- Dołączył(a)
- 18 Czerwiec 2009
- Postów
- 1
Witam Ja rodziłam w tym Szpitalu w Listopadzie 2008 rokuJestem
zadowolona iż nie chodziłam do żadnego lekarza tam pracującego tylko
do MysłowicZdecydowałam sie tam rodzic bo mieszkam w Sosnowcu i
szwagierka tam rodziła trzy razy i za każdym razem była zadowolona
Trafiłam o 3:30 bo odeszły mi wody pierwsza ciąża pierszy poród szok
totalny szok przyjeła mnie polożna połozyła na łózko zrobiła KTG
zawołała lekarza było wszystko ok a zaczełam rodzić 4 tygodnie przed
terminem(połozna młodziutka dziwczyna chyba już troche zmeczona po
nocce ale wmiare sympatyczna spytała o wszystkie potrzebne
informacje i kazała przejśc na sale porodowa fakt rodzi się w sali
gdzie są dwa łóżka które dzieli parawan,po jej zmianie czyli po 7
przyszła bardzo sympatyczna,miła położna która ma podejscie do
rodzacej chyba sama wie co to jest za ból zresztą ja do 8:30 miałam
takie skórcze jakbym miesiaczke miała dostac więc sobie myśle jak to
ma byc poród to moge rodzic i rodzić.O 6:30 miałam rozwarcie na 3
palce o 7:00 juz na 4 palce więc połozna mówiła,że bardzo szybko to
u mnie idzie jak na piewrszy poródale o 8:30 już nie było mi tak do
śmiechu bo zaczeło boleć jak nie wiem co myślałam,że rułke od łózka
wyrwe ale połózna była przy mnie i mówiła jak oddychac jak sie
połóżyc co robic aby było lżej lekarz przychodził co jakiś czas i
pytał co sie dzieje i jak idzie ale co to był za lekarz to nie
powiem bo ich nie znałam,męczyłam się to fakt mój mąż nie chciał byc
przy porodzie ale czekał na korytarzu i wszystko słyszał była ze mna
siostra za co jestem jej bardzo wdzięczna bo to super sprawa jak
jest ktoś przy Tobie trzyma Cie za ręke podaje szklanke wody ociera
czoło.Podawano mi jakies zastrzyki w plecy ale myśle,że były to
zastrzyki na przyspieszenie akcji ale nic o nich nie mówiłam sama
połozna mi je podawała dostałam chyba ze dwa ale zmierzając do końca
bo Was za nudze to o 11:15 uodziłam córeczke Zosie położno Mi ją na
piersi i to był tak cudowny moment,że całego bólu już nie pamietałam
wzieli ją do ważenia,ważyła 2900 mierzyła 53 cm dostała 10 punktów
chodz urodziła się 4 tygodnie wczesniej.Po wszystkim przyszedł
lekarz wypchnął łozysko zszył krocze i to było wszystko na porodówce
przewieziono mnie na korytarz tam dostałam zupke poleżałam tam z 20
minut a potem przewieziono na sale gdzie siostry przyniosły Mi
mojego aniołka.W ramach wdzięczności z ataką opieke na porodówce mąż
zaniusł położnej kawe czekolade itp bardzo dziękowała i mówiła niech
sie malutka zdrowo chowa.Na noworodkach nie było juz tak bardzo miło
nie wszystkie siostry był przyjemne ale dało sie przezyć.Lezałam w
tym szpitalu 7 dni dlatego,że Moje maleństwo dosało w trzeciej dobie
silnej żółtaczki i musiała byc naświetlana leżała pod lampami w
inkubatorze ale miałąm ją cały czas przy sobie na sali.z karmieniem
tez nie miałąm problemu bo piła i zreszta pije pięknie,pielegniarki
i bardzo sympatyczne salowe sie śmiały,że Zosieńka to mała
stroinisia już się opalaAle tak czy siak bardzo mile wspominam ten
czas który tam spędziłam i bardzo bardzo polecam ten szpital bo
można powiedzieć,żę naprawde rodzi sie tam po ludzku i jak bede w
kolejnej ciąży to się nie zawacham aby tam rodzićPrzepraszam,że
się tak rozpisałam ale o tych przeżyciach można pisac i pisać
Pozdrawiam a i nie bójcie sie porodu bo to nic strasznego zreszta
kobieta jest do tego stworzona a jak zobaczycie to maleństwo to
wszystko minie Moja Zosieńka ma juz 7 miesiecy i nawet nie wiem
kiedy ten czas minąłWiec trzymam kciuki za wszystkie mające rodzić
mamuskiPozdrawiam
zadowolona iż nie chodziłam do żadnego lekarza tam pracującego tylko
do MysłowicZdecydowałam sie tam rodzic bo mieszkam w Sosnowcu i
szwagierka tam rodziła trzy razy i za każdym razem była zadowolona
Trafiłam o 3:30 bo odeszły mi wody pierwsza ciąża pierszy poród szok
totalny szok przyjeła mnie polożna połozyła na łózko zrobiła KTG
zawołała lekarza było wszystko ok a zaczełam rodzić 4 tygodnie przed
terminem(połozna młodziutka dziwczyna chyba już troche zmeczona po
nocce ale wmiare sympatyczna spytała o wszystkie potrzebne
informacje i kazała przejśc na sale porodowa fakt rodzi się w sali
gdzie są dwa łóżka które dzieli parawan,po jej zmianie czyli po 7
przyszła bardzo sympatyczna,miła położna która ma podejscie do
rodzacej chyba sama wie co to jest za ból zresztą ja do 8:30 miałam
takie skórcze jakbym miesiaczke miała dostac więc sobie myśle jak to
ma byc poród to moge rodzic i rodzić.O 6:30 miałam rozwarcie na 3
palce o 7:00 juz na 4 palce więc połozna mówiła,że bardzo szybko to
u mnie idzie jak na piewrszy poródale o 8:30 już nie było mi tak do
śmiechu bo zaczeło boleć jak nie wiem co myślałam,że rułke od łózka
wyrwe ale połózna była przy mnie i mówiła jak oddychac jak sie
połóżyc co robic aby było lżej lekarz przychodził co jakiś czas i
pytał co sie dzieje i jak idzie ale co to był za lekarz to nie
powiem bo ich nie znałam,męczyłam się to fakt mój mąż nie chciał byc
przy porodzie ale czekał na korytarzu i wszystko słyszał była ze mna
siostra za co jestem jej bardzo wdzięczna bo to super sprawa jak
jest ktoś przy Tobie trzyma Cie za ręke podaje szklanke wody ociera
czoło.Podawano mi jakies zastrzyki w plecy ale myśle,że były to
zastrzyki na przyspieszenie akcji ale nic o nich nie mówiłam sama
połozna mi je podawała dostałam chyba ze dwa ale zmierzając do końca
bo Was za nudze to o 11:15 uodziłam córeczke Zosie położno Mi ją na
piersi i to był tak cudowny moment,że całego bólu już nie pamietałam
wzieli ją do ważenia,ważyła 2900 mierzyła 53 cm dostała 10 punktów
chodz urodziła się 4 tygodnie wczesniej.Po wszystkim przyszedł
lekarz wypchnął łozysko zszył krocze i to było wszystko na porodówce
przewieziono mnie na korytarz tam dostałam zupke poleżałam tam z 20
minut a potem przewieziono na sale gdzie siostry przyniosły Mi
mojego aniołka.W ramach wdzięczności z ataką opieke na porodówce mąż
zaniusł położnej kawe czekolade itp bardzo dziękowała i mówiła niech
sie malutka zdrowo chowa.Na noworodkach nie było juz tak bardzo miło
nie wszystkie siostry był przyjemne ale dało sie przezyć.Lezałam w
tym szpitalu 7 dni dlatego,że Moje maleństwo dosało w trzeciej dobie
silnej żółtaczki i musiała byc naświetlana leżała pod lampami w
inkubatorze ale miałąm ją cały czas przy sobie na sali.z karmieniem
tez nie miałąm problemu bo piła i zreszta pije pięknie,pielegniarki
i bardzo sympatyczne salowe sie śmiały,że Zosieńka to mała
stroinisia już się opalaAle tak czy siak bardzo mile wspominam ten
czas który tam spędziłam i bardzo bardzo polecam ten szpital bo
można powiedzieć,żę naprawde rodzi sie tam po ludzku i jak bede w
kolejnej ciąży to się nie zawacham aby tam rodzićPrzepraszam,że
się tak rozpisałam ale o tych przeżyciach można pisac i pisać
Pozdrawiam a i nie bójcie sie porodu bo to nic strasznego zreszta
kobieta jest do tego stworzona a jak zobaczycie to maleństwo to
wszystko minie Moja Zosieńka ma juz 7 miesiecy i nawet nie wiem
kiedy ten czas minąłWiec trzymam kciuki za wszystkie mające rodzić
mamuskiPozdrawiam