reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Październikowe Mamy 2010

Dziulka bardzo podoba mi sie twoje podejście do tematu, my z M mamy bardzo podobne, może dlatego że mamy sporo znajomych, którzy mają dzieci w wieku 6 mies - 4 lata i jak widzimy niektóre zachowania to dramat, ja bym wysiadła nerwowo jakby moje dziecko się tak zachowywało. Dla kontrastu 2 rodziny znajomych, gdzie dzieci mają po ok 1,5 roku i od początku w domu panował jasny podział że rządzą rodzice a nie dziecko i maluchy chodzą "jak w zegarku", zasypiają ładnie w swoich łózeczkach, bez ryków i krzyków, nie ma absolutnie zadnych problemów z jedzeniem, babcie mają jasno powiedziane za mają sie nie mieszać w sposób wychowania i faktycznie nie robia tego, aż miło popatrzec jakie te rodziny są szczęśliwe, dzieci radosne, rodzice wypoczęci bo o 20:00 max dzieci juz w swoich łóżkach i oni czas mają dla siebie, żadnych problemów z wyjazdami na wakacje, jak przychodzą goście dzieci grzecznie bawia się z boku, jeszcze ani raz u jednych ani u drugich nie byłam świadkiem jakiejś histerii, a jak widze że cała rodzina biega 2 godziny za trzylatkiem, żeby zjadł 2 łyżki rosołu i matke wycięta totalnie bo dziecko po pierwsze śpi z rodzicami po drugie jak ma kaprys to skacze po łóżku do 3 w nocy to mnie słabi. Chcemy być rodzina szczęśliwą a nie wykończoną, trochę dyscypliny jeszcze nikomu nie zaszkodziło, poza tym małe dzieci wbrew pozorom lubią systematyczność i konsekwencje (np w spaniu, jedzeniu) bo czuja się bezpieczniej.

Co do odwiedzin po porodzie dobrze to rozwiązałaś z tym pół godziny do max godziny, kawa ciacho i cześć, tylko ja mam obawy bo nasze rodziny mieszkają daleko i przyjazd będzie się wiązał z dłuższym, minimum kilku godzinnym pobytem a ja po powrocie ze szpitala nie będę na to na pewno (choćby fizycznie) gotowa.
 
reklama
Moi teściowie też byli w miarę ok na początku, ale potem zaczęłam dostrzegać pewne wady. Raz się rozryczałam, bo teściowa wołała na obiad, a my nie poszliśmy od razu, więc wołając nas drugi raz już w miły sposób tego nie zrobiła. Powiedziałam, że ja nie będę jadła i miałam ochotę po prostu wyjść. Potem zauważyłam, że coś do niej mówię, a ona tak jakby w ogóle mnie nie słyszała i potem w ogóle o czymś innym mówiła, zaczynała inny temat i często do kogoś innego. Stwierdziłam, że ograniczam rozmowy. Później czułam się jeszcze bardziej wykluczona, bo większość rzeczy we swoim synem uzgadniała i od niego się dowiadywała. Jak się dowiedzieli o mojej ciąży to żadnych gratulacji nie było. Jak byłam w łazience to usłyszałam jak na ten temat mojego męża wypytuje, a do mnie ani słowa. Kiedyś jeździliśmy tam często, a teraz to raz na jakiś czas. Efa też radzę ograniczyć kontakty i myślę, że najbardziej zaboli ich to, że wnuczka nie będą widzieć. Ja mam taki zamiar zrobić z moimi rodzicami (a z nimi jeszcze mieszkamy, więc łatwe to nie będzie) z którymi chyba od marca słowa nie zamieniłam. Moja matka twierdzi, że jestem najgorsza w rodzinie i wszyscy się na mnie poznali i mnie nie lubią. Wg niej najlepiej powinnam siedzieć jak mysz pod miotłą, nie mieć własnego zdania, wykonywać polecenia i wszystko akceptować. A najlepsze to było to, że wymaga ode mnie szacunku do niej to mój mąż powiedział, że szanować trzeba człowieka i ona też powinna mnie szanować. Cyrk jak nie wiem.

Lolisza, Dziulka ja też po porodzie nie chciałam nikogo widzieć przez miesiąc i ręce kazałam myć. Jaka była obraza jak powiedziałam moim dziadkom, że na razie mają nie przyjeżdżać. A już najbardziej mi się nie podobało jak ktoś przychodził bez zapowiedzi. Oczywiście tylko z rodziny się tak zachowywali, bo wszyscy znajomi potrafili zadzwonić i zapytać kiedy mogą do nas wpaść lub czy w tym lub tamtym terminie mogą się pojawić. Rodzina w ogóle jakoś taktu nie ma. A moja matka oczywiście jak powiedziałam coś do ciotki, że czemu wcześniej nie dała znać, że chce przyjechać to stwierdziła (matka), że jestem wielka dama i anonsować pewnie jeszcze gości trzeba. Jakoś nie potrafili zrozumieć, że byłam po cc i potrzebowałam czasu na dojście do siebie i dostosowanie się do nowej sytuacji.
Śmiać mi się chciało jak wszyscy z mojej mieściny czy z rodziny uważali, że pewnie moja matka pomaga mi w zajmowaniu się synkiem, a prawda była zupełnie inna. Swojej matki nie dopuszczałam do wnuczka, bo nie uważam, żeby się do tego nadawała, a poza tym to cała śmierdzi fajkami i musiałaby się kąpać i zmieniać ubranie za każdym razem jak się zbliżałaby do wnuka, bo ja tego smrodu nie trawię.
I takim o to sposobem trzymam wszystkich na dystans. Czasami jest mi szkoda rodziców, ale nie ugnę się skoro oni w tym kierunku nie wykazują też tendencji. A moja matka to chyba jest najgorsza z tego towarzystwa, bo uważa, że to tylko ona ma rację i potrafi niejednokrotnie tak ubarwić sytuację, że coraz bardziej mam jej dość. Niektórzy nie mogą uwierzyć, że tak się zachowuje, bo w końcu to moja matka, ale ja nie mam zamiaru być lizusem i zachowywać się jak służąca wykonując wszystkie jej polecenia. Wymaga szacunku względem siebie, ale dzieci to już szanować wg niej nie trzeba.
 
Mojej jednej szwagierki 4 latek dopiero ma wychowanie. Generalnie robi co chce. NAwet na dworzu lata do 12 w nocy i nikt mu złego słowanie powie. (troche inny kraj i tam w nocy dzieciom nie dzieje sie nic złego). Umie nawet do 3-4 nie spac ewentualnie skakac na łózku. Czasem jak tam jestem i siedze o 3 nocy i jem loda i ogladam z tesciowa film przyjdzie na doł do babci i zobaczy ze ja cos jem to robi awanture i babcia daje mu kase i idzie po lodach. Dla mnie to szok. Raz jak maz nie chciał m dac to złapał za nozyczki i przeciał mojemu mezowu dwie ładowarki do telefon. Najgorsze było to ze ani ojciec ani matka mu złego słowa nie powiedzieli. W domu je no obiad a potem lata po wszyskich w budynku i wszedzie je z kazdym kolejne. Nigdy nie wiadomo co zjadł i ile. KAzdy mu daje kase na czipsy cole i lode codziennie. Starszy brat bo 7 letni jest chowany tak samo ale on wyjatkowo sie słucha i chodzi spac normalnie. Jak tam jestem to tym dzieckiem jestem przerazona. Nikogo sie nie słucha tylko mnie. Nawet mowi wszystkim ze tylko mnie kocha i chce abym to ja było jego mama a moj maz tata. Tylko ze mna chdzi za reke przy uicy i jak powiem nie to juz nie kombinuje. I ciagle mnie całuje albo w policzek albo w brzuch z pytaniem jak sie ma nunu (w tłumaczeniu z arabskiego dzidzia)
 
ja powiem wam ze patrze na wychowanie dzieci tu we FR to szlak mnie trafia, rozwydrzone bestie ktore dominuja rodzicow jak chca i kiedy chca, robia co chca, tupia i krzycza na caly sklep, bija rodzicow jak nie chca im kupic zabawki itp.... to u mnie nie przejdzie. po kim by corka nie odziedziczyla charakteru (moj lub meza) to bedzie dyscyplina od malutkiego i koniec. nie bedzie chciala spac sama w lozeczku- niech sie drze a ja nie ulegne. naczytalam sie tez sporo poradnikow na ten temat ze czasami trzeba dac dziecku sie wyryczec itp i przede szystkim nie ulegac jak wyje ze zostaje samo w pokoju. Raz mojej szwagierki synek dostal klapsiora przez d...ode mnie bo cala rodzina je obiad oprocz niego, on biega ze srubokretem plastikowym-zabawka i podbiega do mnie zebym sie bawila z nim. mowie ze nie bo jest obiad. ten mi na zlosc wkrecil ten srubokret w tylek tzn udawal ze wkreca, a ja wstalam od stolu i w obecnosci szwagierki i szwagra przywalilam klapsa w d... i psotawilam do kata. ten zaczal sie drzec do rodzicow ze on nie chce byc w kacie, wiec mu powiedzieli ze skoro byl niedobry dla cioci to tylko ciocia moze mu wybaczyc jak przeprosi. on przepraszal w kacie ale przy tym sie darl wiec stal tam 20 min!!! bylam nieugieta i konsekwentna. uwielbiam tego dzieciaka bo jest zabawny i lubie sie z nim bawic ale kara musi byc i juz. tego wlasnie szwagrom brakuje w zachowaniu wobec tego malego. inna sytuacja ktora mnie wkurzyla- u tesciowej bylo nas 12 przy obiedzie. na stole byly chipsy na tzw apéritif jak to we FR , Maxime zabral cala garsc, potem przyszedl po druga, szwagierka mowi zeby to zostawil bo jemy zaraz obiad. a on zostawil miseczke i .... wzial se chipsy razem z torebka ktore lezaly na komodzie obok. szwagry- zero reakcji a mnie az telepalo... potem przyszedl czas na obiad, talerze na stole, jedzenie itp, szwagierka prosi :Maxime chodz jesc. a maly: nie jestem glodny. koniec reakcji szwagierki. tesciowa sie wysila i jak Maxime przelatuje kolo stolu to w biegu karmi go z widelca (niepierwszy raz) , zjadl moze dwa kesy. my skonczylismy juz jesc a maly podlatuje i haslo: jestem glodny. a moja tesciowa wziela talerz i poleciala do mikrofali grzac malemu jedzenie.... kuzwa!!!! za chiny bym tak nie zrobila!!! nawet ostatnio mowilam tesciowej o tej sytuacji jak gadalysmy se we dwie o wychowaniu dzieci, ze zle wtedy zrobila bo nie powinna odgrzewac zarcia tylko albo niech je zimne, albo zabrac talerz i niech bedzie glodny do wieczora.je sie wtedy kiedy jest obiad i koniec dyskusji. poza tym zero deseru na ktory czeka jak kazdy dzieciak.serio takie sceny dla mnie nie do przezycia. szwagierka jak jej zwrocilam uwage to mowi ze wstyd ja ukarac dziecko rpzy calej rodzinie. ja mowie: jaki wstyd i kogo?? ciebie??? czy Maxa ze cala rodzina na niego patrzy?? mowi ze jakos glupio jej bylo. juz nieraz jej mowilam: przyloz zelaznej lapy do malego bo ci na glowe nasra i nie dasz se rady z nim wcale kiedys jak podrosnie. jego brat z kolei ma 2.5 roku, temu jak powie sie ze jest jedzenie i ma wsiadac na fotelik to sam go przysuwa do stolu, siada i grzecznie je.zupelnie inny jest.jak bawil sie jedzeniem to szwagierka mowila zeby nie rozrzucal po podlodze bo ktos sie przewroci to maly potrafil powiedziec "przepraszam" i jak go zdjelismy z fotelika po jedzeniu to sam polecial do kuchni po papierowy recznik i staral sie scierac:) fajnie to wygladalo jak dwulatek scieral podloge:)) zupaelnie inne dziecko:)
DAVIDOWE- jak ty mowisz odzieciach arabskich to ja to znam wlasnie z codziennosci.... niektore sa bardzo grzeczne i jak tylko nie tak sie odezwia to ojciec zaraz klapsa sprzeda albo wytarga za uszy a niektore np dzisiaj w aptece jak bylam to masakra. jest kacik dla dzieci zeby sie bawily jak np matka stoi w kolejce, bylo z ta kobieta 2 chlopcow i dziewczynka, matka zakupila co potrzeba i mowi "wychodzimy", chlopcy wyszli poslusznie , ta mala trzymala w rece zabawke nalezac do apteki wiec nei mogla jej zabrac. ta matka odebrala zabawke powiedziala ze to nie jest jej i trzeba oddac pani aptekarce. jak ona podniosla krzyk i placz i tupanie!!!!!! jak sie darla!!!! mnie az skora scierpnela!!! potem rzucila sie na posadzke i zaczela czolem walic o plytki!!! ta matka nic nie zrobila!!!!!!!! mnei szlak by trafil od razu, dostalaby wpierdziel jak nic, a ta matka zostawila ja w aptece i wyszla z chlopcami.... nawet nie krzyknela na ta mala (miala miedzy 3.5-4 latka gora)! potem sie dziwic ze dzieciarnai rozwydrzona lazi.
ja jak bylam mala to mama brala mnie na spacer razem ze sasiadka i jej corka o rok ode mnie starsza. nie mowie ze bylam idealna jak w zegarku ale np jak byl sklep zabawkowy i corka sasiadki cos chciala a matka jej odmowila to tamta tupala i sie darla na pol osiedla, a ja jak cos chcialam i pytalam mame: kupisz mi to? a mama: dzisiaj nie dopiero jak tata dostanie wyplate. odchodzilam bez slowa bo wiedzialam ze np za tydzien bede miala ta zabawke.pytalam mame jak mogla mnie tak okielznac od malego to mowila ze do mnie bardzo duzo rozmawiala i tlumaczyla, nigdy nie bila, a podobno jak mialam 3 lata i cos mi odwalilo i bylam neidobra to mama jak zaczela mi truc to jej odpowiedzialam: "przywal mi w dupe zamiast tyle gadac!" . swoja droga pierwszy raz wpierdziel dostalam w 7 klasie podstawowki jak nie chcialo mi sie uczyc i mialam pelno 3 i 2 i sie nie przyznalam ze wywiadowka byla :ppp wtedy mi sie oberwalo pierwszy raz i ostatni.:)))
 
hej dziewczyny
jak po weekendzie?
widze, ze temat wychowania ruszyl. w anglii jest podobnie jak we francji, bachory robia co chca. mnie najbardziej szlag trafia jak ide poznym wieczorem z psem na spacer i potykam sie o pozostawiane hulajnogi, pilki, bluzki, buciki, laltki itp. ale jak rodzice nie ucza sprzatac, to co sie dzieciom dziwic. a kilka lat temu mialam watpliwa przyjemnosc pracowac w restauracji i jak widzialam, ze wchodzi rodzina z dziecmi to bylam gotowa strzelac. zeby taki chlew zostawic to naprawde trzeba stada krow, pol tuzina prosiakow i do tego jeszcze z trzeh wielbladow a i tak nie jestem pewna czy nie byloby czysciej. dla mnei normalne jest, ze dziecku cos upadnie czy nakruszy, ale wszystko ma swoje granice. i choc jestem zdecydowana przeciwniczka kar cielesnych to czasem jak patrze na te angielskie rozwydrzence to chetnei nie jednemu bym przylala. wlos sie jezy!
 
To wchodzenie dzieciaków na głowe rodzicom jest nie do pojęcia dla mnie. Ta moja jedna kumpela swoja małą własnie ta 1,5 roczną szybko nauczyła ze je sie wtedy jak jedzenie jest. Miała niecały rok, bylismy na weekendowym wyjeździe, jemy jakieś sałatki ok 12:00 bo potem wyjazd nad jezioro w dzicz zupełną, mała ma swój słoiczek z zupką ale fochy odstawia że nie i koniec, kumpela jej mówi ze jak nie zje teraz to dostanie dopiero obiad jak wrócimy a będzie to późno, spróbowała jeszcze 2 razy podejście do jedzenia zrobić tłumacząc za kazdym razem to samo, że jak teraz nie zje to będzie długo pusty brzuszek i ze nie dostanie herbatniczka jak nie zje a mała nie i nie, więc spakowała słoik, my dokończyliśmy i nad jezioro, za godzine mała chce jeść a kumpela nie ugięta, po ok. godzinie mała znów am i am, a kumpela nic, wyciagnęła herbatniki, dała mi, mojemu M, swojemu, sama wzięła (wczesniej powiedziała ze zeby nam bokiem miało wyjść to mam zjeść), zrobiła to wszystko bardzo spokojnie i specjalnie tak zeby mała widziała, na koniec jej powiedziała że ona nie dostanie bo przecież nie chciała zjeść zupki. Mała popatrzyła zdziwiona ale nic, zero krzyków, minęło jeszcze ok godziny, między 15 a 16 wróciliśmy i poszliśmy do knajpy na obiad, mała siedziała jak zaczarowana, co kelner przynosił jedzenie oczy robiły jej się jak 5 zł, zjadła pięknie, nawet brokuła sama nabijała na widelec, potem dostała herbatniczka i było ok, następnego dnia my w tym samym barze sałatkowym, znów ok. 12:00 a mała jak tylko usiadła przy stole to od razu am i am :) Jeden dzień wystarczył, posiedziała troche głodna i przeszło, teraz je obiad razem z nimi przy stole, sama nabija wszystko na widelec, z talerza znika prawie wszystko, sama je też śniadania i kolacje, jak na 1,5 roczne dziecko to naprawde godne podziwu w porównaniu z niektórymi starszymi które widziałam w jedzeniowej akcji. U tej mojej kumpeli nie ma jedzenia w biegu, proszenia i cudowania, jesz to jesz, nie to nie, a jak ma gorszy dzień i jeść nie chce to i tak nie ma przeproś, ma siedzieć w swoim krzesełku przy stole aż oni zjedzą i siedzi grzecznie, wie tez że jak nie bedzie obiadu to nie bedzie deseru, jak byli na wczasach to kumpela mówi ze co chwila ludzie patrzyli w kanjpie na nich z zaciekawieniem a przechodząc mówili jak ona ślicznie je.
 
joli77 witam kolejną mamusię na forum!

u mnie od wczoraj przyjemnie chłodno. przez weekend mimo że chciałam gdzieś jechać nad wodę się popluskać, stwierdziłam że się poświęcę i będziemy dalej remontowali. więc mój malował i fugował w łazience, a ja posprzątałam całą kuchnię. nie powiem że się nie narobiłam.. byłam solidnie zmęczona, tym bardziej że dołożyłam sobie jeszcze potem posprzątanie łazienki. jejku, jeszcze tylko mysie okien, wieszanie firanek, poprawienie koloru w łazience i fug dookoła wanny. wypakowanie wszystkiego z kartonów do szaf, mycie podłóg i chyba finito. choć pewnie coś jeszcze wyjdzie. aha! no i przedpokój jeszcze nie ruszony. ale tam na szczęście tylko wymiana mebli. muszę wymierzyć i zamówić deski na szafkę i narożniki. i leżankę dla mojego małego domowego zoo.ehhh..

co do rozwydrzonych dzieciaków..ja też ich nie znoszę. szczerze mówiąc to ja w ogóle nie przepadam za dziećmi. wyjątek stanowi moja chrześnica i wyjątkiem będzie moja Lili.do obcych dzieci raczej się nie zbliżam za bardzo. no po prostu nie lubię. za to one lubią mnie- nie wiedzieć czemu.
 
Ostatnia edycja:
jak nieraz komus mowie jakbym postapila w danej sytuacji (np mojej kuzynce) to mi mowi: ehhhee zobaczysz jak bedziesz miala swoje dziecko. od razu ja zgasilam ze przeciez jesli oboje z mezem mamy podobne podejscie dowychowania to dlaczego mam inacej postapic pozniej w rzeczywistosci? j powiedzialam ze dziecko ma byc wychowane porzadnie, a y nie bedziemy zyc po to zeby sie wkur.... przez dziecko cale zycie tylko zeby z niego sie cieszyc, wiec dyscyplina musi byc i koniec. lepiej od zarodka temperowac zle cechy i zachowania niz pozniej nie dac sobie rady, stresowc sie i klocic. u mojego tescia (rozwiedziony z moja tesciowa od 16 lat juz prawie) jest syn z drugiego zwiazku ktory ma 15 lat prawie i np nie dziwie sie ze mlody broi i nie slucha i sie drze i wyzywa na wszystko skoro tesciu moj np opiernicza go za cos a matka go broni. on nie wie w koncu co robi dobrze co zle i dokad moze sie posunac zeby uniknac konfrontacji z ojcem. na chrzcinach u szwagierki zaczal podskakiwac ojcu ze on czeka na deser bo obiad neidobry (przy wszystkich) , tesciu podszedl do niego i w pysk mu trzasnal przy gosciach ze mlody sie poryczal jak dziecko 5 lat, a jego matka zamiast go zgnoic tez za zachwoanie to rzucila haslo:"jak nie podchodzi mu to niech nie je". wg tescia powinien sprobowac tego co na talerzu podane zanim powie ze nie smakuje i tu mial racje a tamta go bronila....no wiec skoro jest robieznosc zdan miedzy nimi to jak to dziecko ma sie zachowac? gadalam o tym z mezem i oboje stwierdzilismy ze po pierwsze jesli jedno z nas ukaraloby dziecko to drugie powinno sie tego trzymac a nie bronic, i jesli nawet ma inne zdanie to powiedziec na osobnosci a nie przy wszystkich i przede wszystkim przy samym dziecku. to podobno jest najgorszy blad jaki popelniaja rodzice. gadaja przy dziecku o tym co dobre co zle majac kompeltnie odmienne zdanie na dany temat. moj maz mowi ze w takiej sytuacji wzialby mnie np do kuchni i wyjasnilibysmy sobie to zachowanie i podjeli razem decyzje a nie w taki sposob jak oni zrobili. serio najlepszym przykladem i nauka w wychowaniu dzieci sa przyklady z zewnatrz i bledy popelnianie przez innych.
 
hello ;-)

witam sie po weekendzie. u mnie też od wczoraj opady i zdecydowanie niższa temperatura ... ufffff jak dobrze. Wczoraj od rana bylo pochmurnie i wybralam sie z rodzinką na szyndzielnie (wyjechalismy sobie kolejką) i poszlismy do schroniska. po drodze najadłam się jagód i wreszcie pooddychalam naprawde swiezym powietrzem :-) suuuupppeeerr! No ale poniewaz mialam maly niedosyt co do spacerku to postanowilismy jeszcze podejsc na inny stok (Klimczok) , jakies 40min drogi jeszcze pod górkę. Tam złapał nas deszcz i taka mgla ,ze swiata nie bylo9 widac na odleglosc 50metrów. Postój w schronisku i z powrotem na dól do kolejki. I powiem Wam ,ze na koncówce to juz myslalam ze nie dojdę! wieczorem umieralam ,bo mialam taki ból "wzgórka łonowego" i stóp ,ze chodzic nie moglam. w nocy tez mnie bolalo , ale w sumie niezle spalam. Dzis jeszcze troche czuje dyskomfort , ale co chwile poleguję i jest fajnie.I tak dumna jestem z siebie i ze dalam rady tyle przejsc :-)
Widze Efa ,ze jakies przykrosci Cie ostatnio spotkaly. Bardzo mi przykro kochana, ale pomysl ,ze głupotę trzeba puscic przodem i olej głupie docinki. oczywiscie miej do tej rodzinki dystans! Dobrze ,ze męzus jest za Tobą :-)
A co do wychowywania dzieci ..... to trzymam sie z daleka od dzieci wychowywanych "bezstresowo" - i od ich ograniczonych rodziców też. mam taka kolezankę ,która wychowywała swojego synka bezstresowo i teraz robi z nia co chce , nie wspomne juz wogole jak sie do niej odzywa. Nie trawie tego dziecka i jak zapowiada sie ze nas odwiedzi to dostaje bialej goraczki , bo najchetniej dalabym temu malemu w dupę za jego zachowanie , a tu slyszę tylko : "Benisiu nie rozlewaj soczku, bo bede musiala sprzatac", "no Benisiu dlaczego rozlales" grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr :wściekła/y:
 
reklama
Witam sie dopiero teraz,

Ciezki dzien za mna i jeszcze troche przedemna, mam nadzieje ze nocka bedzie okej.

dzisiaj o 5 sie obudzilam z zimna!!!bylo mi strasznie zimno, dobrze ze koldre zimowa mam obok to weszlam pod nia i pospalam jeszcze kilka ladnych godzin- nawet nie slyszalam jak M wyszedl do pracy. Potem sie okazalo ze mala ma goraczke prawie 39 to szybko do lekarza- akurat sie udalo na dzisiaj, M przylecial z pracy i poszlismy...zostawilam tez buty malej na wierzchu i pies je zezarl i jestem zalamana bo Zosi zostala bez sandalow, nie wiem skad teraz wykombinujemy kase na adiasy i sadnaly, zwlaszcza ze pogoda taka ze nie wiadomo co zakladac.
Z prasowaniem na szczescie sie upralam i Zos moze nadal ekslploatowac ubrania

Co do wizyt w szpitalu, to mnie mogly w tym stanie ogladac tylko wybrane osoby i te osoby- M, brat, mama, moja psiapsiola, mogly siedziec caly dzien, dla mnie to bylo o tyle fajne, ze mialam do kogo gebe otowrzyc, bo towarzystwo na sali bylo conajmniej dziwne

A wychowanie coz, zasady zasadami, ale Dziulka- ta pani co zostawila wrzeszczaca core na podlodze w aptece, nie mogla zrobic nic lepszego, gdyz najlepsza reakcja na tego typu histerie jest wlasnie brak reakcji, a jak dasz dziecku w tylek badz wycagniesz na sile z apteki, to dziecko uzyska to co chcialo- zdenrwuje ciebie i zwroci na siebie cala uwage, jestem pewna ze za 3 razem ta mala przestala sie tak rzucac
 
Do góry