Cześć Kobietki!
Nareszcie się zmobilizowałam, żeby coś napisać. Poczytuję Was, ale ostatnio moja niemal zerowa zdolność koncentracji nie daje mi napisać żadnego dłuższego posta
.
Dzisiaj rano to już ledwo zwlekłam się z łóżka. Zaklinam się, że na najbliższej wizycie o mojego gina będę nieśmiało acz stanowczo prosić o L4. Wstawanie o 6.30 i siedzenie po 8 godzin zaczyna mnie wykańczać trochę
. Rano poszłam upuścić sobie krwi, żeby nie robić tego na ostatnią chwilę przed wizytę (niby do 5-go jeszcze daleko,ale po drodze mamy święto). Nawet dzielnie znieśliśmy z Bąblem głód o poranku ;-).
A od początku tego tygodnia mamy z W. przedślubną bieganinę - powoli dogrywamy szczegóły z menu obiadowym, "obskoczyliśmy" obie mamy, a w sobotę robimy u siebie obiad dla rodziców, także na nudę nie ma co narzekać
. Został mi jeszcze zakup sukienki i zamówienie bukietu. A reszta właściwie już przyklepana. Co ciekawe, spodziewaliśmy się w urzędzie kilkunastu osób, a powoli robi się kilkadziesiąt
.
Szczebiotka, nie martw się tymi pączkami, ja ostatnio też mam strasznego smaka na słodycze i podjadam a to czekoladkę, a to ciastko, a to coś jeszcze... No i po udach już widać ten mój słodki pociąg
.
Patrycja, współczuję problemów z mieszkaniem, ale dobrze, że udało się znaleźć na nie jakąś radę.
Żabko, trzymam kciuki za Twoją wytrwałość w stosowaniu diety. Na szczęście te kilka miesięcy szybko minie, zobaczysz.
Betina, Żabka - nasz Bąbel chyba też się na razie boi swego taty, bo jak W. położy mi rękę na brzuchu, to od razu się chowa i cichnie
.
Asinka, pobudka faktycznie niezbyt przyjemna. Mogę Cię tylko pocieszyć tym, że ja wstaję o tej porze niemal codziennie
.
Kania, mam nadzieję, że u Ciebie już trochę lepiej... Ślę trochę pozytywnej energii
. EDIT: Właśnie doczytałam najnowsze posty i cieszę się, że trochę odpuścił smut. A ten szpinak z fetą....mniaaammmm....