reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Poród w Holandii 2011

Dziewczyny zrozumcie sytuacje ,ja rodze porod nie pzrebiega pomyslnie.Tymek urodzil sie i zabrali go do inkubatora a maz poszedl z nim.W innej sali go ubierali ,gdy ja go zobaczylam to juz ubrany byl.Maz poszedl i pytal ale lozko juz bylo sprzatniete ,kosze oproznione ,nam sie dziecko urodzilo i lezalo w inkubatorku ,skupilismy sie na nim.Trudno maz kupil mi nowa koszue i nowa czapeczke Tymkowi.

Nie no ok, rozumiem. Ale szlag by mnie trafił, gdyby ktoś wywalił rzeczy, na które wydałam jakąś tam kasę. Nie ważne, czy to byłoby 1 € czy 100 €, tak się nie robi :crazy:. Powinni Ci to oddać i tyle.
 
reklama
Mialam jeszcze jedna czapeczke taka juz gruba na dwor bo to zima byla ,no i ta czapeczka na szczescie zostala.bedzie dla braciszka Tymka :-)bo taka sliczna jest.
 
ja w ogole pewnych rzeczy nie moge zrozumiec, ktos wywala ubranko czyjes zamiast spowrotem je wlozyc do torby
The Hague pisze ze jej dziecko ubrali we wszystkie ubranka ktore ona przyniosła to ja nie rozumiem, albo kazdy robi inaczej albo nana19 masz jakiegos pecha i z wami robili co chcieli, nie poojmuje sytuacji.
 
MADZIULA ja tez nie pojmuje ,przy moim porodzie byly 2 polozne lekarka i stazysta ,no i oni byli mili dla mnie tylko ta jedna polozna starsza babka byla nie mila.To ona szykowala ubranka dla Tymka ,moze czapeczka za duza byla ,no ale powinni mi ja oddac:-( chociaz .Ta sama polozna myla mnie po porodzie i do klapek krew mi naleciala a ona na to co jeszcze mam ci buty myc? Maz stal obok ,wiec i on to pamieta.Tu sie zgodze jak najbardziej ze trafila mi sie niemila osoba bo reszta personelu byla ok,prawie:-)
 
moze Pani nie lubi buitenlandersów i jest uprzedzona do polaków , ale to podchodzi pod dyskryminacje....
trzeba jej było odburknać ze ma ci klapki umyć.....
 
Ja to chyba na czas nastepnej ciazy pzreprowadze sie do Den Haag i zapisze do tej poloznej co The hague chodzila:-) zamiast do pl jechac :-D
 
Pisząc o tych wyrzucanych ciuchach to coś mi przypomniałyście....
Rzecz się dzieje w 1981 roku, moj tata pracuje w Wiedniu, zaklada kable gdzieś na jakiejś budowie. Stoi na drabinie, ktora w pewnym momencie się przewraca i tata ląduje na d***e z wysokości ok 5m.
Pogotowie zabiera go do szpitala, gdzie stwierdzają złamanie kości miednicy z lewej strony i ogólne stłuczenie ciała, w tym prawej ręki, na ktorej tata się oparł gdy spadł.
Noga ze strony złamania zostaje usztywniona na specjalnym wyciągu. W tym celu muszą wbić mu pod czy nad kolano (nie pamiętam już gdzie) specjalne "gwoździe".
Przewożą go z tym wyciągiem do trzyosobowej sali, pod prawą rękę dają miękką poduchę, by zagoliły się wszystkie siniaki.
Dień póżniej przychodzi pielęgniarka i z zażenowaniem wciska mojemu ojcu pod poduchę jakieś zawiniątko. Tata pyta - co to jest. Pielegniarka czerwienieje i wyjaśnia, że podczas zakładania nogi na wyciąg przeoczyła fakt, że nie zdjęli tacie slipków. By je zdjąć musieli je przeciąć nożyczkami, a ona jako osoba odpowiedzialna musiala je odkupić:-D
Przez dwa dni w porze posiłków specjalnie przychodzila do taty inna pielęgniarka i karmiła go, bo jak twierdziła - ręka jest bardzo stłuczona i on sam nie może jeść. Mój tata musiał specjalnie jej udowodnić, ze potrafi doskonalew dac sobie radę i normalnie operować łyżką czy widelcem:-D
To się nazywa opieka medyczna - życzę takiej opieki każdemu:-D:-D:-D
 
Pisząc o tych wyrzucanych ciuchach to coś mi przypomniałyście....
Rzecz się dzieje w 1981 roku, moj tata pracuje w Wiedniu, zaklada kable gdzieś na jakiejś budowie. Stoi na drabinie, ktora w pewnym momencie się przewraca i tata ląduje na d***e z wysokości ok 5m.
Pogotowie zabiera go do szpitala, gdzie stwierdzają złamanie kości miednicy z lewej strony i ogólne stłuczenie ciała, w tym prawej ręki, na ktorej tata się oparł gdy spadł.
Noga ze strony złamania zostaje usztywniona na specjalnym wyciągu. W tym celu muszą wbić mu pod czy nad kolano (nie pamiętam już gdzie) specjalne "gwoździe".
Przewożą go z tym wyciągiem do trzyosobowej sali, pod prawą rękę dają miękką poduchę, by zagoliły się wszystkie siniaki.
Dień póżniej przychodzi pielęgniarka i z zażenowaniem wciska mojemu ojcu pod poduchę jakieś zawiniątko. Tata pyta - co to jest. Pielegniarka czerwienieje i wyjaśnia, że podczas zakładania nogi na wyciąg przeoczyła fakt, że nie zdjęli tacie slipków. By je zdjąć musieli je przeciąć nożyczkami, a ona jako osoba odpowiedzialna musiala je odkupić:-D
Przez dwa dni w porze posiłków specjalnie przychodzila do taty inna pielęgniarka i karmiła go, bo jak twierdziła - ręka jest bardzo stłuczona i on sam nie może jeść. Mój tata musiał specjalnie jej udowodnić, ze potrafi doskonalew dac sobie radę i normalnie operować łyżką czy widelcem:-D
To się nazywa opieka medyczna - życzę takiej opieki każdemu:-D:-D:-D

Oj wypadek niefajny... za to tato dostał nowe gatki :-D. Już widzę, jak tutaj kobitka przynosi mi majcioszki nówki nie śmigane, bo np. musieli je pociąć, hahahaha.
 
reklama
Wiesz ISKIERKO to i mi sie cos przypomnialo.w czasie mojej nauki w szkole medycznej mialam przez rok praktyki w szpitalu.No i pamietam pacjeta po wylewie.Moj dziadek zmarl z tego powodu i mi bylo bardzo zal tego pana.Byl sparalizowany ,mial jakiegos syna ale on sie nim nie wiele interesowal.Ja temu panu pomagalam jesc ,co roz dawalam mu wody pic no i jako jedyna rozumialam co chce powiedziec.No i jednego razu powiedzial mi ze nim pojde do domu zebym dala mu pic ,ja pytam o co chodzi,a drugi pacjent na sali mi powiedzial ,ze jak ja wychodze o 15 to do rana ,a zaczynalam o 7 nikt mu pic nie daje ani nie pomaga przy posilkach.rozplakalam sie.Niestety taki los czesto spotykal w szpitalu tych ,ktozry sami nie mogli sie o siebie upomniec albo rodzina ni dbala o nich.Taki los spotykal dzieci a nieraz byly one z domu dziecka czy z rodzin patologicznych.Dodam ,ze nie byl to szpital na zadupiu ,tylko nowoczesny szpital wojewodzki.Pamietam jak powiedzialam kiedys do pielegniarki ,ktora robila zastrzyk chlopczykowi z porazeniem mozgowym(on byl z domu dziecka ,poznalam go tam ,rowniez w czasie praktyk) ze ja bym serca nie miala tak robic jak ona ,w odpowiedzi uslyszalam ,ze ona czasu nie ma na serce:-(
 
Ostatnia edycja:
Do góry