No więc - żyjemy ;-)I ja i Jaś. Było lepiej niż przypuszczałam, ze bedzie znając charakter mojego synka.
Poszedł spać po 20 tzn. odłozyłam do do łóżeczka. Tylko wyszłam - ryk. Więc według zaleceń po 1 minucie weszłam - powiedziałam mu, ze Go kocham ale musi się nauczyć sam zasypiać, stał w łóżeczku więc go położyłam - dałam pieluszkę -poprawiłam Franka-szczura który jest strażnikiem snu
i wyszłam.
Płacz - po 3 minutach weszłam, i to samo co wyżej.
5 minut.Płacz już trochę słabszy, raczej jęczenie - ale już leżał w łóżeczku, weszłam pogłaskalam po główce, powiedziałam dobranoc i wyszłam. To serenada na nowo się zaczęła.
Ale po kolejnych 5minutach już delikatne jęczenie, weszłam i przykryłam jegomościa kocykiem - jak tylko mnie zobaczył (chociaż co można zobaczyć w ciemości) znowu płacz. Ale jak tylko wyszłam już był spokój. Spał
I tak do 0:30. Powtórka z rozrywki ale ze słabszym płaczem. Wchodziłam po 1,3 i 5 minutach - później spał.
Obudził sie o 1:30 i wbrew zaleceniom książkowym - dałam mu pić, bo mi tez by się chciało pić po takich wrzaskach. Ale nie wyjmowałam go z łóżeczka tylko dałam mu pić w łóżeczku. Usnął. Trochę się kręcił ale usnął.
Koło 4. Obudził się i nie specjalnie chciał usnąć, znowu 1,3,5,5 itd. usnął po 45 minutach. I spał do 7.
O 7 wstaliśmy , pobawiliśmy się o 8 śniadanko koło 9 zaczęło się pocieranie oczków. Dałam mu pić i usnął m przy butelce z piciem. Więc znowu wbrew zaleceniom książki - nie wybudzałam go, zeby go położyć nieśpiacego, tylko odłożyłam do łóżeczka. Spał do 10. Zabawa, o 12 obiadek. Teraz wróciliśmy ze spacerku. Trochę wcześniej dałam mu jeść bo głodny widać był. I teraz go maltretuje znowu.
Miałam do tej pory jeden kryzys. Właśnie tak koło tej 4. Ale podjęłam decyzje, ze musi zacząć spać w nocy. Bo ja nie jestem w stanie już wstawać co 2 godziny.
Na moje szczęście - Jaś nie płacze łzami. Tylko po prostu się drze. Bo jakby zaczął tak z łezkami - byłabym stracona