reklama
Moim zdaniem w porodzie naturalnym najcudowniejszy jest moment "wyjścia" dziecka parcie nie bolało i nawet w przerwie jak po pierwszym parciu gdy było widać główke żartowałam z lekarzemi ta myśl że juz za chwile....zobaczysz swoje maleństwo....jak były mocne skurcze to mówiłam że to koszmar i drugiego dziecka nie chce ale szybko o tym zapomniałamzostały tylko dobre chwile
RENIFER_24
M-X'07, W-IX'09
- Dołączył(a)
- 24 Maj 2007
- Postów
- 6 414
mi bardzo zależało na porodzie siłami natury ale na cesarke tez byłam psychicznie przygotowana... parcie tez mnie nie bolało, pomimo iz trwało 1,5 h, wcześniej przy rozwarciu 10 cm nie miałam w ogóle skurczy partych przez dwie godziny.... dziecko miało ułożenie potylicowe tylne i te ułozenie nie zmieniło sie podczas porodu ale lekarze nie chcieli zrobic mi cesarki, pomimo iz w trakcie porodu były do tego wskazania... ledwo odratowali mi synusia...
Kasiulec81
Mama Krzysia i Alicji
Hej! Mój poród też był po terminie, czekałam w szpitalu 5 dni i codziennie wyczekiwałam bóli z utęskinieniem . Kiedy wreszcie zgłosiłam lekarzowi,że chyba się zaczęło było już 5 cm rozwarcia! Na znieczulenie było już za późno zresztą wtedy jeszcze go nie chciałam. Po 3 godzinach - pełne rozwarcie i bóle parte około 20 minut po czym lekarz stwierdził "wysokie proste stabie główki" - czyli głowa nie wykonała obrotu i nie wpasowała się do wchodu macicy - tniemy.
Dla mnie było to totalne zaskoczenie bo marzyłam o porodzie sn, szkoła rodzenia, mąż obok i te sprawy... ale tętnomaluszka spadało do 60 więc nie można było już czekać.
Bóle porodowe do 7 cm rozwarcie -do wytrzymania. Od 8 cm - bolało straszliwie ale tłumaczyłam sobie,że trzeba pomóc dzidziusiow bo on się gorzej męczy i jakoś wytrzymywałam. Ćwiczenia oddechowe też pomagały, przynajmniej było się na czym skupić w trakcie skurczu.
Bóle parte to już nie jest taki ból jak przy tych rozwierających szyjkę - dla mnie ból staje się bardziej znośny bo "walczysz" z nim prąc.
Co do wspomnień z cesarki-pozostało uczucie niespełnienia i tęsknota za przeżyciem porodu w pełni.
Pytałam lekarza o następny poród - powiedział,że nie widzi przeciwskazań do sn.
Dla mnie było to totalne zaskoczenie bo marzyłam o porodzie sn, szkoła rodzenia, mąż obok i te sprawy... ale tętnomaluszka spadało do 60 więc nie można było już czekać.
Bóle porodowe do 7 cm rozwarcie -do wytrzymania. Od 8 cm - bolało straszliwie ale tłumaczyłam sobie,że trzeba pomóc dzidziusiow bo on się gorzej męczy i jakoś wytrzymywałam. Ćwiczenia oddechowe też pomagały, przynajmniej było się na czym skupić w trakcie skurczu.
Bóle parte to już nie jest taki ból jak przy tych rozwierających szyjkę - dla mnie ból staje się bardziej znośny bo "walczysz" z nim prąc.
Co do wspomnień z cesarki-pozostało uczucie niespełnienia i tęsknota za przeżyciem porodu w pełni.
Pytałam lekarza o następny poród - powiedział,że nie widzi przeciwskazań do sn.
Kira - ale twój poród to co innego - wiadomo że w takich przypadkach cc jest konieczne!!!!!!!!! I nawet wskazane. i powinni ci zrobic to cięcie dużo dużo wczesniej. Mi chodzi tylko o to że nie rozumiem kobiet które dobrowolnie chcą się dać pociąć - ja się tego bardziej boję niż kolejnego porodu siłami natury. Przecież te kobiety nie wiedza jak będzie wyglądac ich poród - moze pójda i urodzą w 3 godizny i będa potem mówić że to cudowne przeżycie? Nie wiadomo. A cc zawsze niesie za sobą ryzyko i dla matki i dla dziecka. Wiadomo że porób naturalny też ale jakby natura chiała zebyśmy rodziły brzuchem to byśmy tanm mialy ssuwak no nie?
Co do traumatycznych porodów to ja tez urodziłam 11 dni po terminie - przez 3 dni rodziłam małą. W poniedziałek do szpitala, w środę pierwsze wywołanie - 9 godzin pod kroplówką - rozwarcie na 1 cm - łaskawie mnie odpieli i z powrotem na patologię cała noc znośne skurcze, cały czwartek skurcze, w nocy z czwartku na piątek zanikły - w piątek złe ktg - z powrotem na porodówkę - dwa centymentr. Znowu oksy. Skórcze co 2 min trwające 1,5 minuty. Bolało jak cholera. Po godzinie już błagałam o znieczulenie - nie da rady bo ciągle 2 cm. Po 4 godzinach osiągnęłam ubłagane 3 cm ale znieczulenia nie dostałam bo anastezjolog nie mógł przyjsć. Stałam w łazience pod prysznicem i uderzałam głową o ściane z bólu - to dawało mi jakąś ulgę bo przyjamniej bolało gdzie indziej, Błagałam męża żeby mi pomógł a on nie wiedział co ma zrobić. W końcu moja mama wzieła się za położne i te doładowały mi w zastrztykach jakieś dopalacze - to juz była 7 godzina mega skurczy. Po tych zastrzykach myslałam ze mnie rozerwie - tu oksytocyna dożylnie - domieśniowo jakis środki naskurczowe. Chciałam umrzec, naprawde. A potem z 5 cm w dwie godizny zrobiło się 10 i nareszcie mogłam przeć co było niesamowitą ulgą. Mała rozwiła mi szyjkę. Hemoroidy mi wyszły wielkie jak kisć winogron i powiem wam szczerze ze długo długo myślalam że nie będe miec więcej dzieci. Ale wreszcie pod koniec 3 dnia męczrni - łaskawie moje dziecko opuściło me ciało.
I wiecie co - teraz jak myśle o porodzie to tez sie boje ale mimo tych niefajnych przeżyć nie zdecydowałabym sie zeby mnie pokroili. no to tyle
Co do traumatycznych porodów to ja tez urodziłam 11 dni po terminie - przez 3 dni rodziłam małą. W poniedziałek do szpitala, w środę pierwsze wywołanie - 9 godzin pod kroplówką - rozwarcie na 1 cm - łaskawie mnie odpieli i z powrotem na patologię cała noc znośne skurcze, cały czwartek skurcze, w nocy z czwartku na piątek zanikły - w piątek złe ktg - z powrotem na porodówkę - dwa centymentr. Znowu oksy. Skórcze co 2 min trwające 1,5 minuty. Bolało jak cholera. Po godzinie już błagałam o znieczulenie - nie da rady bo ciągle 2 cm. Po 4 godzinach osiągnęłam ubłagane 3 cm ale znieczulenia nie dostałam bo anastezjolog nie mógł przyjsć. Stałam w łazience pod prysznicem i uderzałam głową o ściane z bólu - to dawało mi jakąś ulgę bo przyjamniej bolało gdzie indziej, Błagałam męża żeby mi pomógł a on nie wiedział co ma zrobić. W końcu moja mama wzieła się za położne i te doładowały mi w zastrztykach jakieś dopalacze - to juz była 7 godzina mega skurczy. Po tych zastrzykach myslałam ze mnie rozerwie - tu oksytocyna dożylnie - domieśniowo jakis środki naskurczowe. Chciałam umrzec, naprawde. A potem z 5 cm w dwie godizny zrobiło się 10 i nareszcie mogłam przeć co było niesamowitą ulgą. Mała rozwiła mi szyjkę. Hemoroidy mi wyszły wielkie jak kisć winogron i powiem wam szczerze ze długo długo myślalam że nie będe miec więcej dzieci. Ale wreszcie pod koniec 3 dnia męczrni - łaskawie moje dziecko opuściło me ciało.
I wiecie co - teraz jak myśle o porodzie to tez sie boje ale mimo tych niefajnych przeżyć nie zdecydowałabym sie zeby mnie pokroili. no to tyle
głuszek
ja chyba bym umarła, to niesamowite, powinni cię wziasc na cc i ulżyć w cierpieniu pewnie nie miałabyś wtedy nic przeciwko w trakcie takiego porodu a teraz po roku inaczej się na to patrzysz najważniejsze że dzidzia urodziła się zdrowa, dla maleństwa jesteśmy gotowe na wszystko
ja chyba bym umarła, to niesamowite, powinni cię wziasc na cc i ulżyć w cierpieniu pewnie nie miałabyś wtedy nic przeciwko w trakcie takiego porodu a teraz po roku inaczej się na to patrzysz najważniejsze że dzidzia urodziła się zdrowa, dla maleństwa jesteśmy gotowe na wszystko
T
tynka
Gość
gluszek drugi porod idzie szybciej ja pierwsza rodzilam 20 h a mlodsza w sumie od pierwszego skurczu w domu do rozwiazania na porodowce 4 h:-) zycze ci ekspresowgo porodu
wiem ze kazda z kobiet odczuwa inaczej,ale jestem za porodem naturalnym.ja urodzilam synusia 28 sierpnia tego roku.Boli nie mialam takich strasznych,nawet nie wiedzialam ze ti juz sa te bole:-)bole mialam 5 godzin a kamilka urodzilam w 12 minut!po porodzie bardzo szybko daszlam do siebie a pewnie gdybym miala cesarke to by to trwalo o wiele dluzej...bo to jednak operacja...ja pewnie bym sie nie zdecydowala na cesarke...
reklama
ja rodzilam coreczke 19 godzin i ... i tak nie urodzilam
o3.30 odeszly mi wody, bylam pewna ze za chwilke urodze chociaz nie mialam zadnych boli.do szpitala pojechalam karetka bo balam sie ze urodze w samochodzie:-). Kiedy tylko weszlam na porodowke zaczely sie bole, na poczatku byly lagodne ale szybko zaczely byc nie do zniesienia, juz nawet czulam jak coreczka zaczyna wychodzic na swiat, nietety lekarz powiedzial ze mam dopiero 2cm rozwarcia i ze to moze potrwac. dostalam kroplowke z oksytocyna i wtedy bole byly naprawde okropne, staralam sie oddychac ale to dosc trudne kiedy z bolu chce sie az wymiotowac. cierpialam dzielnie, maz masowal mi plecy chociaz to malo pomagalo. najgorsze bylo to ze przez to ze odeszly mi wody nie moglam wstawac, wiec po kilkunastu godzinach bolalo mnie doslownie wszystko. Rozwarcie doszlo do 5cm i stanelo, dostawalam zastrzyki ale to nie pomagalo. zaczelam sie martwic ze dzidzius tyle czasu bez wod jest i wtedy lekarz zarzadzil ze jesli do 22 nie urodze to zrobia mi cesarke. zalamalam sie, po pierwsze tym ze czeka mnie bycmoze cc a po drugie ze byla dopiero 15 i tyle godzin meki przede mna. plakalam jak bobr ze zlosci jak sasiadka obok urodzila, ja tez juz chcialam miec to za soba. ostatnie 2 godziny to tylko odmierzalam czas do tej upragnionej 22 bo rozwarcie duzo sie nie powiekszalo.
O 22.15 urodzila sie Zuzia, z cesarki niewiele pamietam bo bylam zbyt zmeczona. Coreczka urodzila sie zdrowa. Po cesarce nie moglam wstawac 24h wiec przynosili mi coreczke i kladli obok. na trzeci dzien wstalam i musialam opiekowac sie dzidzia, rana nie bolala tak mocno, chociaz siedziec moglam:-), nawet nie chcialam srodkow przeciwbolowych.
Po cesarce mialam klopoty z karmieniem i pokarmem ale to dlatego ze nikt mi nie przystawial Zuzi przez pierwszy dzien pozatym bylo ok. Jednak jestem zwolenniczka porodu naturalnego i chcialabym bardzo urodzic nastepne dziecko silami natury.
A tak ogolnie to niewazne jak, wazne zeby dzidzius byl zdrowy.
o3.30 odeszly mi wody, bylam pewna ze za chwilke urodze chociaz nie mialam zadnych boli.do szpitala pojechalam karetka bo balam sie ze urodze w samochodzie:-). Kiedy tylko weszlam na porodowke zaczely sie bole, na poczatku byly lagodne ale szybko zaczely byc nie do zniesienia, juz nawet czulam jak coreczka zaczyna wychodzic na swiat, nietety lekarz powiedzial ze mam dopiero 2cm rozwarcia i ze to moze potrwac. dostalam kroplowke z oksytocyna i wtedy bole byly naprawde okropne, staralam sie oddychac ale to dosc trudne kiedy z bolu chce sie az wymiotowac. cierpialam dzielnie, maz masowal mi plecy chociaz to malo pomagalo. najgorsze bylo to ze przez to ze odeszly mi wody nie moglam wstawac, wiec po kilkunastu godzinach bolalo mnie doslownie wszystko. Rozwarcie doszlo do 5cm i stanelo, dostawalam zastrzyki ale to nie pomagalo. zaczelam sie martwic ze dzidzius tyle czasu bez wod jest i wtedy lekarz zarzadzil ze jesli do 22 nie urodze to zrobia mi cesarke. zalamalam sie, po pierwsze tym ze czeka mnie bycmoze cc a po drugie ze byla dopiero 15 i tyle godzin meki przede mna. plakalam jak bobr ze zlosci jak sasiadka obok urodzila, ja tez juz chcialam miec to za soba. ostatnie 2 godziny to tylko odmierzalam czas do tej upragnionej 22 bo rozwarcie duzo sie nie powiekszalo.
O 22.15 urodzila sie Zuzia, z cesarki niewiele pamietam bo bylam zbyt zmeczona. Coreczka urodzila sie zdrowa. Po cesarce nie moglam wstawac 24h wiec przynosili mi coreczke i kladli obok. na trzeci dzien wstalam i musialam opiekowac sie dzidzia, rana nie bolala tak mocno, chociaz siedziec moglam:-), nawet nie chcialam srodkow przeciwbolowych.
Po cesarce mialam klopoty z karmieniem i pokarmem ale to dlatego ze nikt mi nie przystawial Zuzi przez pierwszy dzien pozatym bylo ok. Jednak jestem zwolenniczka porodu naturalnego i chcialabym bardzo urodzic nastepne dziecko silami natury.
A tak ogolnie to niewazne jak, wazne zeby dzidzius byl zdrowy.
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 14
- Wyświetleń
- 754
- Odpowiedzi
- 186
- Wyświetleń
- 26 tys
- Odpowiedzi
- 24
- Wyświetleń
- 17 tys
- Odpowiedzi
- 19
- Wyświetleń
- 4 tys
- Odpowiedzi
- 28
- Wyświetleń
- 27 tys
Podziel się: