reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród w Narutowicza

Justyna - jaki rozmiar ubranek -bierzesz najmniejsze czyli 56. I tak na początku dzieciaczki nie leżą wyprostowane więc nawet jak będzie wielkolud ;) to się zmieści ;) Jeżeli chodzi o kwestię późniejszego przyjścia męża to nie wiem, bo z dzieciaczkiem leży się w tej sali gdzie się rodzi. Ale może pozwolą. A jeszcze jedna kwestia praktyczna - pamiętaj, ze wizyty gości w tym szpitalu odbywają się od godziny 12, a nie od rana. Jak masz jeszcze jakieś pytania to pytaj ;)
 
reklama
Bardzo dziękuje za odpowiedź :)
Mam jeszcze parę pytań :) jak wygląda kwestia kąpania maluszka? Położne go zabierają i same kąpią? nie ma problemu z odzyskaniem po kąpieli swoich ubranek? podobno w niektórych szpitalach się już nie da oddzyskać.
i może takie głupie pytanie, ale jak będę ubierała dzidziusia to wystarczy body z długim rękawem i na to np. pajac albo śpiochy? Położne zwracają na to uwagę? a do wyjścia ze szpitala wystarczy też taki zestaw i do tego kombinezon na zimę? wiadomo czapeczka i skarpetki. Spotkałam się z takim przypadkiem że położne nie chciały wypuścić dziecka do domu bo nie miał skarpetek założonych.
 
Co do kąpieli - jedziesz z dzieckiem, przy tobie na szybcika myją, więc ubranka odzyskujesz, tylko musisz mieć ze sobą pieluchę tetrową - w nią wycierają malucha.
Co do ubrania - w szpitalu wystarczy bodziak i śpiochy i owijasz w kocyk, ale nie jakiś mega gruby, plus czapeczka bo jednak tam przeciągi panują i przykryć trzeba. Na dziecko zwróci ci uwagę zapewne tylko lekarka przy codziennym badaniu dziecka, bo położnych tam za często na sali nie uświadczysz, chyba że coś się dzieje. Jak zauważysz że dziecko ma zimne łapki to daj dodatkową warstwę, najwyżej nie będziesz owijać kocykiem szczelnie. Wyjście ze szpitala jeśli taka pogoda jak teraz to ja bym założyła bodziak i śpiochy plus jeden pajac i kombinezon. Skarpetki niepotrzebne bo i tak nogi okryte. U nas nikt nie zwracał uwagi na to jak dziecko ubrane przy wyjściu.
 
Widzę, że mój post opisujący poród zaniepokoił parę osób. Wciąż wierzę w to, że trafiłam na nieodpowiednie osoby. To było święto (1 maj), noc.... położne pewnie chciały spać, nie wiem... Wiem jedno. Po zmianie tej wieczornej, personelu, było już inaczej. Położna, która niesłusznie dostała ochrzan od lekarza za przetrzymywanie mnie, gdy nie ma zupełnej akcji i postępu, była bardzo miła, W przeciwieństwie do położnej, która miała dyżur dzienny. No ta baba była okropna.


A jeśli chodzi o pytania o ubranka, kąpiel. To ubranka faktycznie rozmiar 56. I w moim przypadku najlepiej sprawdziły się takie bodziaki całkiem rozpinane. Takie jakby kaftaniki tylko na zatrzaski. Tak żeby położyć na nim dziecko, wsadzić rączki i zawinąć :) Takie bodziaki przez głowę nie były najlepszym pomysłem. Kocyk trzeba mieć, żeby okryć maluszka.

Na kąpiel jedziecie razem. Położna bierze maluszka nad takim jakby zlewem i polewa po nim wodą z jakiegoś dzbanuszka, o ile dobrze pamiętam :) także ubranka bez problemu się odzyskuje. Przez mój pobyt który trwał 4 dni, Maluszek był kąpany tylko raz.

A z tą wizytą tatusia po urodzeniu myślę, że nie będzie problemu. Najlepiej zapytać lekarza, do którego chodzisz, jeśli jest z tego szpitala, położnej, obojętne :)
 
Dziewczyny bardzo dziękuje za pomoc :) rozjaśniłyście mi dużo :)
Już chyba ostatnie pytanie mam :) co trzeba przygotować dla taty jeśli się w końcu zdecyduje na poród rodzinny? ubranie na zmianę? buty? czyli, że wszystko musi mieć inne niż to w czym przyjechał? nie wystarczą tylko te ochraniacze na buty i ten "fartuch"?

Ja mam termin na niedziele, lekarz dziś stwierdził 1 cm rozwarcia..czekamy dalej. Ciężkie jest takie oczekiwanie ;/
 
Mój mąż wziął sobie klapki, jakieś kanapki i wodę. Co prawda kanapki i woda nie były aż taką koniecznością, bo przecież jest tam i kiosk i miejsce gdzie można kupić coś na ciepło do zjedzenia. Ale klapki się przydały. Mój poród trwał 18 godzin, więc gdyby miał być w normalnych butach chyba by mu stopy odpadły. No i niech ma przy sobie aparat jeśli chcecie uwiecznić pierwsze chwile maluszka. My w tym całym zamieszaniu zapomnieliśmy o tym. Niech ma też telefon. W zasadzie podstawowe rzeczy, ale w takich chwilach można zapomnieć o wszystkim. POWODZENIA! I czekamy na Twoje wrażenia z porodu. Być może już jest po wszystkim :-) W każdym razie jeszcze raz POWODZENIA i DUŻO SZCZĘŚCIA! ;-)
 
Leonia89 fakt, jak pisałaś tego posta ja już była po. Urodziłam synka 21.02 :)

Powiem tak, w dużym skrócie, bo jak się rozpisałam to mi się wszystko usuneło ;/ Wody płodowe odeszły mi 20.02 ok 22.30, przyjęli mnie na salę porodową o 24. Pani położna super- przychodziła pytała się czy wszystko ok. Niestety z rannej zmiany położna już nie taka miła, rzadko przychodziła, miała pretensję, ze się coś od niej chce, a na sam koniec się dowiedziałam, że mówię, że mam mocne skurcze a dla niej to nic takiego. Chyba sama lepiej wiem jak bardzo mnie boli i sam fakt że poprosiłam o znieczulenie to chyba o czymś świadczy. Urodziłam dopiero o 18.33 21 lutego przez cesarskie cięcie. Po tak długim czasie od odejścia wód!! I tak niechętnie zrobili mi cc. Przez to, mój synek dostał tylko 6 pkt, ale na szczęście doszedł szybko do 10 pkt. Położna środowiskowa, która przychodziła do mnie do domu, stwierdziła, że zrobili cięcie w ostatniej chwili, później mogło by być to w tragicznych skutkach. A cięcie zrobione z racji (oczywiście nikt mnie o tym nie poinformował, tylko dowiadywałam się z pół słówek), rozwarcie zbyt małe- tylko 4 cm i nie powiększało się, a malutki tak jakby nie był w odpowiednim miejscu, żeby wyjść.
Opieka po porodzie ok. W pierwszej dobie pielęgniarka sama pytała czy chce coś przeciwbólowego. Później też ok :) Jak się miało problem to pomogły, co prawda same rzadko kiedy zaglądały na sale. Zdarzył mi się przypadek, że były nie zadowolone, że mąż je poprosił, jak zaczełam gorączkować bo sobie plotkowały i się smiały a on im przerwał. Wiadomo każdy może mieć gorszy dzień- ludzie to nie roboty.

Powiem tak, ogólnie bardzo dobrze. Nie mam na co narzekać tak na prawdę, chociaż musiałaś sama chodzić i czasami się prosić żeby się Toba ktoś zainteresował. Ale przecież to nie Leśna góra :D

Gdy będę rodzić jeszcze raz to nie zmienię szpitala. Wiem, jak tu jest i nie potrzebuje testować nic nowego. Ogólnie jestem zadowolona.
 
23.Listopada br. urodziłam w tym szpitalu córeczkę. Samo przyjęcie bez zarzutów. Szybko, pojedyncza sala i opieka pod czas porodu dobra. Maleństwo leży przy mamie kolo godziny, po czym ważą, mierzą, oceniają w Twojej obecności.I tu się bajka kończy. .... Problem z urodzeniem łożyska ;( Personel robi co może, żeby trochę przyspieszyć, bo kolejne panie czekają. Coś tam kombinują nożyczkami na "dole " i w końcu się udało po połowie godziny. Na oddziale noworodkowym ( sala czteroosobowa ) mówię do jednej z pań ,że chyba jest coś nie tak, bo za bardzo krwawie i dalej boli mnie brzuch. Spojrzała, pomacala i poszła po drugą panią, która zdecydowanie miała więcej siły, bo pod naporem nacisku wyleciał ze mnie skrzep wielkości drugiej mojej córki. Pouczona o guziczku przywołującym w razie potrzeby, ocenie miękkiego już brzucha, jedna z pań stwierdza, że teraz powinno być wszystko ok, ale będą zaglądać i opuszczają sale. Po niedługiej chwili wracają i powtarza się wszystko jeszcze raz i zlecają badanie USG,które wykazuje, że jakaś część łożyska została i konieczny jest zabieg lyzeczkowania, na który się godzę. Przebudzam się spowrotem na sali i dochodzę do siebie. Na następny dzień przetaczają mi krew i w końcu mogę wziąść córeczkę w ramiona. Po czterech dniach zostajemy wypisane do domu w stanie ogólnym dobrym. Wydaje się, że wszystko jest ok, ale przez ostatnie kilka dni boli mnie brzuch :( Dziś postanowiłam iść do przychodni , na kontrole. Na USG okazuje się, że ... prawdopodobnie zostało mi jeszcze coś z tego nieszczęsnego łożyska lub jakaś inna błona. Kierunek szpital, w którym dziś nie było wolnego lekarza,który mógłby mnie zbadać. Trzeba iść jutro z samego rana najprawdopodobniej usłyszeć, że trzeba będzie powtórzyć lyzeczkowanie :(
 
Witam mamuśki. Przygotowuję się do pierwszego porodu.Słyszałam dobre opinie o szpitalu Narutowicza. Kto może podpowiedzieć dobrą położna, którą można wynająć na poród. Co myślicie o położnej Agata Wojcieszczyk. Dziękuję za każdą pomoc!
 
reklama
23.Listopada br. urodziłam w tym szpitalu córeczkę. Samo przyjęcie bez zarzutów. Szybko, pojedyncza sala i opieka pod czas porodu dobra. Maleństwo leży przy mamie kolo godziny, po czym ważą, mierzą, oceniają w Twojej obecności.I tu się bajka kończy. .... Problem z urodzeniem łożyska ;( Personel robi co może, żeby trochę przyspieszyć, bo kolejne panie czekają. Coś tam kombinują nożyczkami na "dole " i w końcu się udało po połowie godziny. Na oddziale noworodkowym ( sala czteroosobowa ) mówię do jednej z pań ,że chyba jest coś nie tak, bo za bardzo krwawie i dalej boli mnie brzuch. Spojrzała, pomacala i poszła po drugą panią, która zdecydowanie miała więcej siły, bo pod naporem nacisku wyleciał ze mnie skrzep wielkości drugiej mojej córki. Pouczona o guziczku przywołującym w razie potrzeby, ocenie miękkiego już brzucha, jedna z pań stwierdza, że teraz powinno być wszystko ok, ale będą zaglądać i opuszczają sale. Po niedługiej chwili wracają i powtarza się wszystko jeszcze raz i zlecają badanie USG,które wykazuje, że jakaś część łożyska została i konieczny jest zabieg lyzeczkowania, na który się godzę. Przebudzam się spowrotem na sali i dochodzę do siebie. Na następny dzień przetaczają mi krew i w końcu mogę wziąść córeczkę w ramiona. Po czterech dniach zostajemy wypisane do domu w stanie ogólnym dobrym. Wydaje się, że wszystko jest ok, ale przez ostatnie kilka dni boli mnie brzuch :( Dziś postanowiłam iść do przychodni , na kontrole. Na USG okazuje się, że ... prawdopodobnie zostało mi jeszcze coś z tego nieszczęsnego łożyska lub jakaś inna błona. Kierunek szpital, w którym dziś nie było wolnego lekarza,który mógłby mnie zbadać. Trzeba iść jutro z samego rana najprawdopodobniej usłyszeć, że trzeba będzie powtórzyć lyzeczkowanie :(
Miałaś strasznego pecha, współczuję bo szpital ten ogólnie ma dobre opinie. Sama byłam zadowolona i z miejsca i z personelu. Życzę zdrowia :)
 
Do góry