reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

🎅🏻🎄Mikołaj w grudniu testy przynosi, o dwie kreski na każdym prosi.☃️🌨

reklama
To teraz ja podsumuję rok:
W rok wchodziłam z TSH na poziomie 5,15- było wiadome, czemu ciąży od ponad roku nie ma, więc to już była nadzieja. Zaczęłam leczenie w marcu, bzykaliśmy się z poczuciem „i tak w ciążę zajść nie możemy”, a tu niespodzianka: TSH zaczęło się obniżać i w pierwszym miesiącu zaszłam.
Dało mi to ogromną nadzieję, poczułam wiatr w żaglach.

Niestety w czerwcu bańka pękła.
Zielone światło dostaliśmy już w drugim cyklu po zabiegu, ale ja czułam, że mój organizm nie wrócił na swoje dawne tory.
I dziś z pewnością mogę napisać, że w ostatni dzień starego roku organizm wskoczył w swój normalny rytm, co mi dodaje ogromnego optymizmu, jednocześnie wszystkie dotychczasowe wyniki pokazują, że oboje jesteśmy zdrowi.
Nasienie męża to po prostu bajka- to nie może się nie udać w 2023 roku.

Postanowiłam, że pieniądze, które myślałam, że wydam na in vitro, przeznaczę na Mauritius- dziś lub jutro rezerwuję loty. Podróż chcę zarezerwować w terminie owulacji😉.
I odbębnimy odłożoną podróż życia z okazji naszych 30-tek 3 lata później (wtedy koronawirus ostudził nasze zapędy dotyczące Seszeli oraz USA i odwiedzin moich rodzin w Kanadzie).

Pod względem życiowym, póki co narzekać nie możemy- udało nam się ocieplić ogromny dom bez kredytu, przy szalejących cenach to był dla nas wyczyn.
Początkiem lutego pokazałam mamie Maderę, odwiedziłam w sierpniu rodzinę na północnym wschodzie Polski- pobyłyśmy trochę z jedną z moich cioć z Kanady, potem we wrześniu z mężem wróciliśmy do naszych ukochanych Włoch (to była podróż na odreagowanie po poronieniu), ja przekonałam się, że nauka języka włoskiego nie poszła na marne.

W sumie to był dobry rok, pomimo trudnych przeżyć ja zawsze optymistycznie podchodzę do życia.
 
Ja również Wam wszystkim życzę aby ten rok 2023 był piękny ! ❤️
 

Załączniki

  • 28F4AE83-7CD3-45DD-976D-9600F27750A4.jpeg
    28F4AE83-7CD3-45DD-976D-9600F27750A4.jpeg
    136,4 KB · Wyświetleń: 63
To teraz ja podsumuję rok:
W rok wchodziłam z TSH na poziomie 5,15- było wiadome, czemu ciąży od ponad roku nie ma, więc to już była nadzieja. Zaczęłam leczenie w marcu, bzykaliśmy się z poczuciem „i tak w ciążę zajść nie możemy”, a tu niespodzianka: TSH zaczęło się obniżać i w pierwszym miesiącu zaszłam.
Dało mi to ogromną nadzieję, poczułam wiatr w żaglach.

Niestety w czerwcu bańka pękła.
Zielone światło dostaliśmy już w drugim cyklu po zabiegu, ale ja czułam, że mój organizm nie wrócił na swoje dawne tory.
I dziś z pewnością mogę napisać, że w ostatni dzień starego roku organizm wskoczył w swój normalny rytm, co mi dodaje ogromnego optymizmu, jednocześnie wszystkie dotychczasowe wyniki pokazują, że oboje jesteśmy zdrowi.
Nasienie męża to po prostu bajka- to nie może się nie udać w 2023 roku.

Postanowiłam, że pieniądze, które myślałam, że wydam na in vitro, przeznaczę na Mauritius- dziś lub jutro rezerwuję loty. Podróż chcę zarezerwować w terminie owulacji😉.
I odbębnimy odłożoną podróż życia z okazji naszych 30-tek 3 lata później (wtedy koronawirus ostudził nasze zapędy dotyczące Seszeli oraz USA i odwiedzin moich rodzin w Kanadzie).

Pod względem życiowym, póki co narzekać nie możemy- udało nam się ocieplić ogromny dom bez kredytu, przy szalejących cenach to był dla nas wyczyn.
Początkiem lutego pokazałam mamie Maderę, odwiedziłam w sierpniu rodzinę na północnym wschodzie Polski- pobyłyśmy trochę z jedną z moich cioć z Kanady, potem we wrześniu z mężem wróciliśmy do naszych ukochanych Włoch (to była podróż na odreagowanie po poronieniu), ja przekonałam się, że nauka języka włoskiego nie poszła na marne.

W sumie to był dobry rok, pomimo trudnych przeżyć ja zawsze optymistycznie podchodzę do życia.
przepraszam że roztrząsam ale wiadomo co było przyczyną zatrzymania? Pytam bo wkraczam w ten rok z takim TSH jak Ty rok temu i jestem tuż przed wizytą u endykronologa by zadecydować o ostatecznej diagnozie i leczeniu. Jak szybko zaczęlo u Ciebie spadać? Czy radzilabys pauzować nawet po rozpoczęciu leczenia?
 
przepraszam że roztrząsam ale wiadomo co było przyczyną zatrzymania? Pytam bo wkraczam w ten rok z takim TSH jak Ty rok temu i jestem tuż przed wizytą u endykronologa by zadecydować o ostatecznej diagnozie i leczeniu. Jak szybko zaczęlo u Ciebie spadać? Czy radzilabys pauzować nawet po rozpoczęciu leczenia?
Spoko, ja tylko jeden dzień płakałam- szybko poronienie zostawiłam za sobą🙂.
Mówię i piszę o tym swobodnie. Zresztą, jestem dość odporna psychicznie, niewiele rzeczy powoduje u mnie łzy💪🏻.

Nie znam przyczyny straty- to była pierwsza strata i nie ma po nich badań.
Również nie chciałam robić badań genetycznych- bo szczerze akurat w tym czasie ocieplaliśmy dom i pieniądze szły na remont, a i chyba wolałam nie wiedzieć.

W miesiąc spadło z 5,15 do 2,64.
W tym miesiącu zaszłam w ciążę, czyli na początku leczenia.
Dzień przed drugą wizytą u endo zrobiłam 4 pozytywne testy, a u endo dowiedziałam się o Hashi.

Jeśli teraz bym była w takiej samej sytuacji, to poczekałabym do spadku TSH do poziomu ok. 2.

Jedynie sama dla siebie zrobiłam badania na wykluczenie zespołu antyfosfolipidowego, który na szczęście wyszedł negatywny.
 
Spoko, ja tylko jeden dzień płakałam- szybko poronienie zostawiłam za sobą🙂.
Mówię i piszę o tym swobodnie. Zresztą, jestem dość odporna psychicznie, niewiele rzeczy powoduje u mnie łzy💪🏻.

Nie znam przyczyny straty- to była pierwsza strata i nie ma po nich badań.
Również nie chciałam robić badań genetycznych- bo szczerze akurat w tym czasie ocieplaliśmy dom i pieniądze szły na remont, a i chyba wolałam nie wiedzieć.

W miesiąc spadło z 5,15 do 2,64.
W tym miesiącu zaszłam w ciążę, czyli na początku leczenia.
Dzień przed drugą wizytą u endo zrobiłam 4 pozytywne testy, a u endo dowiedziałam się o Hashi.

Jeśli teraz bym była w takiej samej sytuacji, to poczekałabym do spadku TSH do poziomu ok. 2.

Jedynie sama dla siebie zrobiłam badania na wykluczenie zespołu antyfosfolipidowego, który na szczęście wyszedł negatywny.
rozumiem, to się niestety często zdarza tak po prostu 🫂

Czy mogę mieć głupie pytanie? Po czym lekarz stwierdza hashi? Moje wyniki na to wskazują (podwyższone TSH i tpo, ft4 poniżej środka ref) ale lekarz póki co stwierdził że to subkliniczna niedoczynność i wysyła mnie do endykronologa więc nie wiem jak go przypilnować. Jeśli to początek to może po tarczycy nie być nawet za bardzo widać 🤔
 
reklama
rozumiem, to się niestety często zdarza tak po prostu 🫂

Czy mogę mieć głupie pytanie? Po czym lekarz stwierdza hashi? Moje wyniki na to wskazują (podwyższone TSH i tpo, ft4 poniżej środka ref) ale lekarz póki co stwierdził że to subkliniczna niedoczynność i wysyła mnie do endykronologa więc nie wiem jak go przypilnować. Jeśli to początek to może po tarczycy nie być nawet za bardzo widać 🤔
Byłam u trzech różnych endokrynologów.
Stwierdzali Hashi na podstawie badań oraz USG tarczycy.
Praktycznie na każdym opisie jest taki zapis: „Tarczyca typowa dla początków autoimmunologicznego zapalenia.”

Mam podwyższone bardzo anty-TG i każdy lekarz tylko na podstawie tych badań mówił o chorobie, ale USG tylko to potwierdzało.

Edit. Dodam, że to właśnie początek.
 
Do góry