reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Nowy Rok to spełnienia marzeń czas - więc dwie kreski ⏸️ wysika każda z Nas 🥰

Wiesz co, ja wiem w czym jest pies pogrzebany. On nie lubi presji, naciskania, a na początku naszej relacji ja nigdy seksu nie inicjowałam, odpaliło mi się to pierwszy raz przed rozpoczęciem starań, ale dosłownie raz, potem już podczas starań. I wiem, bo on to mówi, że teraz ten seks bywa dla niego stresujący, bo boi się, że coś pójdzie nie tak, ja mu mówię żeby tak nie myślał, ale to średnio działa. Rozmawiał na ten temat nawet z terapeutką jak chodził na sesje, ale nic z tego nie wyniknęło.
Ostatnio to na przykład wyglądało tak, że nie miał w nocy ochoty, rano się do mnie dobrał, ale to jakby chciał …spełnić obowiązek, potem powiedział, że po prostu nie jest maszyną..
to jest ciężka sytuacja. A może byście poszli razem na terapię albo do seksuologa? Bo kurcze szkoda, żeby Wasz związek ucierpiał na tym, bo albo on się będzie czuł jak maszyna, "spełniał obowiązek" albo Ty będziesz sfrustrowana, że jedziesz na stymulacji w sumie bez sensu, bo samą stymulacją sobie dziecka sama nie zrobisz.
Rady dziewczyn są super, ale jeżeli Ty generalnie nie jesteś z tych inicjujących seks, to on i tak może czuć, że to pułapka, chyba, że byś inicjowała go często również wtedy, gdy nie "musisz", poza dniami płodnymi i on by wiedział, że faktycznie chcesz, a nie "musisz".
 
reklama
Nie no, ja nie mówię, że trzeba, tylko, że mam ochotę … ale często słabo to wychodzi, już raz usłyszałam, że on nie jest maszyną i nie zawsze może tak jak ja..
Mój też tak mówił i mieliśmy kilka takich miesiący, gdzie ja chciałam troszkę na sile i wcale nie miałam zbytnio ochoty, on to widział i była klapa, a później mój wkurw (utajony) na niego; wiec jeszcze gorzej. Jak nie udawał się seks w płodne, to miałam większego doła niż jedna kreska w dniu okresu, bo zawsze sobie tłumaczyłam „my zrobiliśmy co mogliśmy, teraz już natura/los/Bóg”. Ale przepracowałam to w sobie, ze za bardzo lubię seks z mężem, by go sobie niszczyć, No i ja tez na szczęście mam wysokie libido w płodne i na męża tez działają wtedy moje hormony i jest fajnie. Ale tez nie ukrywam, ze mam trochę zalu w sobie, ze tego seksu nie jest tak dużo jakbym chciała, ale komunikuje to na zasadzie „jesteśmy młodzi, bzykajmy sie bo to fajne, nikt nam nie przeszkadza, możemy eksperymentować i sie cieszyć”, ale musiałam to w sobie właśnie przepracować.
 
Chyba nie ma co sie łudzić ..
9152F367-892E-4368-8EDA-8F7C5BB4A815.png
 
U mnie było raz tak, że wychodziły mi coraz ciemniejsze aż w końcu pozytywne testy owulacyjne i raz nie miał ochoty za bardzo, był zmęczony i mu powiedziałam, że mam pozytywny test owulacyjny i że by było super, gdyby znalazł siłę, ale jak nie, to jutro nadrobimy. No i znalazł sile. Później były dwa dni testy już negatywne, więc był dzień przerwy i kolejnego dnia mnie chciał zaciągnąć do łóżka, a to był piątek, ja pasałam na twarz i powiedziałam, że nie mam siły. Ale poszłam zrobić kolejny test owulacyjny, położyłam na zlewie w łazience i on go zobaczył i wyszedł pozytywny... I mnie zapytał wprost, czy skoro jest pozytywny to nabrałam sił - i to było z takim lekkim przekąsem. A my przed staraniami umawialiśmy się, że nie będziemy jak te pary z seriali, że seks na gwizdek, nieważne czy pokłóceni, zmęczeni, a ona później z nogami w górze kontynuuje kłótnie (jak monica i Chandler z przyjaciół).
I wtedy do mnie dotarło co ja narobiłam te trzy dni wcześniej jak on nie miał siły. Powiedziałam, że nie mam siły to nie mam siły i podtrzymuje swoją wersję i od tej pory częściej inicjuje seks, a czasami i podkreślam, że np. idę teraz pod prysznic i później ja i czysto rekreacyjny, a nie prokreacyjny, seks czekamy na niego w sypialni.
I od tej pory już wszystko między nami dobrze, nie zdarzyła się chyba żadna sytuacja, w której on czuł się źle albo przymuszany (no albo nie pokazał tego).
 
to jest ciężka sytuacja. A może byście poszli razem na terapię albo do seksuologa? Bo kurcze szkoda, żeby Wasz związek ucierpiał na tym, bo albo on się będzie czuł jak maszyna, "spełniał obowiązek" albo Ty będziesz sfrustrowana, że jedziesz na stymulacji w sumie bez sensu, bo samą stymulacją sobie dziecka sama nie zrobisz.
Rady dziewczyn są super, ale jeżeli Ty generalnie nie jesteś z tych inicjujących seks, to on i tak może czuć, że to pułapka, chyba, że byś inicjowała go często również wtedy, gdy nie "musisz", poza dniami płodnymi i on by wiedział, że faktycznie chcesz, a nie "musisz".
Dokładnie jak mówisz, ja już też rzuciłam jakiś czas temu pomysł wspólnej terapii, ale ciągle mam wrażenie, że on w tej kwestii jest bardzo egoistyczny, no i patrzy ze swojej perspektywy- miał dziecko z wpadki, totalnie nie planowane to przecież, prędzej, czy później się pojawi, czy będziemy się starać, czy nie. Teraz po tych 6 miesiącach myślę, że dokonała się w nim jakaś zmiana, już widzi, że to nie takie proste, ale mimo to nadal jest śliski temat. Zresztą podobnie było z badaniem nasienia na początku, ostatecznie sam potem doszedł do wniosku, że chce to zrobić, ale na początku to było chustowo, że ja naciskam,
po co tak wcześnie itp…
Dlatego w sumie ja mu już jakiś czas temu powiedziałam o stymulacji, tym, że trzeba będzie się jednak seksić w określone dni, ale co innego mówić z wyprzedzeniem, co innego jak już ten czas nastanie.
Teraz tak sobie myślę, że chyba najrozsądniej będzie zrobić tak- będę chodziła na monitoring, on o tym wie, powiem jak już pęcherzyk będzie duży (oby), że za kilka dni dostanę zastrzyk i wtedy musimy zintensyfikować starania. Chyba zagranie w otwarte karty jest jedyną dobrą opcją.
 
Cześć Wam dziewczyny
25 stycznia miałam 32 urodziny i w prezencie dostałam ma nadzieje najpiękniejszy dar. Jest to druga ciąża (pierwsza okazała się pustym jajem) i jakoś tak mi lekko na głowie jakbym tym razem czuła że będzie dobrze. Pozostaje mi czekać do 10 lutego z nadzieja że usłyszę coś więcej niż ciszę..

Dobrego dnia dla Was i trzymam za każdą kciuki ❤️
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Dokładnie jak mówisz, ja już też rzuciłam jakiś czas temu pomysł wspólnej terapii, ale ciągle mam wrażenie, że on w tej kwestii jest bardzo egoistyczny, no i patrzy ze swojej perspektywy- miał dziecko z wpadki, totalnie nie planowane to przecież, prędzej, czy później się pojawi, czy będziemy się starać, czy nie. Teraz po tych 6 miesiącach myślę, że dokonała się w nim jakaś zmiana, już widzi, że to nie takie proste, ale mimo to nadal jest śliski temat. Zresztą podobnie było z badaniem nasienia na początku, ostatecznie sam potem doszedł do wniosku, że chce to zrobić, ale na początku to było chustowo, że ja naciskam,
po co tak wcześnie itp…
Dlatego w sumie ja mu już jakiś czas temu powiedziałam o stymulacji, tym, że trzeba będzie się jednak seksić w określone dni, ale co innego mówić z wyprzedzeniem, co innego jak już ten czas nastanie.
Teraz tak sobie myślę, że chyba najrozsądniej będzie zrobić tak- będę chodziła na monitoring, on o tym wie, powiem jak już pęcherzyk będzie duży (oby), że za kilka dni dostanę zastrzyk i wtedy musimy zintensyfikować starania. Chyba zagranie w otwarte karty jest jedyną dobrą opcją.
to jak terapia odpada w tej chwili, to bym chyba tak zrobiła jak mowisz: chodzić na monitoring i mu opowiadać jak tam pęcherzyki, może wyjaśnić ile na dobę przyrastają, kiedy pęka, żeby miał czas się nastawić psychicznie i zobaczysz jak to będzie wyglądać. Jak będzie wyglądać źle, no to wtedy może wrócić z tematem terapii, porozmawiać jak on to w takim przypadku widzi... No bo jeszcze jak się ma naturalną owu, no to "trudno", jedna szansa uciekła, będzie za miesiąc kolejna. Ale przy stymulacji jedziesz na lekach, które przecież nie są obojętne dla organizmu, poświęcasz czas i nerwy na monitoring i dobrze by było, by on miał świadomość, że w takich cyklach jego współpraca jest szczególnie ważna. No bo jak on nie chce współpracować, z jakiegoś powodu źle się czuje z tym, to to trzeba jakoś rozwiązać, coś z tym zrobić.
 
reklama
Cześć Wam dziewczyny
25 stycznia miałam 32 urodziny i w prezencie dostałam ma nadzieje najpiękniejszy dar. Jest to druga ciąża (pierwsza okazała się pustym jajem) i jakoś tak mi lekko na głowie jakbym tym razem czuła że będzie dobrze. Pozostaje mi czekać do 10 lutego z nadzieja że usłyszę coś więcej niż ciszę..

Dobrego dnia dla Was i trzymam za każdą kciuki ❤️
pomyliłaś wątki ;) uciekaj na wątek dla mam :)
 
Do góry