reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Niechciana ciąża - co robić?

Raczej się w takich tematach nie udzielam, ale napiszę Ci z jeszcze innej mojej perspektywy. Mając 40 lat, dwójkę 12 i 9 lat oraz awans zawodowy na horyzoncie, spóźniał mi się okres pierwszy raz w życiu i myślałam, że jestem w ciąży. Byłam załamana, jak to teraz gdy wszystko się tak dobrze układa, nie chciałam więcej dzieci. Gdy okazało się, że to fałszywy alarm, lub biochem,( nie wiem bo bety nie badałam) byłam szczęśliwa. Po kilku miesiącach mój starszy syn miał wypadek, po którym umarł. Świat mi się zawalił, nie widziałam sensu dalszego życia, przepracowałam to na terapii. I wtedy padło pytanie od psychologa czy nie chciałabym wuęcej dzieci? Gdzieś z tylu głowy je tez miałam, ale bałam się wypowiadać głośno. Wtedy zaczęłam żałować, że jednak nie bylam w ciąży. Miałam 41 lat i zaczęłam starania. Było ciężko, kilka strat, ciagle słyszałam o moim wieku, że to za późno. Ostatecznie się udało, ale urodziłam mając 45 lat i czasami jest mi bardzo ciężko. Jednak żałuję, że wcześniej nie byłam w ciąży.
 
reklama
I znów się z Tobą nie zgodzę. Mieszkam na wsi, na tzw zadupiu, oferty pracy w najbliższej okolicy mocno ograniczone i raczej dwu zmianowe, żłobków brak. Przedszkole w moje miejscowości od 7:40 do 12:30, dwie wioski dalej od 7:15 do 15. Chodziłam do pracy tylko dzięki życzliwości teściowej która mieszka po sąsiedzku, ale wiele kobiet tu nie ma babci która by chwilę zajęła się dzieckiem przed pracą i chwilę po niej. Zapytasz pewnie co z mężczyznami. Większość pracuje od rana do wieczora. Mój mąż to kierowca zawodowy przez co ma specyficzne godziny pracy i opieka na dzieckiem spoczywa głównie na mnie. Kiedyś się to zmieni, ale jeszcze nie na ten moment. Dodam jeszcze, że ja mam jeszcze spoko bo ma prawo jazdy, ale są tu takie kobiety które nie mają więc żeby gdziekolwiek dojechały muszą iść 2km na przystanek najpierw z górki, a później pod nią. Busy jeżdżą co godzinę i to do mało atrakcyjnych miejscowości.
I tym kobietom z wygwizdowia trzecie dziecko, które rodzi się, gdy drugie ma dopiero 2 lata, przekreśla życie?!?
 
Ogranicza, a niektórym może przekreślić.
To tak samo można napisać, że pozwala spożytkować siły i czas na inwestowanie w rodzinę. Bo może kiedyś te dzieci będą osiągały światowe sukcesy, bo może kiedyś przejmą gospodarstwo i będą się w tym spełniać, bo może kiedyś będą szczęśliwe w wielopokoleniowym domu i będą pomagać rodzicom w życiu codziennym z normalnej wdziecznosci i miłości. Brak możliwości/umiejętności godzenia miejsca zamieszkania z pracą i opieką nad dziećmi występował już wcześniej. Tak, kolejna ciąża i kolejne małe dziecko to może być już za dużo do udźwignięcia przez taką mieszkankę wygwizdowia, ale ta czara goryczy już się napełniała wcześniej i to przy udziale osób dorosłych, którzy nie rozwiązywali problemów. Także tu idealnie pasuje proliferskie: "dziecko niczemu winne".

Wątek założyła kobieta, która z mężem przeszła i doświadczenie życia na emigracji, i trudy rodzicielstwa z wymagającym niemowlęciem, i eksploatującego leczenia niepłodności, i powrót do pracy przy małym dziecku, i dopiero co podjęła z nim decyzję o nieprzystepowaniu do kolejnego ivf oraz o nieoddawaniu mrozakow do adopcji. Teraz jej zgrzyta, że on widzi tę wpadkę inaczej niż ona. Jeśli do tej pory w tych wszystkich trudnych życiowych sprawach się dogadywali, to teraz też się dogadają.
 
Dziewczyny wszystkie ograniczenia są tylko w naszych głowach. Jak to mówią jeśli chcesz znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz znajdziesz powód. Też mieszkam na wsi i wiem jak tu życie funkcjonuje. Do pracy dojeżdżam samochodem. Bywało że jeździłam 60km w jedną stronę. Teraz udało mi się znaleźć pracę bliżej domu.
 
Dziewczyny wszystkie ograniczenia są tylko w naszych głowach. Jak to mówią jeśli chcesz znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz znajdziesz powód. Też mieszkam na wsi i wiem jak tu życie funkcjonuje. Do pracy dojeżdżam samochodem. Bywało że jeździłam 60km w jedną stronę. Teraz udało mi się znaleźć pracę bliżej domu.
Przepraszam, ale... większej bzdury dawno nie słyszalam 🙈

Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie kazdy chce się poświęcać?
 
Ciekawe, mam wrażenie, że komentarze w stylu "usuń, co się zastanawiasz" są milej odbierane niż "nie usuwaj, bo możesz żałować". Tu zaraz zlot "a skąd wiesz, że nie będzie żałować, jak nie usunie?".

Otóż, drogie panie, caly dylemat OPki polega na tym, że może żałować każdej decyzji, i każdej, która czepia się że co jak sobie nie poradzi, co jak będzie żałować napiszę tak - jak usunie i będzie tego żałowała, to was też to nie dotknie i pójdziecie mądrzyć się do innego wątku. A autorka zostanie ze swoim sumieniem i doswiadczeniem, i możliwe, że w konflikcie z mężem. Nie o to chodzi.

Ale też się pomądrzę i napiszę jeszcze tak: ciąża trwa tylko kilka miesięcy. Nawet trudna - kiedyś się kończy. Niemowle dorasta. Nawet jakby było wam trudno, nawet jakby było ciężko - to przez skończoną ilość czasu. Czy coś wtedy można stracić? Tak. A czy można zyskać? Tak. Może jestem głupia i naiwna, ale też nie uwierzę, żeby kobieta kochająca dwójkę swoich dzieci miała by nie kochać trzeciego, tylko dlatego, bo na wakacje nie pojedzie. A że łatwiej jest wychować dwójke niż trójkę, to żadne odkrycie. Tak samo łatwiej jedno niż dwoje :)
Hej. Potrzebuję rady albo się po prostu wygadać. Jestem w 7 tyg nieplanowanej i niechcianej ciąży. Mamy już dwójkę dzieci, starsze ma 5 lat, jest bardzo HNB, w lekkim spektrum i bardzo nas wykończyło, młodsze niedawno skończyło rok. Ciąża to wpadka - przez lata miałam problem z płodnością i potrzebowaliśmy IVF, powiedziano nam że naturalnie bez szans. Nigdy nie chciałam mieć trójki dzieci i czuję się totalnie wykończona macierzyństwem w tym momencie. Obie ciąże przeszłam ciężko, do 18 tygodnia okropne mdłości i zawroty głowy. 4 miesiące temu wróciłam do pracy. Miesiąc temu podpisaliśmy papiery w klinice invitro, żeby zniszczyć pozostałe zarodki bo postanowiliśmy nie mieć więcej dzieci, to była wspólna decyzja bo nie czujemy się na siłach (mamy 36 i 41 lat). Mieszkamy za granicą i nie mamy absolutnie nikogo do pomocy. Biorąc pod uwagę te wszystkie argumenty po prostu czuję, że nie wyobrażam sobie teraz kolejny raz przez to przechodzić. Za to mój mąż stwierdził, że bardzo się cieszy i “jakoś to będzie”. Doprowadza mnie do szału ten jego optymizm. Byłam na wizycie u lekarza, który zapytał czy chce kontynuować ciążę. Wypaliłam, że nie. Mam się zastanowić. Nie mam pojęcia co robić. Od tygodnia mamy w domu konflikt. Była z Was któraś w takiej sytuacji i postanowiła jednak mieć kolejne dziecko? Ja w tym momencie zupełnie sobie tego nie wyobrażam, ale może powinnam się spróbować przekonać?
Jak masz tak mądrego męża to niech Ci rozrysuje swoje pomysły na organizację i wasze życie w czarnym scenariuszu, tj ciąży leżącej, porodu, połogu i pierwszego roku życia dziecka do którego on by wstawał w nocy i dawał butelke. Niech sobie porządnie uzmysłowi z czym to się realnie wiąże, żeby w razie czego był jak najbardziej pożyteczny, a nie "jakoś to będzie" ale Twoimi rękami.

Ja w takiej sytuacji nie byłam, ale przed drugim dzieckiem też miałam szalonego kilkulatka na pokładzie i też (choć jestem od opki młodsza) czułam się staro na powrót do pieluch, wózków, karmień itd. Przed ciążą cząstka mnie się wahała, bo też nie mamy nikogo do pomocy, a wiedlismy wygodne spokojne życie w naszym małym mieszkanku.

I tak trochę żartem napiszę, że młodsi nie będziecie, może to los chciał, żebyście mieli dużą rodzine :) Zwłaszcza, że ten bąbelek to podchodzi pod mały cud. Może akurat takie wasze przeznaczenie 8-)
 
Dziewczyny wszystkie ograniczenia są tylko w naszych głowach. Jak to mówią jeśli chcesz znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz znajdziesz powód. Też mieszkam na wsi i wiem jak tu życie funkcjonuje. Do pracy dojeżdżam samochodem. Bywało że jeździłam 60km w jedną stronę. Teraz udało mi się znaleźć pracę bliżej domu.
Człowiek w stanie depresyjnym, nie znajdzie ani powodu, ani sposobu. Będzie trwał w beznadziei i najpewniej się w niej zatapiał, a to będzie miało też wpływ destrukcyjny na dzieci. Depresja to choroba, pewnie jest też cały wachlarz innych zaburzeń psychicznych, które nie pozwalają zmienić życia na lepsze. To co piszesz jest prawdziwe dla wielu ludzi, którzy funkcjonują byle jak, bo nikt im nie pokazał, że można inaczej, bo latami nie dbali o siebie wzajemnie, jednak mają w sobie iskrę, żeby się wyrwać. Ale nie dla wszystkich.
 
Dziewczyny wszystkie ograniczenia są tylko w naszych głowach. Jak to mówią jeśli chcesz znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz znajdziesz powód. Też mieszkam na wsi i wiem jak tu życie funkcjonuje. Do pracy dojeżdżam samochodem. Bywało że jeździłam 60km w jedną stronę. Teraz udało mi się znaleźć pracę bliżej domu.

Dziewczyny wszystkie ograniczenia są tylko w naszych głowach. Jak to mówią jeśli chcesz znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz znajdziesz powód. Też mieszkam na wsi i wiem jak tu życie funkcjonuje. Do pracy dojeżdżam samochodem. Bywało że jeździłam 60km w jedną stronę. Teraz udało mi się znaleźć pracę bliżej domu.
Kurcze wiem że powinnam przemilczeć ale nie mogę...🤭Czuje się jakbym znowu miała 14 lat a pan z wf-u dopingował mnie do skoku przez kozła🤭no offense nie mam nic do Ciebie ale ten tekst jest tak banalny przy tej sytuacji że ał🤭
 
reklama
Człowiek w stanie depresyjnym, nie znajdzie ani powodu, ani sposobu. Będzie trwał w beznadziei i najpewniej się w niej zatapiał, a to będzie miało też wpływ destrukcyjny na dzieci. Depresja to choroba, pewnie jest też cały wachlarz innych zaburzeń psychicznych, które nie pozwalają zmienić życia na lepsze. To co piszesz jest prawdziwe dla wielu ludzi, którzy funkcjonują byle jak, bo nikt im nie pokazał, że można inaczej, bo latami nie dbali o siebie wzajemnie, jednak mają w sobie iskrę, żeby się wyrwać. Ale nie dla wszystkich.
Słonko , depresja to choroba , którą się leczy. Również w ciąży. Może dopaść każdego niezależnie od statusu społecznego czy stanu cywilnego. Więc nie widzę powiązania. W depresję również można wpaść po aborcji jak sobie uświadomi co się zrobiło. Każdy jednak ma swoje sumie i dla jednych aborcja będzie jak usunięcie zepsutego zęba a drugi całe życie będzie o tym myśleć , że mógł postąpić inaczej. Ja nikomu nie mówię jak ma robić bo każdy tu jest dorosły i ma swój system wartości. Nie mnie oceniać postępowanie jednej czy drugiej tu użytkowniczki forum. Każdy będzie ze swoimi decyzjami żyć dalej. No chyba że się nie będzie leczyć to żyć nie będzie , jeśli tego leczenia wymaga.
 
Do góry