reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród rodzinny

Nie chodziliśmy do szkoły rodzenie ale mój mąż się świetnie odnalazł. Gdyby nie on to chyba bym nie urodziła. Najważniejsze że był i zagrzewał do boju. Mój masował mi kręgosłup bo miałam bóle krzyżowe i dawało mi to ogromną ulgę. kazał oddychać gdy zapominałam i stawać na piętach. (wszystko to pokazała mu położna jak ma robić) No i najważniejszę mogłam się na nim wyładować. W pewnym momencie spanikowałam, że mi ręce zdrętwiały a to od takiego mocnego trzymania go :)) Później się dowiedziałam, że miał również rolę informacyjną i wysyłał smsy:) bo i tak miałam zamknięte oczy. Powodzenia i lekkiego szybkiego porodu.
 
reklama
Dla kobiety chyba najważniejsza jest sama obecność bliskiej osoby, to takie wsparcie psychiczne. Mój Misiek był przy mnie przy narodzinach naszej córci. Byliśmy bardzo młodzi i też bez szkoły rodzenia, ale udało się. Trafiliśmy na miłą położną, która podpowiadała mojemu Miśkowi co i jak ma robić, np. że może mnie masować po plecach (z czego ja akurat nie skorzystałam, bo mnie drażniło to). Kiedy czekaliśmy na rozwarcie chodziliśmy razem po korytarzu, kiedy zawołano nas na porodówkę i nie mogłam już się ruszyć podłączona do ktg rozmawialiśmy ze sobą, a kiedy zaczęły się bóle parte mój Misiek trzymał mnie za rękę. Później przeciął pępowinę, był przy mnie kiedy zakładali mi szwy, czekał ze mną aż do chwili kiedy przewieźli mnie na salę. Rodziłam w nocy, więc kiedy byłam już na sali mój Misiek poszedł do domu się wyspać. Aha a w trakcie kiedy mnie szyli tak jak u Kakakarolina pełnił rolę informacyjną, zadzwonił do moich i swoich rodziców, że maleństwo jest już na świecie.
 
Ostatnia edycja:
Obecnośc ojca przy porodzie bardzo zbliża go do dziecka! Przeżyjesz to wszystko z żoną, dowiesz się że nie wygląda to tak pięknie jak na filmach.
Nie martw się tym, poprostu bądz przy żonie i pomagaj jej. Położna wam pomoże jeśli będzie taka potrzeba.
Żona powie ci czego potrzebuje; masażu, wody, oddychac razem, potrzymac za rękę (nogę :-) )
Pamiętaj tylko że rodząca kobieta musi miec wszystko na JUŻ, TERAZ ja się tak denerwowałam jak mój M podawał mi wodę w 5 sekund a nie 3 że hoho. Bądz wyrozumiały.

Już po porodzie usłyszałam tylko że do następnego mam obciąc paznokcie na zero :-) bo tak mojego kochanego M ściskałam że wbijałam mu je w rękę baaardzo mocno ;-) o dziwo nie narzekał na samo ściskanie.
Jakby nie było będzie dobrze,, trzymam kciuki.
 
Ja bardzo chciałam zeby mąż był przy porodzie...chciałam żeby wiedział jak to jest..bo zawsze twierdził "..ze poród to nic takiego " :) A tu niespodzianka...mało nie zszedł na zawał :)) na samym poczatku był bardzo pomocny...podawał wode ..masował plecki,poprawiał poduszke,trzymał za rękę,pilnował gdy skończyła sie kroplówka..wołąl pielegniarke gdy cos się działo..jednak gdy sytuacja zaczynała byc poważna a ból nie do zniesienia..jego obecnosc mnie denerwowała ... pielegniarka zauważyła ,że w momencie najgorszego cierpienia ...nadgorliwośc mnie strasznie stresuje Miała racje...miał wrócić przeciąć pepowine...jednak nie zdąrzył bo zabrali mnie na cesarke ...Wszytsko zależy od kobiety...niektóra woli w swym bólu być sama...u mnie nie dośc ,że na sali był mąż to na korytarzu stała w pełnej gotowości mama i przyjaciółka! Zdecydowanie za dużo dobroci...
 
Mój M. był przy mojej cesarce. Bardzo się bałam porodu. Gdyby go nie było, miałabym wrażenie, że jestem całkowicie sama. Poza tym on jest 'współwinny' naszej Kruszynki ;)
 
Drogie Panie;]
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi po których wnioskuję, że raczej wszystko co będę robił będzie bardziej intuicyjne i spontaniczne, niż przemyślane.
W każdym razie zrobię wszystko, żeby ulżyć trochę mojej Kuleczce ;]
Pozdrawiam
 
Widzę, że zdecydowana rodzi/rodziła z mężem. Ja niestety się w tym gronie nie znajdę, gdyż rozstałam się z ojcem dziecka... Nie to, żebym rozpaczała z tego powodu, ale martwi mnie to, że lekarze/położne/pielęgniarki inaczej podchodzą do dziewczyn rodzących samych, czyli (z tego co słyszałam) są bardziej olewane. I właśnie to mnie przeraża. Poród to będzie dla mnie wielka niewiadoma również dlatego, że nie mogę chodzić do szkoły rodzenia. Nie mniej jednak podzielę się z wami wrażeniami za 3 miesiące ;)
 
Ja też chcę rodzić z mężem. I na szczęście on też tego chce :) Wiele lat temu myślałam, ze będę chciała przejść przez to sama, teraz uważam, że wsparcie bliskiej osoby jest w takim momencie ważne. Gdybym nie miała męża - pewnie poprosiłabym o wsparcie przyjaciółkę, albo mamę.
Gdyby cokolwiek się działo nie tak, wiem, że mój mąż stanie na głowie, żeby mi pomóc i potrafi się zachować w stresującej sytuacji, szybko podejmować decyzję - więc w razie czego pogoni lekarza albo położną ;)
 
Drogie Panie;]
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi po których wnioskuję, że raczej wszystko co będę robił będzie bardziej intuicyjne i spontaniczne, niż przemyślane.
W każdym razie zrobię wszystko, żeby ulżyć trochę mojej Kuleczce ;]
Pozdrawiam

Słuchaj tego, co Twoja kobieta mówi i będzie ok:-), nawet jak na Ciebie nakrzyczy i każe spadać:-D:-D:-D;-).
 
reklama
Widzę, że zdecydowana rodzi/rodziła z mężem. Ja niestety się w tym gronie nie znajdę, gdyż rozstałam się z ojcem dziecka... Nie to, żebym rozpaczała z tego powodu, ale martwi mnie to, że lekarze/położne/pielęgniarki inaczej podchodzą do dziewczyn rodzących samych, czyli (z tego co słyszałam) są bardziej olewane. I właśnie to mnie przeraża. Poród to będzie dla mnie wielka niewiadoma również dlatego, że nie mogę chodzić do szkoły rodzenia. Nie mniej jednak podzielę się z wami wrażeniami za 3 miesiące ;)
To może chociaż przyjaciółka lub mama? Jeśli boisz się sama to zawsze będzie ci raźniej jak masz kogoś przy sobie. Nadal jest dużo kobiet które rodzą same wiec to nie do końca tak jak piszesz ale na pewno raźniej jest z kimś kto w razie czegoś pomoże.
Powodzenia.
 
Do góry