reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród - tak wyglądało to u nas

Ja na Twoim miejscu - jeśli masz problematycznie zbudowaną miednicę - od razu umówiłabym się na cesarkę

nie ryzykowałabym 2 raz :no:

cykor ze mnie i zabezpieczyłabym sie na ewentualność utknięcia malucha w kanale rodnym
Bierzemy z mężem taką ewentualność pod uwagę.
Problem w tym, że nie wpisali mi tego do książeczki zdrowia dziecka, tylko, że próżnociąg zastosowano ze względu na przedłużającą się drugą fazę porodu. A to może nie być wskazaniem dla lekarzy do cesarki...I tu jest pies pogrzebany :rolleyes2:
 
reklama
Moj porod

Okres okoloporodowy byl dla nas bardzo napiety. Balam sie czy ze wszystkim zdaze. Planowany remont sypialni opoznil sie o tydzien a to spowodowalo dalsze opoznienia zakupu mebli, przenoszenia, ustawiania i ukladania rzeczy. Udalo sie wyrobic, jak sie pozniej okazalo skonczylismy dokladnie tydzien przed porodem.

Sprawa zakupu samochodu tez wisiala na wlosku, najpierw problemy z kredytem, potem z nieslownym sprzedajacym. Kupilismy inny niz ten upatrzony, za to jeszcze fajniejszy. Kiedy wszystko wydawalo sie gotowe okazalo sie ze lokator wynosi sie z mojego mieszkania. Ogloszenie na szybko, przyjmowanie ogladajacych wszystko na ostatnia chwile. W piatek o 16 podpisalismy umowe, okolo 17 rozstalismy sie z naszym nowym lokatorem, o 18 zaczely mi sie skurcze. Dosc dziwne bo od razu bardzo bolace i regularne, co 6 min. Przerazilam sie nie na zarty bo jechalismy w strone zupelnie przeciwna niz szpital, do domu. Mieszkamy w odleglosci okolo 60 km od wybranego szpitala, w dodatku moja szpitalna wyprawka byla niekompletna, brakowalo m.in. aparatu. Powrot do domu, szybkie przepakowanie, calus dziedziom w czolko i heja spowrotem.

W polowie drogi surcze byly juz co 4 min trwajace okolo 40 sec. Zdarzymy? Panika! K. przekroczyl wszystkie mozliwe ograniczenia. Uff wreszcie szpital. Wchodzimy na izbe przyjec, a ja czuje ze mniej boli. Badanie pokazuje rozwarcie na jeden palec, na KTG postepu brak. Dostaje zastrzyk z pewaryny, czekamy jeszcze godzine, ale nic sie nie dzieje. Moge zostac na patologii, ale sama, lub wrocic z K. do domu. Wiec wracam. Przed wyjsciem mily doktorek uprzedza mnie ze jesli zdecyduje sie rodzic w tym szpitalu bede musiala lezec na korytarzu, jak 3 inne mamusie. Ponoc porodow jest tak duzo, ze tego dnia byly tez odbierane w obu gabinetach usg.
:szok:

W domu kapiel, herbatka, winko :cool2: Kladziemy sie spac, jest jakas 24.
Okolo 1.00 budza mnie skurcze. Tym razem co 7 min, trwaja 35 sec. Zasypiam z telefonem w reku. Budzi mnie mega SKURCZ. Dluzej nie czekam, budze K. Jedziemy do szpitala.

Tym razem wybieramy inny, zebym mogla nie lezec z dzieckiem na korytarzu. Przyjmuje nas mega mila polozna. Na "dobry wieczor" odpowiada "byl dobry" podejrzanie niskim glosem. Kiedy przebieram sie w koszule pyta K. czy nie bylo innego wolnego szpitala, bo ten ich to wg Wyborczej jest najgorszy. Kiedy wracam K. ma dziwna mine. Na bloku porodowym jest rownie milo, K. mi szepcze do ucha "UCIEKAJMY"
Ale zostajemy.
Akcja rozwija sie powoli, postep niewielki. Do rana dobijam do rozwarcia 4. Chodze, tancze, skacze na pilce, miedzy skurczami smiejemy sie ze gramy w MIS 2. Prosze o zoo. Na szczescie zminila sie juz polozna, ta jest naprawde super. Radzi, zebym wytrzymala bo moze niepotrzebnie wydam pieniadze. Upieram sie, chetnie je wydam, tylko niech juz nie boli. Wraca z niewyrazna mina, anastezjolog ma operacje, zoo nie bedzie.
Leca mi lzy jak grochy. Nie urodze :szok:
O 10.30 jest juz 6 cm, spokojnie jeszcze rozmawiam przez telefon, skaczac na pilce. Wlaczam stoper. Skurcze sa co 3 min, trwaja 40 sec, 45 sec., 52 sec., glowka juz w kanale, peka pecherz, czuje parcie.
Lekarz biegnie po polozna.
Pierwszy party bol trace na sprawy techniczne, wskakiewanie na lozko, upychanie nog w uprzeze, biadolenie jak boli. Za chwile juz drugi, glowa przygieta, pre! O 10.55 Julek wyskakuje od razu caly. K. mowi ze polozna musiala go lapac. Jest cudny i taki malenki!
Nawet lyzeczkowanie nie jest takie okropne, kiedy pomysle, ze jak skoncza to mi go wraszcie oddadza. Potem juz tylko sie tulimy.:tak:
 
No to teraz ja...;-)

W poniedziałek poszłam na umówioną wizytę do gina, pierwszy raz poszła ze mną moja mama. Chciała wiedzieć co i jak...
Zbadał mnie ginekologicznie i stwierdził że szyjka wysoko. Na USG wyszło że mała ułożona jest "twarzyczkowo" czyli że jej główka nie wejdzie za nic do kanału rodnego. Powiedział że płód jest duży i nie ma szans na poród naturalny. Mogłybyśmy obie tego nie przeżyć...więc zakończymy ciążę cięciem cesarskim jutro o 10 rano. Ciarki przeszły mnie po plecach. Nawet nie myślałam że będę miała CC. Za godzine miałam stawić sie w szpitalu na badania.
W szpitalu zrobili mi EKG, ogolili, podłączyli do KTG, pobrali krew itp.
Praktynie w ogóle w nocy nie spałam, o 2 przyszła do sali jeszcze jedna dziewczyna, o 4 jeszcze jedna. Nerwy nie pozwalały mi usnąć.
Rano zmierzyli mi ciśnienie, znowu KTG a o 9.50 wywieźli z sali.
pojechałam na porodówke,cały czas leżałam na boku bo brzuch miałam ciężki i nie mogłam obrócić sie na plecy.
jak mnie przygotowywali słyszałam końcówke <ostatnie dwa parte> porodu naturalnego i poczułam ulge że nie musze tego przechodzić ;)
Na sali co chwile mierzyli mi ciśnienie, kazali zwinąć sie w kłębek i anestezjolog popsikał mnie czymś zimnym (z nerwów mu to starłam:laugh2: i musiał poprawiać) i zastosował znieczulenie zewnątrz oponowe. Poczułam sie bardzo dziwnie, mrowiły mnie nogi, obrócili mnie na plecy i i nie czułam już ciężaru brzucha :szok:. Cały czas byłam przytomna, żartowałam z anestezjologiem, chyba z nerwów :-D, spytałam czy zasłonią to co będą robić bo ja nie chce na to patrzeć :-D, ogólnie było wesoło.
potem przez chwile mi sie zrobiło gorąco, potem czułam lekkie mdłości. nagle poczułam że mną miotają na lewo i prawo a mój prowadzący, który dowodził operacją (ordynator) powiedział że trzeba troche jeszcze przeciąć o pól centymetra i znowu poczułam że mną miotają na lewo i prawo i te mdłości. Spytałam co sie dzieje, pani powiedziała że mam być spokojna bo właśnie rodzi sie dziecko. za chwile z resztą ją usłyszałam, przeszły mdłości i zobaczyłam jak ja trzyma lekarz zwiniętą, siną i krzyczącą straszliwie :laugh2:
Patrzyłam na nią , czułam że chce mi sie płakać i jednocześnie bardzo szczęśliwa. cały czas patrzyłam jak ją warzą, mierzą, tylko w pewnej chwili usłyszałam chluśnięcie i prowadzący stwierdził że wody płodowe wylądowały w jego kapciach:baffled::laugh2:
po operacji dał mi relanium bo od pasa w górę trzęsłam sie jak galareta :sick:, drugi dzień był gorszy - kroplówki, leki przeciwbólowe,zastrzyki i zmuszanie do wstania:sick: - tak jak mi Debiutantka napisała w smsie - najtrudniejszy był pierwszy raz. myślałam że zwymiotuje z bólu
ale warto było. :tak::tak::tak:
w drugiej dobie przynieśli mi małą do karmienia, w trzeciej miałam ją już na noc
Zaczęłam pisać tego posta o 20, teraz jest prawie 23 - mała pijaweczka śpi:happy:

tego dnia w szpitalu w którym rodziłam przyszło na świat sześcioro dzieci - 2 chłopców i 4 dziewczynki (rzeczpospolita babska:):)
 
anija a porównując porody to 3 łatwiejszy ?
bo u mnie oba bardzo podobne :-)

JMM mama była z Tobą przy porodzie ?
Twoje cierpienie nie było w momencie porodu ale za to nacierpiałam się potem :-(

a moment z wodami i kapciami rozbawił mnie niesamowicie :-)
 
porownujac moje 3 porody stwieradzam ze kazdy byl inny
-pierwszy z Jagoda, typowa polska rzeznia, do dzis mam ciarki na samo wspomnienie
-drugi z Jasiem, elegancko, sprawnie, szybko, bezbolesnie, cycus glancus
wszystko pod kontrola, zero niespodziewanych sytuacji, dostojnie i calkiem przyjemnie, mozna krecic do TV i pokazywac jako film istruktarzowy, na kazdym zdjeciu z porodu jestem usmiechnieta
jest co wspominac, bralam zoo
-trzeci z Julkiem, na pocztaku troche przerazajacy, wnetrze szpitala odpychajace, obsluga nie gorsza, w dodatku zoo nie bylo mozna uzyskac
po zmianie dyzuru obsluga super, porod caly swiadomy, bez zadnego znieczulenia, nawet apapu;-)
z tego jestem najbardziej dumna, dalam rade, wioski nie zrobilam, a K. powiedzial ze jestem jego bohaterem :-):tak:
 
reklama
porownujac moje 3 porody stwieradzam ze kazdy byl inny
-pierwszy z Jagoda, typowa polska rzeznia, do dzis mam ciarki na samo wspomnienie
-drugi z Jasiem, elegancko, sprawnie, szybko, bezbolesnie, cycus glancus
wszystko pod kontrola, zero niespodziewanych sytuacji, dostojnie i calkiem przyjemnie, mozna krecic do TV i pokazywac jako film istruktarzowy, na kazdym zdjeciu z porodu jestem usmiechnieta
jest co wspominac, bralam zoo
-trzeci z Julkiem, na pocztaku troche przerazajacy, wnetrze szpitala odpychajace, obsluga nie gorsza, w dodatku zoo nie bylo mozna uzyskac
po zmianie dyzuru obsluga super, porod caly swiadomy, bez zadnego znieczulenia, nawet apapu;-)
z tego jestem najbardziej dumna, dalam rade, wioski nie zrobilam, a K. powiedzial ze jestem jego bohaterem :-):tak:

dzieki za porównanie :-)
czyli 2 czy 3 był "lepszy" :confused::-p
pierwszy jako rzeźnia odpada ;-)
 
Do góry