A no nie, ale dzien zaczal sie od cudownej owsianki z owocami, ktora to owsianka zatesknila za swiatlem slonecznym po 20 minutach -_-
Wiec siedze, pije herbate i zastanawiam sie co ze mnie zostanie po 1 trymstrze.....
Juz chudne. A niewiele w sumie mnie jest do chudniecia....
Blada jestem jak przescieradlo, sil mam mniej od mojego dziesieciolatka a weny do robienia czegokolwiek to juz w ogole znikoma ilosc. Zyje od wieczora do wieczora, staram sie nie skupiac na zadnych mozliwych komplikacjach, na tym, ile mi zostalo do nastepnego usg itd.
Jestem wystarczajaco wykonczona mdlosciami i wymiotami, zeby jeszcze sie dobijac cala reszta.
Na glowie mam teraz jak przetrwac z dwojka chlopakow i 150m2 domu oraz labradorem sama przez cale dnie podczas gdy maz non stop w pracy.
Nie mam chyba wystarczajaco energii psychicznej na masochistyczne dokladanie sobie mozliwych zmartwien.
Na usg widzialam zarodek o odpowiednich rozmiarach, w odpowiedniej wielkosci pecherzyku, z bijacym sercem. Objawy mam codziennie, czasem mocniejsze, czasem slabsze, ale sa. Nie mam krwawien, nie mam wysokiej goraczki, skurczy, omdlen. Wierze, ze fasolka kulturalnie rozwija sie tak, jak nalezy, i ze za te 5 tygodni pokaze sie w odpowiedniej formie i podczas badan genetycznych udowodni, ze mialam racje aby zaufac jej w kwestii rozwoju