Cześć dziewczyny;-)
od jakiegoś czasu Was podczytuję i pomyślałam, że może doradzicie mi w pewnej nurtującej mnie sprawie.
Mam prawie 21 lat, 2,5 rocznego synka, męża (sporo starszy,ale dobrze się dogadujemy,mamy stabilną sytuację finansową). Studiuję dziennie mało wymagający kierunek na 1 roku, na uczelni muszę być 2-3 razy w tygodniu na parę godzin. Młody siedzi z babcią, a od września ma iść do przedszkola.
Ostatnio zaczęłam poważnie się zastanawiać (po rozmowach z mężem) nad drugim dzieckiem. Nie planuję mieć więcej niż dwójki, a wolałabym żeby między dziećmi nie było dużej różnicy wieku.
Chciałabym po napisaniu magisterki (czyli mając ok 25 lat) móc bez przeszkód iść do pracy, bez myśli o tym że powinnam "wygospodarować czas" na urodzenie drugiego maluszka.
Jeżeli bym teraz zaszła w ciążę to do zakończenia studiów spokojnie bym "odchowała" dwójkę. Jedno 3 letnie, drugie już w szkole.
Mąż bardzo chce mieć kolejne, wychowywał się w rodzinie wielodzietnej.
Tylko, że ja nie jestem tego pewna... teraz jako jedyna mama na roku jestem praktycznie wytykana palcami (nie oscentacyjnie,ale widzę że o mnie gadają). Poza tym boję się utraty figury no i przede wszystkim...chodzenia z brzuszkiem po uczelni. Co innego by było jak by to było pierwsze,ale drugie?
Inni oceniają nie znając sytuacji. Pewnie będzie, że "wpadka", czy jakieś inne głupoty.
Druga rzecz to moja rodzina. Do tej pory ciężko im z tym, że urodziłam, raz zażartowałam że jestem w drugiej ciąży to babcia prawie zemdlała. Boję się, że znów będą komentarze i dogadywania, że teraz już zupełnie "zmarnowałam" sobie życie...
Przyznaję, że jakoś specjalnie nie jestem zachwycona perspektywą kolejnych 9 ciężarnych miesięcy, potem znów zmieniania pieluch i karmienia,ale wiem że to by było dobre dla naszej "małej" rodziny, dla mojego synka. No i bardzo chciałabym mieć córeczkę
Co o tym sądzicie?