U mnie było raz tak, że wychodziły mi coraz ciemniejsze aż w końcu pozytywne testy owulacyjne i raz nie miał ochoty za bardzo, był zmęczony i mu powiedziałam, że mam pozytywny test owulacyjny i że by było super, gdyby znalazł siłę, ale jak nie, to jutro nadrobimy. No i znalazł sile. Później były dwa dni testy już negatywne, więc był dzień przerwy i kolejnego dnia mnie chciał zaciągnąć do łóżka, a to był piątek, ja pasałam na twarz i powiedziałam, że nie mam siły. Ale poszłam zrobić kolejny test owulacyjny, położyłam na zlewie w łazience i on go zobaczył i wyszedł pozytywny... I mnie zapytał wprost, czy skoro jest pozytywny to nabrałam sił - i to było z takim lekkim przekąsem. A my przed staraniami umawialiśmy się, że nie będziemy jak te pary z seriali, że seks na gwizdek, nieważne czy pokłóceni, zmęczeni, a ona później z nogami w górze kontynuuje kłótnie (jak monica i Chandler z przyjaciół).
I wtedy do mnie dotarło co ja narobiłam te trzy dni wcześniej jak on nie miał siły. Powiedziałam, że nie mam siły to nie mam siły i podtrzymuje swoją wersję i od tej pory częściej inicjuje seks, a czasami i podkreślam, że np. idę teraz pod prysznic i później ja i czysto rekreacyjny, a nie prokreacyjny, seks czekamy na niego w sypialni.
I od tej pory już wszystko między nami dobrze, nie zdarzyła się chyba żadna sytuacja, w której on czuł się źle albo przymuszany (no albo nie pokazał tego).