Może któraś z mam mi doradzi lub chociaż doda otuchy. Mam 2,5miesiecznego synka, urodzony w 38+6 przez cesarskie cięcie ze wskazań na trombofilie, kilka mutacji, 4 wczesniejszejsze poronienia oraz doszła cukrzyca ciążowa. Dostał 10/10 w skali, miał wykonane w szpitalu usg brzucha, głowy i echo serca ze względu na cukrzyce ciążowa, wszystko w normie, jeden wylew 1stopnia skontrolowany. Przez 2 miesiące karmiłam piersią, później dokarmiałam Nan1 a teraz jesteśmy na samej już mieszance Nutramigen - prawie 3 tygodnie. Dziecko odkąd skończyło 3 tygodnie życia od rana do nocy płacze a właściwie krzyczy i wyje. We wszystkich badaniach pediatrycznych brak odchyleń (3roznych lekarzy) dziecko silne zdrowe. Jak tylko wyjdziemy z domu, jazda wózkiem i samochodem, wszelkie spotkania rodzinne i wypady za miasto- super, dziecko anioł. Noce przesypia z jedną pobudka koło 4-5 rano. Horror zaczyna się w domu, po przebudzeniu maluch ciagle płacze, płacz jest nie do ukojenia, mam wrażenie ze na rękach jest jeszcze bardziej intensywny, na brzuchu to samo, na boczku nie chce za długo leżeć, na macie poleży może 2 minuty i ryk, podczas przewijania i ubierania płacz, wannę i wodę akceptuje dopóki nie zostanie z jej wyjęty, w ręczniku płacz. Sąsiedzi przestali mówić nam dzień dobry (mieszkamy w bloku) albo pytają czy dziecko nie jest chore. Dodam, ze już raz była u nas policja… mały tak płakał 11h ze ktoś zadzwonił po interwencje, sprawdzili małego i pojechali. Syn jest nerwowy, zanosi się płaczem, rozkręca coraz bardziej, przestaje na minutkę lub dwie i dalej jazda… już nie wiem co mam robić, żeby był zadowolony. Uśmiecha się bardzo rzadko, czasem jeden, dwa uśmiechy do mnie lub taty jak wróci z pracy. Sprawia wrażenie dziecka cierpiącego. Bylismy u osteopaty- ten zalecił właśnie zmianę mleka, rozmasował brzuch, ponoć to było przyczyna, tydzień dziecko było trochę spokojniejsze a w tamtym tygodniu znowu wróciliśmy do normy- czyli krzyk przez cały dzień. Zalecono nam masowanie brzucha przed jedzeniem a po ciepły termofor. Osteopata powiedział, ze dziecko nie akceptuje dotyku, kazał podczas kąpieli stymulować go pocierając gąbkami o rożnej fakturze, tak robimy i to mu nie przeszkadza. Jest nam z mężem bardzo przykro, bo synek nie jest zainteresowany żadna grzechotką ani nie chce się przytulać czy poleżeć na nas czy obok, lepiej czuje się sam w swoim łóżeczku- tam płacz nie jest aż tak intensywny, co nie zmienia faktu, ze od 8:30 jak wstanie do 22:30 płacze non stop. Może któraś z mam przechodziła coś podobnego? Już nie wiem jak mam sobie poradzić z jego krzykiem, jestem już sflustrowana cała ta sytuacja, czekaliśmy na malucha 5lat a teraz mam wrażenie, ze jestem zła matka, bo nie umiem ukoić własnego dziecka. Byłam już u tylu lekarzy, żaden z nich nie widzi tu problemu zdrowotnego, sugerują kolki, oczywiście żadne krople nie pomagają, żadnej poprawy nie było, kazali odstawić. Co jeszcze mogę zrobić? Przeczekać? To już trwa tak długo, ze nie wiem jak dam radę. Przed zmiana mleka płacz był inny, bardziej bólowy, teraz jest to krzyk. Wydaje mi się, ze lekka poprawa była, robi kupki, problemów z gazami nie ma. Może sie nudzi? Nie wiem, wszystkie moje propozycje na nudę są odbierane z jeszcze większym wrzaskiem, pokazywanie kontrastowych książeczek, zabawek, grzechotek…nie interesuje go to. Dodam, ze synek ma asymetrię ulozeniowa, ale wodzi wzrokiem za mną i już jest niebo lepiej, bo przewraca główkę na te „gorsza” stronę, gdy ćwiczę z nim na przewijaku według tego co zaleciła fizjoterapeutka. Dodam, ze syn nie jest obtarty, w domu temperatura odpowiednia, nie za zimno, nie za ciepło. Na bujaku mamaroo poleży może z 5 minut pobuja sie i tez płacze… ja w tym czasie mam te 5 minut na toaletę. Tak to cały czas próbuje go uspokajać na milion sposób, przeczytałam już pół internetu i dwie książki, nie znalazłam rozwiązania, które by akceptował, żeby go uspokoić. Chyba najbardziej działa pozostawienie go samego w łóżeczku, poczekanie aż trochę sie uspokoi i danie smoczka, wtedy czasem zasypia w dzień, ale bardzo krótko lub czujnie (na noc śpi tez sam w łóżeczku w innym pokoju). Tak jak wyżej noce są spokojne, po kąpieli i jedzeniu potrafi przesypiac nawet 5-6h. Przepraszam za tak długi post, ale chciałam przedstawić moja sytuacje. Może ktoś poratuje dobra radą? Jestem wykończona psychicznie…. Czasem mam ochotę wyjść i nie wrócić, serce mi pęka, ze nie potrafię mu pomóc i nie umiem odczytywać jego potrzeb, nie mam pojęcia co mam robić, żeby go zadowolić i żeby nie płakał calutki dzień. Szkoda mi go, ze caly dzień sie meczy, aż wkoncu chyba pada ze zmęczenia na noc. Jest to dla mnie bardzo trudne, widzę, ze mąż tez powoli sie załamuje, bo na niego synek reaguje tak samo.
Pozdrawiam
Pozdrawiam