Carla: Krzyś też się krztusi...może nie strasznie często, ale jak dopadnie się piersi jak dziki a do tego pierś przepełniona do krztuszenie murowane. Na szczęście radzi sobie sam...pokaszle, pokaszle i je dalej
A u nas szpital w domu...jakiś tydzień temu Mąż chodził podziębiony, kichał, miał trochę gorączki...po kilku dniach Mu przeszło
Myślałam,że obędzie się bez zarażeń...ale od kilku dni Krzysiulek było coraz to bardziej marudny. Myślałam, że to może jakiś kolejny skok rozwojowy, aż przedwczoraj zaczął tak delikatnie pokasływać i mieć katarek...choć chyba tej małej wydzieliny w nosku katarem nazwać nie można, ale ewidentnie czuł się gorzej niż zwykle i co jakiś czas wyciągaliśmy Mu z noska gluta. Na szczęście nie gorączkował i dziś jest już lepiej...Bawi się sam, uśmiecha częściej i nie słychać nic w nosku.
No a dziś ja...kicham, zimno mi i najchętniej przeleżałabym cały dzień w łóżku
Jutro mąż wraca do pracy, więc trzeba się wziąć w garść
Mam nadzieję, że u mnie się nie rozwinie a moje mleko uchroni Krzysiulka od ewentualnego zarażenia !
Mam tez pytanko...Krzyś do tej pory uwielbiał
kąpiele, pluskał się jak szalony, piszczał, śmiał się...a od dwóch dni jak tylko Mąż wkłada go do wanny to jakoś tak się spina i za chwilę jest płacz i to taki, jakby go ktoś ze skóry obdzierał...masakra...mam nadzieję, że to chwilowe i że jak samo przyszło tak samo minie i znowu będziemy mieć szczęśliwe dziecko w kąpieli
Miała któraś z Was podobne przejścia??