Hej moje kochane e-cioteczki:-)
Melduję ze wracam znów do żywych czyli mam już internet
To teraz wam napiszę mega posta...
Otóż... 1 czerwca zmarła rano mojej siostry teściow ( była chora na raka) wszyscy się pogodzili z faktem że ona umrze bo było z nia bardzo źle... i też odeszła w Dzień Dziecka. Niby się tym nie przejęłam tak bardzo... ale!
O godzinie 24:20 zaczęła się akcja skurcze! Miałam nie rególarne ale bardzo bolesne..z parciem na kobelek... modliłam się by wytrwać do rana... jakoś wytrwałam. Zadzwoniłam do ginka a on kazał mi niezwłocznie jechać do szpitala... tam dr. bedzie na mnie czekał... kazał nic nie jeść itd... ( ten właśnie lekarz który ma mi robić cc) no i tak zrobiłam. Spakowałam się i pojechaliśmy na IP. Najpierw ktg.. później przyszedł lekarz... i wstrętna położna! Zapytała mnie " Dlaczego pani chce cc? przecież nie ma wskazań i to że miałam pierwszą cesarkę wcale nie znaczy że bede mieć kolejną" na to dr do niej mówi " a dlaczego pani mi stresuje pacjętkę i kto dał pani do tego uprawnienia? od kiedy położna stawiad diagnozy?" hihihihi se pomyślałam... dobrze ci tak! W zamian za to się odwdzieczyła i zamiast zrobić depilacje do cc... do mnie wychatatała i pozacinała całą!! Zacisnęłam zęby i jakoś to przetrwałam.. oczywiście Doktorek ją opieprzył za to co mi zrobiła
( boli mnie do dziś) no i dr. mnie zbadał i mówi " NIE MA GŁÓWKI" a ja omal że nie zemdlałam... do niego mówie... " Jak nie ma główki? To gdzie jest?" a on do mnie zrobimy usg i zobaczymy... okazało się że mały zmienił pozycje i zamiast główki była dupka...!!!
Lekarz stwierdził że wszystko ok! ale!!!! Powiedział że trzeba zrobić jeszcze jedno usg..takie szczegółowe na przepływ krwi itd.. żeby sprawdzić czy mały da sobie rade po za moim brzuchem.
Minęło 15 minut.. zawołalni mnie... robi usg i mówi.. " Kurde nie wierze... już się ułożył główką w dół- ale wiercipięta" no i badanie wyszło ok... przepływ super i w ogóle wszystko ok. Nawet mi powiedział że mały ma włosy..ale stwierdził że mały nie przylega jeszcze głową do kanału rodnego i jeszcze dobrze sie bawi w brzuszku i szkoda by go było wyciągać.. zrobił pomiary i oczy mu wyszły że on waży 3700 w 38 tc stwierdził że śmiało jeszcze z 2 tygodnie może sobie posiedzieć..
no chyba że zadecyduje sam wyjść no to już nie ma na to wpływu... ale mi cesarki nie zrobi bo szkoda bobaska... no i se myśle super!!!!
Kazał mi dzwonić 10 czerwca i umówimy się na 16 na cc...
Cały dzień byłam na obserwacji... skurcze sie uspokoiły.. po wieczornym obchodzie i badaniu.. lekarz mi powiedział że jak chcę to mogę iść do domu bo nic się nie dzieję, wszystko jest ok i nie ma sensu mnie stresować...
Ucieszyłam się bardzo... bo oczywiście ryczałam za Czarkiem
i powiedził mi!
Że skoro miałam pierwszą cesarkę.. to mam takie prawo że odmawiam rodzenia siłami natury i w kazdym szpitalu muszą mi zrobić cięcie! Uśmiechnęłam się podziękowałam i zadzwoniłam po Tomka.. a że nie miałam ciuchów to siedziałam przed szpitalem w szlafroku i kapciach z walizką... ludzie na mnie patrzyli jak na wariatkę.. jakbym uciekła:-):-):-)
No to tyle u mnie
teraz jestem w domku i całkiem mi z tym dobrze