Hej dziewczyny , kope lat....
Długo mnie nie było, ale i u nas matrakcyjnie było w ostatnich dniach więc na necik czasu nie stykło. Najpierw Ł. miał urlop i mimo, że w Opolu dość intensywnie go spędziliśmy, potem zjechało tsunami, tfu teściowa więc od tygodnia robię za szofera wożę i odbieram Hanię z audiencji u babci

.
No i moje dziecię awansowało z niemowlaka na juniora, a chociaż u nas grono gości solenizantki niezbyt wielkie to jednak wyszła dwudniowa impreza. W czwartek dla rodzinki a w piątek dla znajomych z dziećmi. Pierwsza tura roczku przeszła spokojnie, choć radośnie. Druga tura odbyła się jeszcze bardziej radośnie, ale spokojną ja nazwać nie można. Pomijając dorosłych było w sumie 5 dzieci, a najstarsze miało 2 latka;-) Dom jakoś tak szybko przestał znajomie wygladać, impreza siłą rzeczy odbyła się w podgrupach ( w poszukiwaniu zaginionej pociechy), ale dzieciaki miały tak ubawione minki i tyle frajdy,że mus jabłkowy wsmarowany w ściany to detal prawie bez znaczenia.
Jestem z siebie bezgranicznie dumna, bo generalnie to ja jestem noga kulinarna a stoły sie uginały i goście objadali( nie tylko z uprzejmości

). W sumie ciężkie to było do zorganizowania, ale przy pomocy Ł. naprawdę fajnie wyszło a Hani chyba nigdy nie widziałam tak zanoszącej się śmiechem. I w ogóle jakoś magiczna data ten roczek bo od dwóch dni moje dziecko jest chodzącym aniołem. Nie zapłakało ani razu , je łyżeczka ( tfu tfu przez lewe ramię), zasypia sama i szybciutko, śpi całe noce.....
Dział marketingowy jakiś czy co???;-);-);-)
Rubi, toć trza było pisać że nie masz mercedesa to bym podjechała swoim pod dom i użyczyła. Ale skoro już jutro będziesz miała Roanową brykę to czekam na cynk i ruszamy na ZWMowskie " planty"

Co do cyckowania a apetytu.... Ja nie jadłam, ja żarłam. A jak nie żarłam to piłam. A to wszystko z Hanią na cycu, bo mlekopijca na początku ze mnie nie schodził. A dziś mogę się pochwalić 22 kilo mniej w stosunku do zeszłego roku



Pamiętaj, że tak długo jak karmisz organizm zatrzymuje 5-10 kilo jako rezerwy dla dzieciątka, ale po odstawieniu od cyca schodzi samo.
Co do diety....pamiętam jak nasza wspólna p. dr alergolog tłumaczyła mi, że nie powinno się odstawiać pokarmów profilaktycznie, tylko po pierwszych objawach niepokojących. Jak się przyznałam dr. Ż , że żyłam o gotowanym indyku i ryżu to dostałam ochrzan , że so bie zdrowie rujnuję i dzieciaka wyjaławiam wystawiając go ( o ironio) na ryzyko alergii. Zresztą przykładem niech będą osławione truskawki i pomidory. W każdej książce wymienia się je ( obok mleka) jako największych winowajców, a znam przynajmniej 5 dzieci które w ogóle na te produkty nie reagowały. Ja bym odstawiała po kolei to na co Monisia źle reaguje. Wprawę w prowadzeniu kajecika z produktami zakazanymi już masz, więc szybko wyłapiesz co powoduje problemy a co nie... Pamiętaj, że jesteś po cesarce , osłabiona upływem krwi i karmisz.... Przy takiech obciążeniach i diecie ryżowo- kurakowej anemia może wystąpić....
Co do nauczycielskich perypetii to włączam się w temat. Uwielbiam uczyć, w przeważającej większości uważam naszą młodzież za inteligientnych i wartościowych , lubię spędzać z nimi czas i ich słuchać. Lubię patrzeć jak im się oczy coraz większe ze zdumienia robią kiedy coś im opowiadam. Lubię kiedy komentują po swojemu, jak rozumieją. Czyli jestem nauczycielem. Ale nauczycieli i dyrekcji( różnych) nie trawię strasznie. Nie znam grupy ludzi o bardziej zawistnym, mściwym, fałszywym, wszystkowiedzącym charakterze. Do szału doprowadza mnie pokój nauczycielski jako jaskinia plotek i zła( może to wina sfeminizowania zawodu?). Nieznoszę karty nauczyciela jako gwarancji praw i przywilejów dla obiboków. I nie szanuję dyrektorów, bo oni zazwyczaj nie szanują swoich własnych pracowników. Oczywiście uogólniłam. Są fantastycznie nauczyciele , zarówno jako belfrzy jak i zwykli ludzie. Są dyrektorzy- autorytety moralne i zawodowe. Statua Wolności też jest- a to, że ja jej na własne oczy nie widziałam nie znaczy że nie istnieje:-):-):-)
Awans zawodowy mam w nosie, zrobiłam kontrakta i koniec. Do pracy i tak na razie nie wrócę, bo wszystko co bym zarobiła poszło by na nianię- a to bez sensu. Jestem w o tyle komfortowej sytuacji, że póki robie doktorat i uczelnia mi płaci kilka grosików za zajęcia jakieś tam pieniążki co miesiąc są- na pewno więcej niż zostało by mi z niani. I to jest dla nas czas żeby zmajstrować Antosia albo Emilkę, więc za rok chciałabym być już w ciąży. Ciekawe jak wyjdzie....
Oho, małżon wyraził zniecierpliwienie.... w wolnym tłumaczeniu" Zwolnij mi kompa, kobieto"



Jutro odpiszę reszcie, wybaczcie