reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Podziel się historią

Tam jest bardzo cienka skóra. Po dobrym zszyciu nic nie czuć a nawet pokusiła bym się o stwierdzenie że nie widać. Bo praktycznie nie ma blizny.

Napisane na D6603 w aplikacji Forum BabyBoom
No tak, tylko ze to nie jest do końca prawda. To ze tak było w waszym przypadku, nie znaczy ze zwasze tak jest. Ja mialam naciecie przy pierwszym a przy drugim porodzie popekalam. Naciecie było najbardziej bolesne z całego porodu, jak najbardziej została blizna. Pękania nie czułam i blizny nie ma.
 
reklama
Ja niestety musiałam zgłosić się do szpitala ponieważ mała nie chciała sama wyjść , w sumie chyba przez mój strach i blokadę psychiczną przed porodem :) Termin miałam na 27 kwietnia, 4 maja zgłosiłam się do szpitala , jeszcze tego samego dnia ordynator mnie przebadał i powiedział że za moją zgodą chcieli by jutro zrobić indukcje porodu . Przenieśli mnie na sale przedporodową i o 5 rano następnego dnia podłączyli pod kroplówkę. W między czasie dostałam kilka zastrzyków. Nic się niestety nie działo. Zadecydowali, że przebiją pęcherz płodowy. No i zrobili to równo o o godzinie 10 . Wtedy się zaczęła jazda :) Ból był nie do wytrzymania. Miałam skurcze z kroplówki które trwały około minute i pojawiały się dosłownie co 2-3 minuty . Na dodatek mdliło mnie, było mi słabo i byłam otępiała. Położna cały czas mi powtarzała że to nie są bóle porodowe tylko oksytocynowe , ale że może macica załapie. Pamiętam tą ulgę kiedy odpinano mnie od kroplówki jak musiałam iść do łazienki, wtedy też pojawiały się skurcze ale były zupełnie inne, bolesne, ale takie naturalne, nudności od razu mijały a ja mogłam myśleć trzeźwo. Pomimo moich męczarni rozwarcie było jedynie na dwa palce i nic nie chciało drgnąć dalej. Całe szczęście przyszła inna położna na drugą zmianę i powiedziała mi że nie zapowiada się że urodzę naturalnie i żebym się nie męczyła dłużej lepiej powiedzieć lekarzowi że akcja skurczowa ustała i już nie jest tak bolesna. Tak więc zacisnęłam zęby i tak zrobiłam. O 17 zadecydowano cesarkę a o 17:25 Laura była cała i zdrowa na świecie :)
Wiem , że ból po cesarce był okropny, ale go nie pamiętam chociaż minęło dopiero 4 miesiące. :) Za to ból z kroplóweczki na pewno będzie mnie jeszcze długo prześladował. :)
 
Mam pytanie. 3 lata temu rodziłam sn i zostałam nacięta. Bardzo źle, w zasadzie do samego odbytu, nawet mądra pani doktor nie trafiła w skurcz i czułam każdy mm nacięcia. Rane szyli od godz 15 do 18... Na prawdę cierpiałam przeokropnie, miesiąc na pupie nie usiadłam :( W styczniu czeka mnie drugi pród i moje pytanie brzmi:
Czy są jakieś Panie, które nie wyraziły zgody na nacinanie przy drugim porodzie?
Czy naturalne pęknięcie może boleć podobnie, czy któraś z Pań ma porównanie ? Bardzo proszę o odpowiedź, martwię się, nie boję się porodu ale to nacinanie mnie przeraża, a wydaje mi się, że naturalne pęknięcie, nawet jeśli ma się pojawić, to raczej nie tak wielkie jak to co zrobili mi ostatnio :( Pozdrawiam
 
Mam pytanie. 3 lata temu rodziłam sn i zostałam nacięta. Bardzo źle, w zasadzie do samego odbytu, nawet mądra pani doktor nie trafiła w skurcz i czułam każdy mm nacięcia. Rane szyli od godz 15 do 18... Na prawdę cierpiałam przeokropnie, miesiąc na pupie nie usiadłam :( W styczniu czeka mnie drugi pród i moje pytanie brzmi:
Czy są jakieś Panie, które nie wyraziły zgody na nacinanie przy drugim porodzie?
Czy naturalne pęknięcie może boleć podobnie, czy któraś z Pań ma porównanie ? Bardzo proszę o odpowiedź, martwię się, nie boję się porodu ale to nacinanie mnie przeraża, a wydaje mi się, że naturalne pęknięcie, nawet jeśli ma się pojawić, to raczej nie tak wielkie jak to co zrobili mi ostatnio :( Pozdrawiam
Nie rodzilam aczkolwiek z racji zawodu bylam przy kilku porodach i powiem szczerze... jezeli jest wybor naciecie a pęknięcie to wszystkim doradzam lepiej zeby was nacieli... z tego względu ze nacięcie - prawidłowo wykonane- przebiega pod skosem... A pęknięcie głównie przebiega w kierunku odbytu co grozi pęknięcie odbytu A w związki z tym operacja i wyciągnięcie Stomii..

Napisane na SM-G357FZ w aplikacji Forum BabyBoom
 
Nie rodzilam aczkolwiek z racji zawodu bylam przy kilku porodach i powiem szczerze... jezeli jest wybor naciecie a pęknięcie to wszystkim doradzam lepiej zeby was nacieli... z tego względu ze nacięcie - prawidłowo wykonane- przebiega pod skosem... A pęknięcie głównie przebiega w kierunku odbytu co grozi pęknięcie odbytu A w związki z tym operacja i wyciągnięcie Stomii..

Napisane na SM-G357FZ w aplikacji Forum BabyBoom

Więc lepiej przecierpieć... Nie rozumiem dlaczego wszystkie Panie piszą , że nacięcie nie boli :( Dla mnie to był najgorszy moment w życiu. Mam bardzo wysoki próg bólu, nie boję sie wcale, zęby wyrywam nawet bez znieczulenia i pierwszy raz czuję strach przed bólem. A czy nie ma możliwości znieczulenia tych miejsc w celu nacięcia? Albo jakoś zastrzec sobie żeby nacinał mnie doświadczony lekarz, a nie taka młoda Pani, czy taka uwaga będzie nie na miejscu?
 
Więc lepiej przecierpieć... Nie rozumiem dlaczego wszystkie Panie piszą , że nacięcie nie boli :( Dla mnie to był najgorszy moment w życiu. Mam bardzo wysoki próg bólu, nie boję sie wcale, zęby wyrywam nawet bez znieczulenia i pierwszy raz czuję strach przed bólem. A czy nie ma możliwości znieczulenia tych miejsc w celu nacięcia? Albo jakoś zastrzec sobie żeby nacinał mnie doświadczony lekarz, a nie taka młoda Pani, czy taka uwaga będzie nie na miejscu?

Podczas gojenia sie tej rany miałam ogromną depresję, nie czułam się jak kobieta, nie cieszyłam się macierzyństwem, przez miesiąc leżałam w łóżku i płakałam a mąż tylko podkładał mi syna do cycka. Do tej pory mam ogromne kompleksy i nie pozwalam się tam dotknąć mężowi, bo blizna jest nadal widoczna i wyczuwalna.
 
dwa porody i dwa nacięcia pierwszego nie poczułam przy drugim chcieli chronić krocze ale zaczęłam pękać po obu bolała rana ok 2 tygodnie z tym, że przy drugim porodzie było nacięcie mniejsze a jedyne co poczułam to uszczypnięcie
 
Mam pytanie. 3 lata temu rodziłam sn i zostałam nacięta. Bardzo źle, w zasadzie do samego odbytu, nawet mądra pani doktor nie trafiła w skurcz i czułam każdy mm nacięcia. Rane szyli od godz 15 do 18... Na prawdę cierpiałam przeokropnie, miesiąc na pupie nie usiadłam :( W styczniu czeka mnie drugi pród i moje pytanie brzmi:
Czy są jakieś Panie, które nie wyraziły zgody na nacinanie przy drugim porodzie?
Czy naturalne pęknięcie może boleć podobnie, czy któraś z Pań ma porównanie ? Bardzo proszę o odpowiedź, martwię się, nie boję się porodu ale to nacinanie mnie przeraża, a wydaje mi się, że naturalne pęknięcie, nawet jeśli ma się pojawić, to raczej nie tak wielkie jak to co zrobili mi ostatnio :( Pozdrawiam
Jak trafisz na dobra położna podczas porodu to jest szansa ze ani nie będziesz nacinana ani nie pękniesz - tylko rozmasuje Cie. Masaż w trakcie porodu nie należy do najprzyjemniejszych bo boli ale dzięki temu uratuje przed nacinaniem. Ja przy pierwszym porodzie byłam nacięta na ok 8 szwów - na szczescie nacieli mnie podczas skurczu wiec nawet nie widziałam ze byłam nacięta. Drugi porod dzięki wspaniałej położnej odbyl się bez dodatkowego szycia ;) trzeci porod niestety CC - i to największy błąd mojego życia - na całe szczęście dzieci (bo blizniaki) są zdrowe - ale nie polecam nikomu CC.

Opisując krótko wszystko co przeszłam - pierwszy porod 2011 - ponad 12 godzin męczarni, znikające skurcze, lub skurcze sięgające 170% - ból i zmęczenie - bo na porodowke trafiłam wieczorem a urodziałam po 9 rano. Ból po nacięciu naszczęście nie trwał długo - siadalam po ok tyg ale ból podczas skurczy i samego porodu targal moim ciałem jeszcze dobrze z pół roku po porodzie. Drugi porod - 2014- o ok 10 rano odszedł mi czop, o ok 12.30 pojechałam do położnej na ktg (nie pokazało ani jednego skurczu a były już co ok 5 min) po czym pojechałam na obiad (pamietając zmęczenie i głód poprzedniego porodu ;) ) I ok 14.15 trafiłam na porodowke, a o 16.12 na świecie był moje drugie maleństwo - takiego porodu życzę każdej - skurcze na poziomie 60 - delikatne a jednak wystarczające do porodu druga faza aż 8 min i ulga ;) trzeci porod jak juz wspomniałam wcześniej CC - za namową lekarzy na oddziale patologii - leżałam z powodu cholestazy, która z początku z powodu niskich wyników lekarze delikatnie mówiąc olali -aspat ok 60 alat ok 80 fosfataza ok 200 - z takimi wynikami wylądowałam w piątek w szpitalu ( bo nie mogłam poradzić sobie ze świadem rąk i nóg - masakra) i teoretycznie dostałam leki - w sobotę dr na obchodzie mnie wyśmiał ze z takimi wynikami to nie powinnam nic czuć. Super.... w poniedziałek miałam wyniki powtórzone i co się okazało aspat 150 alat ponad 300 i dopiero załączyli mi leki bo co się okazało wcześniej dostawałam tylko hepatil.... fuck - byłam wściekła jak nie wiem co... ech szpitale. We wtorek zaczęłam tez odczuwać coraz bardziej regularne choć na szczęście delikatne skurcze - w środę mieli mi powtórzyć badania - ale ordynator który był na obchodzie podczas porannego badania ktg ( nie wykazało żadnego skurczu) zauważył ze brzuch spina mi się co ok 5 min (36+3 tc ) i wziął mnie na badania i okazalo sie ze mam 4.5 cm rozwarcia i wyczuwalna główkę. No to szybka decyzja i cięcie. O 12.29 urodził się syn o 12.31 córka. Mnie pozszywali i odstawili do pokoju po. Dzieci z racji wczesniactwa zabrali na obserwacje. Po 8 godz miałam wstać - jednak po ok 6 mój brzuch zaczął rosnąć - krwiak - rosnący w takim tempie ze o 22 mój brzuch wyglądał jak by znów były w nim dzieci - ponownie na stół. Reoperacja trwała ok 3 godz. A mój brzuch,krocze i uda fioletowe były przez ponad tydzień :( postawili mnie na nogi o ok 20 następnego dnia, po czym żeby było mało kolejnego dnia miałam zator plucny - przyczyną - nieznana, ale to nadal nie wszystko - jeszcze pojawił się popunkcyjny ból głowy - rezonans głowy nic nie wykazał - zrobili mi zatem łate. Ech najgorszy mój porod... a do siebie dochodziłam ponad 2 miesiące... Wiec szczerze podziwiam kobiety które na własne życzenie idą na cc - po sn pomimo nie możności siedzenia przez czas jakiś człowiek szybciej odzyskuje siły. Po pierwszym biegałam po ok 3 godzinach po drugim chcialam iść do syna bo wzięli go na oddział noworodkowy zaraz po ale kazali mi 2 godz leżeć wiec poszłam po 2 godz.

Ale się rozpisałam ;)
 
reklama
Jak trafisz na dobra położna podczas porodu to jest szansa ze ani nie będziesz nacinana ani nie pękniesz - tylko rozmasuje Cie. Masaż w trakcie porodu nie należy do najprzyjemniejszych bo boli ale dzięki temu uratuje przed nacinaniem. Ja przy pierwszym porodzie byłam nacięta na ok 8 szwów - na szczescie nacieli mnie podczas skurczu wiec nawet nie widziałam ze byłam nacięta. Drugi porod dzięki wspaniałej położnej odbyl się bez dodatkowego szycia ;) trzeci porod niestety CC - i to największy błąd mojego życia - na całe szczęście dzieci (bo blizniaki) są zdrowe - ale nie polecam nikomu CC.

Opisując krótko wszystko co przeszłam - pierwszy porod 2011 - ponad 12 godzin męczarni, znikające skurcze, lub skurcze sięgające 170% - ból i zmęczenie - bo na porodowke trafiłam wieczorem a urodziałam po 9 rano. Ból po nacięciu naszczęście nie trwał długo - siadalam po ok tyg ale ból podczas skurczy i samego porodu targal moim ciałem jeszcze dobrze z pół roku po porodzie. Drugi porod - 2014- o ok 10 rano odszedł mi czop, o ok 12.30 pojechałam do położnej na ktg (nie pokazało ani jednego skurczu a były już co ok 5 min) po czym pojechałam na obiad (pamietając zmęczenie i głód poprzedniego porodu ;) ) I ok 14.15 trafiłam na porodowke, a o 16.12 na świecie był moje drugie maleństwo - takiego porodu życzę każdej - skurcze na poziomie 60 - delikatne a jednak wystarczające do porodu druga faza aż 8 min i ulga ;) trzeci porod jak juz wspomniałam wcześniej CC - za namową lekarzy na oddziale patologii - leżałam z powodu cholestazy, która z początku z powodu niskich wyników lekarze delikatnie mówiąc olali -aspat ok 60 alat ok 80 fosfataza ok 200 - z takimi wynikami wylądowałam w piątek w szpitalu ( bo nie mogłam poradzić sobie ze świadem rąk i nóg - masakra) i teoretycznie dostałam leki - w sobotę dr na obchodzie mnie wyśmiał ze z takimi wynikami to nie powinnam nic czuć. Super.... w poniedziałek miałam wyniki powtórzone i co się okazało aspat 150 alat ponad 300 i dopiero załączyli mi leki bo co się okazało wcześniej dostawałam tylko hepatil.... fuck - byłam wściekła jak nie wiem co... ech szpitale. We wtorek zaczęłam tez odczuwać coraz bardziej regularne choć na szczęście delikatne skurcze - w środę mieli mi powtórzyć badania - ale ordynator który był na obchodzie podczas porannego badania ktg ( nie wykazało żadnego skurczu) zauważył ze brzuch spina mi się co ok 5 min (36+3 tc ) i wziął mnie na badania i okazalo sie ze mam 4.5 cm rozwarcia i wyczuwalna główkę. No to szybka decyzja i cięcie. O 12.29 urodził się syn o 12.31 córka. Mnie pozszywali i odstawili do pokoju po. Dzieci z racji wczesniactwa zabrali na obserwacje. Po 8 godz miałam wstać - jednak po ok 6 mój brzuch zaczął rosnąć - krwiak - rosnący w takim tempie ze o 22 mój brzuch wyglądał jak by znów były w nim dzieci - ponownie na stół. Reoperacja trwała ok 3 godz. A mój brzuch,krocze i uda fioletowe były przez ponad tydzień :( postawili mnie na nogi o ok 20 następnego dnia, po czym żeby było mało kolejnego dnia miałam zator plucny - przyczyną - nieznana, ale to nadal nie wszystko - jeszcze pojawił się popunkcyjny ból głowy - rezonans głowy nic nie wykazał - zrobili mi zatem łate. Ech najgorszy mój porod... a do siebie dochodziłam ponad 2 miesiące... Wiec szczerze podziwiam kobiety które na własne życzenie idą na cc - po sn pomimo nie możności siedzenia przez czas jakiś człowiek szybciej odzyskuje siły. Po pierwszym biegałam po ok 3 godzinach po drugim chcialam iść do syna bo wzięli go na oddział noworodkowy zaraz po ale kazali mi 2 godz leżeć wiec poszłam po 2 godz.

Ale się rozpisałam ;)
O matko masakra :( Najważniejsze, że maleństwa zdrowe. Nie zdecydowałabym sie z własnej woli na cc,
gratuluje siły na to wszystko :)
 
Do góry