reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

🎅🏻🎄Mikołaj w grudniu testy przynosi, o dwie kreski na każdym prosi.☃️🌨

reklama
kicham i pluję na Ciebie optymizmem! Tak, optymizm niesie ze sobą ryzyko rozczarowania, ale z Twoich postów wydaje mi się, że mimo wszystko odczuwałaś je mocno i wcześniej. Chyba odczuwa się je niezależnie od tego jak staramy się twardo stąpać po ziemi i nastawiać się na najgorsze (mówię generalnie, nie tylko o zachodzeniu w ciążę), więc wydaje mi się (przynajmniej w tej chwili), że warto sobie uprzyjemnić życie nadzieją. Wiadomo, że nie u wszystkich musi się to sprawdzać, ale na mnie na razie w wielu sytuacjach to podejście działało
Generalnie uważam, że optymizm w staraniach to drugie imię sukcesu w tej kwestii.

Też bardzo lubię takie podejście i wielu kwestiach ono mi pomogło.

@LadyCaro , trochę patrzę na Twoją sytuację przez mój pryzmat (podobny czas starań, jedno niepowodzenie na koncie) i napiszę to teraz, bo widzę, że przetrawiłaś ten grudzień, że ten biochem to taka iskierka nadziei dla Was.
 
Generalnie uważam, że optymizm w staraniach to drugie imię sukcesu w tej kwestii.

Też bardzo lubię takie podejście i wielu kwestiach ono mi pomogło.

@LadyCaro , trochę patrzę na Twoją sytuację przez mój pryzmat (podobny czas starań, jedno niepowodzenie na koncie) i napiszę to teraz, bo widzę, że przetrawiłaś ten grudzień, że ten biochem to taka iskierka nadziei dla Was.
Tak to postrzegam.
Z tylu glowy jest strach, ze to jakiś wypadek przy pracy. Ale nawet jeśli, to nie chce teraz o tym myśleć. Chce wierzyć, że i dla nas w końcu wyjdzie słońce.
 
Tak to postrzegam.
Z tylu glowy jest strach, ze to jakiś wypadek przy pracy. Ale nawet jeśli, to nie chce teraz o tym myśleć. Chce wierzyć, że i dla nas w końcu wyjdzie słońce.
I tego się trzymaj.
Podejście pod tytułem „na pewno nam się nie uda.” wcale nie jest dobre.

Albo optymizm, albo obojętność- to są takie moje dwie tarcze ochronne dla psychiki.
Albo podejście „my i tak dzieci nie możemy mieć, więc cieszmy się seksem.”- przy takim myśleniu zaszłam 😃.
To też sprowadzało się do optymizmu, bo zabawa z seksu jest bardzo zdrowa dla związku.
 
Tak, ja w nowy rok wchodzę z nową nadzieją. Bardzo jej potrzebowałam.
A ja trzymam za Ciebie i za nas wszystkie kciuki <3.
Ja również staram się cieszyć z małych objawów tego, że jest chociaż nieco lepiej niż na początku leczenia, wyniki nie są super dobre, na granicy, ale nie tragiczne, pozostawiają nadzieję. Dla mnie, jak zresztą pewnie dla większość z nas, jest o tyle trudna droga, że wiem, że czas jest ograniczony, moje zasoby finansowe również, poza tym wiem, że mój parner na pewno nie będzie chciał walczyć "do upadłego", zresztą sama nie wiem, czy mnie byłoby na to stać....Tak, czy inaczej- musimy wierzyć, że będzie dobrze :).
 
I tego się trzymaj.
Podejście pod tytułem „na pewno nam się nie uda.” wcale nie jest dobre.

Albo optymizm, albo obojętność- to są takie moje dwie tarcze ochronne dla psychiki.
Albo podejście „my i tak dzieci nie możemy mieć, więc cieszmy się seksem.”- przy takim myśleniu zaszłam 😃.
To też sprowadzało się do optymizmu, bo zabawa z seksu jest bardzo zdrowa dla związku.
No my już nawet przeszlismy jakieś zobojętnienie wobec seksu, bardzo malo go bylo, poza plodnymi w ogóle. A teraz znow zaczelam chodzić nagrzana, lapie Starego za penisa w randomowych momentach xD i chce mi sie seksu. Bardzo mnie to cieszy, serio. Ostatnio seks by mógł dla mnie nie istnieć
 
A ja trzymam za Ciebie i za nas wszystkie kciuki <3.
Ja również staram się cieszyć z małych objawów tego, że jest chociaż nieco lepiej niż na początku leczenia, wyniki nie są super dobre, na granicy, ale nie tragiczne, pozostawiają nadzieję. Dla mnie, jak zresztą pewnie dla większość z nas, jest o tyle trudna droga, że wiem, że czas jest ograniczony, moje zasoby finansowe również, poza tym wiem, że mój parner na pewno nie będzie chciał walczyć "do upadłego", zresztą sama nie wiem, czy mnie byłoby na to stać....Tak, czy inaczej- musimy wierzyć, że będzie dobrze :).
Dokladnie. Ja mam 31 lat, a starać chce sie max do 35 roku na ten moment... w in vitro nie pojdziemy i zostalo co zostalo
 
reklama
I tego się trzymaj.
Podejście pod tytułem „na pewno nam się nie uda.” wcale nie jest dobre.

Albo optymizm, albo obojętność- to są takie moje dwie tarcze ochronne dla psychiki.
Albo podejście „my i tak dzieci nie możemy mieć, więc cieszmy się seksem.”- przy takim myśleniu zaszłam 😃.
To też sprowadzało się do optymizmu, bo zabawa z seksu jest bardzo zdrowa dla związku.

Obojętność jest chyba najtrudniejsza, ale widzę, że u mnie- o dziwo- im dalej w las, tym bardziej uodparniam się na świadomość, że może być baaaardzo róźnie, może trzeba spauzować, często powtarzam sobie, że poza zawirowaniami zdrowotnymi mam naprawdę fajne życie: pracę, którą lubię, rodzinę, która jest dla mnie wsparciem, partnera, z którym dobrze się czuję, wykształcenie, które chciałam zdobyć, często podróżuję, nie nudzę się.... Jest za co dziękować :). A trudności....kto ich nie ma....Wiem, że dziecko dałoby mi to "coś", czego nie da się zastąpić niczym innym, ale staram się jak najczęściej powtarzać sobie, że na tym życie się nie kończy, czyli wyrzucam podejście "będę miała dziecko- będę szczęśliwa, nie będę miała dziecka- będę nieszczęśliwa", trudno jest w momentach takich jak święta, spotkania ze znajomymi, czy rozmowy w pracy, gdzie większość osób porusza temat dzieci baaardzo często, ale coraz częściej udaje mi się sprowadzać rozmowy na nieco inne tory i wtedy jest ok:).
 
Do góry