to i może ja się dopisze:]:-)i najpierw serdecznie przywitam wszystkie mamy:-)
opisze jak to u mnie było moze juz tak nie dokładnie bo prawie pól roku mineło ale dopiero teraz trafiłam na to forum:]
u mnie zaczeło się ok 21.30. 11.12.2007 r poczułam lekki ból w dole brzuszka (termin na 18,12)wziełam gorący prysznic i pomału się rozkrecało. siedziałam z zegarkiem i mierzyłam skurcze w sumie od początku były dość częste i regularne co ok 7 min. O godz 1 w nocy zdecydowałam się obudzic przyszłego tatusia i zadzwonilismy do położnej- zaznacze że mieszkamy w holandi- gdzie całą ciąże prowadzi tylko położna bez żadnych badań ginekologicznych. poród również z położną (chyba ze są jakies komplikacje) no i najchętniej w domu tzn bardzo do tego namawiali. jakoś mi sie to w głowie nie mieściło i zdecydowanie upierłam sie na szpital( w który jeżeli rodzisz bez wskazań lekarza trzeba zapłacić- dziwny kraj!) ocho troche sie wątek zgubil ;]
ok 2 w nocy przyjechała położna i stwiedziła ze skurcze sa za słabe rozwarcir na ok 2 palce i ze to jeszcze troche kazała się położyc odpocząc. umówiłyśmy sie na 7 rano, tak też przyjechała - od 5 skurcze częstrze i bolesne! krzątałam sie po domu w tą i spowrotem jakoś mniej bolało. przy nastepnej wizycie położnej : rozwarcie na ok 3 palce wiec stwierdziła że to jeszce potrwa, bo jej zdaniem skurcze za słabe choc mnie juz naprawde bolało. no i wyszla kazała dzwonic jak sie cos zmieni tzn jak bedą mocniejsze lub wody odejda. tak tez sie stało 8,30 wody chlapneły przyjechała ok 9 i znów twierdzac ze skurcze za słabe( a bolało jak cholera) że to jeszce potrawa chciała mnie zostawic w domu. popłakałam sie!! chyba z litosci wysłała mnie juz do szpitala( tu zeby Cie przyjeli położna musi cię zapowiedziec, rozwarcie musi wieksze niz 4 palce i surcze co 4 min- chore) wiec po 9 wraz z partnerem zapakowaliśmy się i w droge do szpitala(drogi nie pamiętam nawet nie wiem gdzie rodziłam, szpital który sobie wbrałam nie miał wolnch miejsc i odesłali mnie do jakiegos innego) do szpiatala ledwo się wtoczyłam (okropne bole krzyzowe) Dostałam swój pokój z łazienką , duzy ladny i mogła byc ze mna naprawde duża ekipa:] tak sobie miałam lezec w nim i czekac na moją położna( pojechała na jakoś wizyte domowa i umówiłysmy sie ze po 11 tam się zjawi! robili mi jakies okłady na placy leżałam na czworaka na łóżku, ból potworny, pomału odpływałam. błagałam o znieczulenie na które mogła wyrazic zgode tylko położna której niestety nie było wiec musiałam na nią czekac. chyba o 11,50 zjawiła się, zaczeła mnie badaci zdziwieniem stwierdza ze na znieczulenie jest juz za póżno mam pełne 10 palców i że już jestem po dwóch partych skurczach, a głowka w kanale rodnym! (a mówiła wczesniej że skurcze za słabe że to jeszcze potrwa itd)szybko się przebrała od 12,00 "zaczełyśmy"przeć.i to juz poszło szybko! zreszta od odjesciu wód po 6 godz , Moja córeczka była z nami, fajną date sobie wybrała 12,12,2008 godz 12,28.10pkt, położyli mi ja na brzuchu-cudowne chwile, najpieknejsze w moim zyciu! nic juz nie bolało!!!! martynka jest u mnie, w ramionach i tylko to się liczy! pocerowali mnie troche jakies 3 szwy bo troszke mnie nacieła.potem jeszcze się wykąpłam, ubrali mi moją dziecine i odesłali do domu chyba o 16. i at od 12,12 jestesmy razem w domciu codzienie kocham ją wiecej!!pozdrawiam
opisze jak to u mnie było moze juz tak nie dokładnie bo prawie pól roku mineło ale dopiero teraz trafiłam na to forum:]
u mnie zaczeło się ok 21.30. 11.12.2007 r poczułam lekki ból w dole brzuszka (termin na 18,12)wziełam gorący prysznic i pomału się rozkrecało. siedziałam z zegarkiem i mierzyłam skurcze w sumie od początku były dość częste i regularne co ok 7 min. O godz 1 w nocy zdecydowałam się obudzic przyszłego tatusia i zadzwonilismy do położnej- zaznacze że mieszkamy w holandi- gdzie całą ciąże prowadzi tylko położna bez żadnych badań ginekologicznych. poród również z położną (chyba ze są jakies komplikacje) no i najchętniej w domu tzn bardzo do tego namawiali. jakoś mi sie to w głowie nie mieściło i zdecydowanie upierłam sie na szpital( w który jeżeli rodzisz bez wskazań lekarza trzeba zapłacić- dziwny kraj!) ocho troche sie wątek zgubil ;]
ok 2 w nocy przyjechała położna i stwiedziła ze skurcze sa za słabe rozwarcir na ok 2 palce i ze to jeszcze troche kazała się położyc odpocząc. umówiłyśmy sie na 7 rano, tak też przyjechała - od 5 skurcze częstrze i bolesne! krzątałam sie po domu w tą i spowrotem jakoś mniej bolało. przy nastepnej wizycie położnej : rozwarcie na ok 3 palce wiec stwierdziła że to jeszce potrwa, bo jej zdaniem skurcze za słabe choc mnie juz naprawde bolało. no i wyszla kazała dzwonic jak sie cos zmieni tzn jak bedą mocniejsze lub wody odejda. tak tez sie stało 8,30 wody chlapneły przyjechała ok 9 i znów twierdzac ze skurcze za słabe( a bolało jak cholera) że to jeszce potrawa chciała mnie zostawic w domu. popłakałam sie!! chyba z litosci wysłała mnie juz do szpitala( tu zeby Cie przyjeli położna musi cię zapowiedziec, rozwarcie musi wieksze niz 4 palce i surcze co 4 min- chore) wiec po 9 wraz z partnerem zapakowaliśmy się i w droge do szpitala(drogi nie pamiętam nawet nie wiem gdzie rodziłam, szpital który sobie wbrałam nie miał wolnch miejsc i odesłali mnie do jakiegos innego) do szpiatala ledwo się wtoczyłam (okropne bole krzyzowe) Dostałam swój pokój z łazienką , duzy ladny i mogła byc ze mna naprawde duża ekipa:] tak sobie miałam lezec w nim i czekac na moją położna( pojechała na jakoś wizyte domowa i umówiłysmy sie ze po 11 tam się zjawi! robili mi jakies okłady na placy leżałam na czworaka na łóżku, ból potworny, pomału odpływałam. błagałam o znieczulenie na które mogła wyrazic zgode tylko położna której niestety nie było wiec musiałam na nią czekac. chyba o 11,50 zjawiła się, zaczeła mnie badaci zdziwieniem stwierdza ze na znieczulenie jest juz za póżno mam pełne 10 palców i że już jestem po dwóch partych skurczach, a głowka w kanale rodnym! (a mówiła wczesniej że skurcze za słabe że to jeszcze potrwa itd)szybko się przebrała od 12,00 "zaczełyśmy"przeć.i to juz poszło szybko! zreszta od odjesciu wód po 6 godz , Moja córeczka była z nami, fajną date sobie wybrała 12,12,2008 godz 12,28.10pkt, położyli mi ja na brzuchu-cudowne chwile, najpieknejsze w moim zyciu! nic juz nie bolało!!!! martynka jest u mnie, w ramionach i tylko to się liczy! pocerowali mnie troche jakies 3 szwy bo troszke mnie nacieła.potem jeszcze się wykąpłam, ubrali mi moją dziecine i odesłali do domu chyba o 16. i at od 12,12 jestesmy razem w domciu codzienie kocham ją wiecej!!pozdrawiam
Ostatnia edycja: