OsnowaM
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 16 Kwiecień 2021
- Postów
- 998
Spokojnie, jest mnóstwo możliwości, medycyna idzie do przodu. Wszystko się ułoży Twoje zdrowie jest teraz najważniejsze.
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Spokojnie, jest mnóstwo możliwości, medycyna idzie do przodu. Wszystko się ułoży Twoje zdrowie jest teraz najważniejsze.
Dwa pierwsze zdania są bardzo niepokojące. Mam nadzieję, że są tylko wynikiem trudnej diagnozy, a nie rzeczywistego podejścia. Ten wynik jeszcze cię nie zabił, ale niestety możliwe, że będzie wymagał konsultacji onkologicznej.Ja nie mam już sił, nie chce mi się żyć.. leżę i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Ten wynik mnie dziś zabił. Wieczorem mam wizytę u swojego ginekologa. Staraliśmy się 2 lata, kupę stresu i pieniędzy a gdy się udało straciłam ciąże a teraz jeszcze taka diagnoza. Nie wiem jak sobie z tym poradzić .. nie wyobrażam sobie życia bez dziecka. Mając 20 lat już marzyłam o rodzinie i dzieciach a teraz wszystko pękło jak mydlana bańka
Właśnie ze Bardzo dużo dla mnie znaczy to co napisałaś, bardzo się cieszę ze Ci się udało! Życzę z całego serca całej twojej rodzince jak najwiecej zdrowia bo to najważniejsze, reszte macie bo macie siebie Wcześniejszy wpis był pod wpływem zajebistych Emocji złości.. trochę się uspokoiłam.. na 19 mam wizytę u nowej ginekolog.Dwa pierwsze zdania są bardzo niepokojące. Mam nadzieję, że są tylko wynikiem trudnej diagnozy, a nie rzeczywistego podejścia. Ten wynik jeszcze cię nie zabił, ale niestety możliwe, że będzie wymagał konsultacji onkologicznej.
Jestem w stanie zrozumieć rezygnację. O dziecku marzyłam od kiedy miałam 17 lat. W wieku 18 lat dowiedziałam się, że pierwsze dziecko na 80 % stracę. Potem nie tak łatwo było mi kogoś pokochać, bo myślałam przez pryzmat możliwej straty. Kiedy spotkałam męża zdiagnozowano u mnie rozległą endometrioze i mówiono, że naturalnie nie będę miała dzieci. Że może uda się in vitro. In vitro zagrażało mojemu życiu bo miałam nowotwór. Rozpoczęłam leczenie, które trwało ok 2 lat, więc nici że starań. Jak już mogliśmy się starać to po roku udało się zajść w ciążę, niestety poroniłam. Kolejne starania trwały ponad półtorej roku, bo dopiero po takim czasie miałam znowu owulację. A jak już się udało być w ciąży, to kolejny raz poroniłam. Kolejna owulacja za półtora roku... Ciąża trafiała się u mnie jak ślepej kurze ziarno. A jak się udawało, to jeszcze był problem z utrzymaniem ciąży. Wbrew wszystkim trudnościom w wieku 37 lat urodziłam pierwsze żywe dziecko... po 6 intensywnych latach starań, diagnostyki, leczenia...
30 lat to nie wyrok. Wiem, że dla ciebie wszystko to niewiele znaczy... bo twoja historia jest inna, masz inne pragnienia, marzenia, potrzeby. Dziecko jest w ciąż dla ciebie możliwością, tylko potrzebujesz zatroszczyć się przez chwilę o siebie, by dać dziecku szansę pojawić się w optymalnych warunkach. Naprawdę wszystko jeszcze przed tobą.
Napisz co ci lekarz powie. Jak trudne to się nie wyda pamiętaj, że nadzieja umiera ostatnia. No i nie jesteś sama, bo odważyłas się podzielić swoją historią tutaj [emoji3590]. Będę czekała na wiadomosciWłaśnie ze Bardzo dużo dla mnie znaczy to co napisałaś, bardzo się cieszę ze Ci się udało! Życzę z całego serca całej twojej rodzince jak najwiecej zdrowia bo to najważniejsze, reszte macie bo macie siebie [emoji3590][emoji3590][emoji3590] Wcześniejszy wpis był pod wpływem zajebistych Emocji złości.. trochę się uspokoiłam.. na 19 mam wizytę u nowej ginekolog.
Nowej ponieważ to ona zareagowała natychmiast w dniu kiedy zaczęłam krwawić i wysłała mnie do szpitala. Ginekolodzy do których chodziłam wcześniej kazali czekać jeszcze 2 tygodnie... bo w ten cholerny dzień byłam u 3 ginekologów każdy widział zły obraz ale kazali czekać jeszcze tygodnie...
Muszę zebrać siły stanąć na nogach i znów zacząć walczyć. Na dzień dzisiejszy nie mam kompetnie sił i boje się ze dzisiejsza wizyta dobije mnie jeszcze bardziej.
destino bardzo Ci dziękuje za poświęcony czas i ze tu zajrzałaś i dodałas otuchy ze trzeba mocno wierzyć [emoji3590]
Dziękuje Ci bardzo Ze tu są takie osobyNic do wątku nie wniose, niestety nie znam się na Twoim problemie. Ale chciałam Wam napisać jedno. Bardzo, ale to bardzo wzruszył mnie ten wątek i Wasze historie. Bardzo mi przykro, że niektóre kobiety, aż tak muszą walczyć o upragnioną ciążę i jej szczęśliwy finał. Życzę wszystkiego dobrego i bardzo mocno trzymam kciuki, za szczęśliwy finał
Doktorka powiedziała ze czekamy, mam sprawdzać cały czas betę. Jeśli spadnie i wynik 0 będzie się utrzymywać przez 3 miesiące to będziemy szli w dobra stronę...Napisz co ci lekarz powie. Jak trudne to się nie wyda pamiętaj, że nadzieja umiera ostatnia. No i nie jesteś sama, bo odważyłas się podzielić swoją historią tutaj [emoji3590]. Będę czekała na wiadomosci
Użalanie się nad sobą nic nie da.. ale nie wiem dlaczego mnie to spotyka. Nigdy nie może być dobrzeDoktorka powiedziała ze czekamy, mam sprawdzać cały czas betę. Jeśli spadnie i wynik 0 będzie się utrzymywać przez 3 miesiące to będziemy szli w dobra stronę...
pewnie rok nie będziemy sie mogli starać.. w poniedziałek mam jeszcze wizytę. Powiedziała ze poki co nie może nic zrobić. Trzeba czekać i być dobrej myśli. Rozważamy z mężem wizytę w Krakowie u jeszcze jednego lekarza. Może on jeszcze coś doradzi.
Nie wiem.. na prawdę nie wiem.. Dziś jestem rozbita na milion kawałków.
moze jutro będzie lepszy dzień i pomału stanę na nogi..
Wiem ze jest tu milion wspaniałych Kobiet, i żadna z nich nie zasługuje na to co je spotykaUżalanie się nad sobą nic nie da.. ale nie wiem dlaczego mnie to spotyka. Nigdy nie może być dobrze
Doktorka powiedziała ze czekamy, mam sprawdzać cały czas betę. Jeśli spadnie i wynik 0 będzie się utrzymywać przez 3 miesiące to będziemy szli w dobra stronę...
pewnie rok nie będziemy sie mogli starać.. w poniedziałek mam jeszcze wizytę. Powiedziała ze poki co nie może nic zrobić. Trzeba czekać i być dobrej myśli. Rozważamy z mężem wizytę w Krakowie u jeszcze jednego lekarza. Może on jeszcze coś doradzi.
Nie wiem.. na prawdę nie wiem.. Dziś jestem rozbita na milion kawałków.
moze jutro będzie lepszy dzień i pomału stanę na nogi..