pół godziny ktoś do niej przychodził i wypytywał o karmienie,a co położna, co lekarz to inna rada. W końcu dziewczyna już zaczęła popłakiwać po kątach, bo ją tak męczyli, a widać było, że chciała karmić, tylko po prostu nie wychodziło... Na początku w ogóle nie miała mleka, więc dziecko wisiało na piersi albo płakało, bo nie dojadało, później mleko się pojawiło, ale zaczęły jej twardnieć piersi, miała podobno poblokowane kanaliki mlekowe, więc przynosili jej zmrożone liście kapusty (,wszystko później śmierdziało tą nieszczęsną kapustą ). Ostatecznie zrobili tak, że karmiła dziecko około godziny, później męczyła się z laktatorem 40 minut i udawało jej się odciągnąć 10 ml ( normalnie 10 ml odciąga się jakieś 10 minut...), czym dokarmiali dodatkowo dziecko z kubeczka i jak dalej było głodne to dokarmiali sztucznym z kubeczka . Tym samym, dziewczyna cały czas miała uwieszone u piersi dziecko albo przystawiony laktator :-(...Poza tym, dziecko nie umiało jej ssać efektywnie, więc cumlało sutka non stop, więc piersi ją bolały...Szkoda gadać...Ale o butelce nie było mowy. Żal mi jej było, bo moja Antosia od razu załapała, ja miałam dużo mleka i trzecia dziewczyna z naszego pokoju też szybko uruchomiła laktację i nawet się "zgrywałyśmy" z nocnym karmieniem o tych samych porach, karmiłyśmy około 7-10 minut, dziecko do łupinki i spałyśmy 3 h, a ona jedna się tak mordowała :-(...
Aaaa, nie mówiąc o tym, że zdarzało sie, że podchodziła położna, łapała mnie za piersi i wyciskała mleko, żeby sprawdzić, czy wszystko ok, także piersi na poporodowych to dobro publiczne...