Witajcie.
Miesiąc temu poroniłam bliźnięta w 7 tygodniu ciąży, mam 34 lata, jedną wspaniałą córeczkę, bardzo chciałam urodzić te dzięciątka, to był straszny cios. Zamknęłam ten temat głęboko w sobie, z nikim nie chcę o tym rozmawiać i robię wszystko by nie myśleć o macierzyństwie, siebie mając za wadliwy egzemplarz, który zawinił. I teraz, zupełnie przez przypadek, czytam ten wątek i wszystko do mnie powraca, do mnie złej, zgorzchniałej, to ciepło, ta troska, ta chęć narodzenia dzieciątka i otoczenia go opieką, czytam że Wy też to przeżyłyście, i może nawet zaczynam mieć nadzieję.
Pozdrawiam Was ciepło
Miesiąc temu poroniłam bliźnięta w 7 tygodniu ciąży, mam 34 lata, jedną wspaniałą córeczkę, bardzo chciałam urodzić te dzięciątka, to był straszny cios. Zamknęłam ten temat głęboko w sobie, z nikim nie chcę o tym rozmawiać i robię wszystko by nie myśleć o macierzyństwie, siebie mając za wadliwy egzemplarz, który zawinił. I teraz, zupełnie przez przypadek, czytam ten wątek i wszystko do mnie powraca, do mnie złej, zgorzchniałej, to ciepło, ta troska, ta chęć narodzenia dzieciątka i otoczenia go opieką, czytam że Wy też to przeżyłyście, i może nawet zaczynam mieć nadzieję.
Pozdrawiam Was ciepło