Przywitałam się już w wątku powitalnym, a teraz chciałam jeszcze raz, tutaj
W miniony piątek na teście pojawiła mi się słaba kreseczka...w niedzielę była już całkiem śmiała i nie pozostawiała wątpliwości
Jest to więc 5 tydzień, a ja strasznie się boję czy wszystko w porządku? W styczniu bowiem pojawił mi się cień drugiej kreski na teście...na 3 zupełnie różnych testach. 2 dni później nie było już nawet cienia, potem dostałam okres. Zdaniem lekarzy prawdopodobnie doszło do samoistnego poronienia. Martwię się więc, czy tym razem też się tak nie skończy? Mieszkam w UK, a tutaj do 12 tyg. wyznają selekcję naturalną
Pierwszą wizytę u położnej (tu położna prowadzi ciążę), mam dopiero za 2 tygodnie...a tylko dlatego tak szybko, bo powiedziałam, że źle się czuję i mam niedoczynność tarczycy.
Boję się jeszcze cieszyć, choć bardzo bym chciała! Jutro chyba kupie jeszcze ze 2 testy, może trochę mnie uspokoją?
Jednym z niewielu, ale bardzo uciążliwym objawem są problemy gastryczne (ładnie rzecz ujmując
). Brzuch mam wydęty jak Obelix, jelita wiją mi się i bulgoczą. Najgorzej jest wieczorem, po całym dniu. Wczoraj w nocy budziłam się co chwila, bo wszystko mi się napinało, od razu skojarzyło mi się ze skurczami macicy, bo to taki sam efekt twardniejącego brzucha. Choć wiem, że macica to na razie pypeć mały i zdecydowanie niżej niż wyżej, to jednak wiedza ta nie przeszkadzała mi panikować.
Nie wiem jak przetrwam te 2 tygodnie do wizyty, ale mam nadzieję, że dojdzie do niej i zajmą się mną jak trzeba