Marta, to co piszesz o swoim podejściu do malutkiej i zachowaniu Twojego męża jest mi b bliskie. Dokładnie tak samo było u nas.
Ja rozkładałam jednostki chorobowe Franka na czynniki pierwsze, czytałam książki i artykuły medyczne a mąż..stał z boku. Dzis, patrząc na to z perspektywy czasu myślę, że mi samej dawało to poczucie panowania nad sytuacją. Wiem co jest dziecku, czym grozi itd. Bardzo pozorne panowanie, ale choc w rozmowach z lekarzami nie wpadałam w panikę. Natomiast kompletnie nie dopuszczałam do siebie strachu czy bólu.. To chyba tez taka reakcja obronna organizmu.. Żeby się nie rozsypac na milion kawałeczków..adrenalina trzyma człowieka w pionie..
A Twój mąz przeżywa Wasza córcie chyba jak mój to robił. Pozornie niby nic sie nie dzieje a w srodku ogromny strach.. Pewna mądra lekarka obserwując nas w tych pierwszych miesiącach życia Franka, powiedziała mi, że to bardzo typowy wzorzec zachowań w małżeństwach. Kobiety mają wrażenie, ze ich mężów nic los dziecka nie obchodzi, że sie odsuwaja od nich i dziecka, nie przejmują..A tak nie jest. Oni inaczej to przezywają niż my. I nic mądrzejszego wtedy nie przychodzi panom do głowy niż: bedzie dobrze, jeszcze będzie dobrze - takie samopocieszanie i próba zaklinania rzeczywistości.. Ta lekarka powiedziała mi wtedy: dbaj o swoje małżeństwo..
Musimy mieć w sobie 100 x więcej mądrości Marta.. To jest koszmarnie ciężka próba, przez którą przechodzicie.. Mysle, że przede wszystkim od Twojej mądrości zależy czy ją przejdziecie, czy przetrwa Wasz związek. Dla Was to niestety kolejna taka próba..mam nadzieję, że starczy Ci sił..
Marta, znowu od Ciebie wszystko praktycznie zalezy.. Jesli zasklepisz sie w swoim bólu, to odepchniesz męża.. Ja wiem jak się teraz buntujesz w sobie, pytasz pewnie: "dlaczego ja znowu mam o wszystkim mysleć//", ale tak jest.. Twój mąż właśnie tak żegna sie z Wasza córką.. Nie chce dotknąć brzucha, żeby jej bardziej nie pokochać, żeby potem mniej bolało.. Ale i tak będzie musiał przejść przez żałobę po małej.. Czy psycholog proponowała Wam wspólna wizytę? Nie mam pojęcia czy już teraz, czy po urodzeniu się Hani..
Gdy się maleńka urodzi pomyśl o sobie. Twój organizm odchoruje ten stres..
Psycholog pomoże Ci na pewno przejść wszystkie etapy żałoby.. to jest wsparcie, które Ci/Wam będzie bardzo potrzebne. Dobrze ze już znalazłaś pomoc.. Ale koniecznie, koniecznie pomyśl o sobie. Nie będe o tym teraz pisała, bo nie wiem czy chcesz o tym juz teraz rozmawiać..
Co do znajomych i rodziny, to cóż.. choroba dziecka bardzo weryfikuje grono przyjaciół..
Dla wielu ludzi zbyt dużym wysiłkiem jest okazanie prawdziwych uczuć. Przyjść, przytulić, popłakac razem..to za dużo. To wymaga pokazania całego swojego człowieczeństwa. Lepiej, łatwiej jest zyć tak..powierzchownie. Po co myślec, analizować, zastanawiac się? To zbyt absorbujące..
W tak ciężkich chwilach wystarczy powiedzieć:
Pamiętaj że jestem
Możesz na mnie zawsze liczyć
Jak mogę Ci pomóc?
Wystarcza sama świadomość, że czlowiek nie jest sam, że w razie czego jest ktoś, na kogo mozna liczyć..
Podejścia lekarzy już nawet komentować nie będę.
Opisze tylko jedną sytuację: moja znajoma trafiła do kliniki gin w Łodzi (wypisała się na wł żądanie ze szpitala powiatowego, gdzie była traktowana jak kawałek mięsa, królik doświadczalny). I tu zdziwienie. Bada ją prof w towarzystwie tłumu studentów, ale ona i prof są osłonięci parawanem! Studenci za parawanem słyszą tylko głos profesora. Można? Można.
Mysle, że kazda kobieta powinna wiedzieć że ma prawo nie zgodzić się na badanie w asyście studentów.