Cześć dziewczyny! Piszę wreszcie po długiej przerwie.
We wtorek miałam indukcję porodu. Od 7:30 na kroplówce, około 11:30 przebito mi pęcherz płodowy i się zaczęło...
2 godziny megaskurczy i na świecie pojawił się WIELKI SMOK - mój Stasiek. 4360g i 58cm. Jest prześliczny i na szczęście zdrowiutki. Od dziś jesteśmy w domciu.
Położna, która prowadziła mój poród - Pani Bożena Kubacka - złota kobieta! Uśmiechnięta, ciepła i strasznie pomocna. Biorąc pod uwagę, że mieli tam wtedy straszny młyn to bardzo o nas dbała. Ochroniła mnie przed nacięciem, mimo, że lekarka już stała z nożycami.
Po porodzie 2h czekaliśmy na łóżko na poporodowym. Leżeliśmy na sali, nikt nas nie wyganiał, mimo, że tam poród za porodem dosłownie. Oddział po remoncie jest śliczny, choć parę niedogodności znalazłyśmy z dziewczynami, np. prysznice bez zasłon ani kabin
Położne są cudowne, latają w nocy do dziewczyn pomagać jak usłyszą, że Maluszki płaczą. Pomagają we wszystkim, doradzają (nawet nie pytane). Pielęgniarki i lekarki z neonatologii już trochę gorzej, są niektóre b. fajne, niektóre straszą tylko niepotrzebnie.
Szpital przeżywa prawdziwe oblężenie. Bodajże ostatniej doby przyjęli 35 lub 38 porodów!
Nie zmienia to ani troszkę podejścia do pacjentek. Ja mogę z całego serca polecić każdej rodzącej.
A z takich ciekawostek: Na salę, na której leżałam przenieśli
Evellę , którą z całą rodzinką serdecznie pozdrawiamy!