23.Listopada br. urodziłam w tym szpitalu córeczkę. Samo przyjęcie bez zarzutów. Szybko, pojedyncza sala i opieka pod czas porodu dobra. Maleństwo leży przy mamie kolo godziny, po czym ważą, mierzą, oceniają w Twojej obecności.I tu się bajka kończy. .... Problem z urodzeniem łożyska ;( Personel robi co może, żeby trochę przyspieszyć, bo kolejne panie czekają. Coś tam kombinują nożyczkami na "dole " i w końcu się udało po połowie godziny. Na oddziale noworodkowym ( sala czteroosobowa ) mówię do jednej z pań ,że chyba jest coś nie tak, bo za bardzo krwawie i dalej boli mnie brzuch. Spojrzała, pomacala i poszła po drugą panią, która zdecydowanie miała więcej siły, bo pod naporem nacisku wyleciał ze mnie skrzep wielkości drugiej mojej córki. Pouczona o guziczku przywołującym w razie potrzeby, ocenie miękkiego już brzucha, jedna z pań stwierdza, że teraz powinno być wszystko ok, ale będą zaglądać i opuszczają sale. Po niedługiej chwili wracają i powtarza się wszystko jeszcze raz i zlecają badanie USG,które wykazuje, że jakaś część łożyska została i konieczny jest zabieg lyzeczkowania, na który się godzę. Przebudzam się spowrotem na sali i dochodzę do siebie. Na następny dzień przetaczają mi krew i w końcu mogę wziąść córeczkę w ramiona. Po czterech dniach zostajemy wypisane do domu w stanie ogólnym dobrym. Wydaje się, że wszystko jest ok, ale przez ostatnie kilka dni boli mnie brzuch
Dziś postanowiłam iść do przychodni , na kontrole. Na USG okazuje się, że ... prawdopodobnie zostało mi jeszcze coś z tego nieszczęsnego łożyska lub jakaś inna błona. Kierunek szpital, w którym dziś nie było wolnego lekarza,który mógłby mnie zbadać. Trzeba iść jutro z samego rana najprawdopodobniej usłyszeć, że trzeba będzie powtórzyć lyzeczkowanie