Ataata
Grudniowa Mama '07
CD...
O 21.30 czyli 30 minut po założeniu ZZO (gdzie przed rozwarcie było na 3 palce) teraz lekarka mnie bada i aż oczy wybałuszyła… mówi „ no Pani Agato, ślicznie, mamy pełne rozwarcie, max za godzine Pani urodzi” na co ja szok, i w ogóle radość. Dzwonie do mamy mowie ze zarza rozde żeby przyjechali i w ogóle.
No i o 22.25 urodziłam Daruśke. 5 skurczy partych, których w ogóle nie czułam, ale lekarka niemogła się mnie nachwalić, że tak pięknie współpracuje, że żadko się zdaża tak szybko urodzic gdy się nic nie czuje… Parłam na medal podobno..;-)
A po 4 partym dotykałam ręką główki Danuśki bo już była na zewnątrz… Dali mi małą od razu na brzucho na chwilke potem zabrali do mycia i oględzin, zabrali B ze sobą.
No potem mnie zeszyli (chyba z 20 minut mnie szyli) i B przyjechał z Darią do mnie.
Rodzice już byli na izbie przyjęc, położna powiedziala żeby tam nie stali tylko przyszli do mnie. Normalnie rodzice byli w szoku bo wpuścili ich do mnie na sale porodową….
No i to koniec tej długaśnej historii.
Jak dla mnie poród był katorgą, przeżyciem traumatycznym, bolało jak nic nigdy do tej pory i dziękuje bogu (no może nie bogu tylko B) że dostałam to ZZO, bo chyba bym odpłynęla no i nie poszło by tak łatwo (tzn końcówka łatwa).
Bólu już nie pamiętam, ale do dziś pamiętam jak zaliczyłam glebe na porodówce, i zawsze jak przypome sobie o tym to się śmieje jak głupek sama z siebie..
O 21.30 czyli 30 minut po założeniu ZZO (gdzie przed rozwarcie było na 3 palce) teraz lekarka mnie bada i aż oczy wybałuszyła… mówi „ no Pani Agato, ślicznie, mamy pełne rozwarcie, max za godzine Pani urodzi” na co ja szok, i w ogóle radość. Dzwonie do mamy mowie ze zarza rozde żeby przyjechali i w ogóle.
No i o 22.25 urodziłam Daruśke. 5 skurczy partych, których w ogóle nie czułam, ale lekarka niemogła się mnie nachwalić, że tak pięknie współpracuje, że żadko się zdaża tak szybko urodzic gdy się nic nie czuje… Parłam na medal podobno..;-)
A po 4 partym dotykałam ręką główki Danuśki bo już była na zewnątrz… Dali mi małą od razu na brzucho na chwilke potem zabrali do mycia i oględzin, zabrali B ze sobą.
No potem mnie zeszyli (chyba z 20 minut mnie szyli) i B przyjechał z Darią do mnie.
Rodzice już byli na izbie przyjęc, położna powiedziala żeby tam nie stali tylko przyszli do mnie. Normalnie rodzice byli w szoku bo wpuścili ich do mnie na sale porodową….
No i to koniec tej długaśnej historii.
Jak dla mnie poród był katorgą, przeżyciem traumatycznym, bolało jak nic nigdy do tej pory i dziękuje bogu (no może nie bogu tylko B) że dostałam to ZZO, bo chyba bym odpłynęla no i nie poszło by tak łatwo (tzn końcówka łatwa).
Bólu już nie pamiętam, ale do dziś pamiętam jak zaliczyłam glebe na porodówce, i zawsze jak przypome sobie o tym to się śmieje jak głupek sama z siebie..