najpierw napisze a potem przeczytam...
od czego tu zacząć, najlepiej od wczoraj...
ogólnie dzień w biegu, od wujków do wujków na działkę, do dziadków itd... wieczorem wpadły moje dwie koleżanki. tak zupełnie spontanicznie i posiedziałyśmy do 23!!!!!! nareszcie... wiecie jaki miałam kłopot z koleżankami. a tu w końcu cos się zadziało...
pogadałyśmy plotkowałyśmy super - dlatego mnie wczoraj nie było. bo wieczorem miałam po wizycie tyle energii, że jeszcze zafundowałam sobie domowe spa! a co...
a dzisiaj w dzień miarę luzik, wieczorem miałam kuchenny napad.
myślę sobie zrobię ciasto! (zrobiłam jeszcze dwie sałatki - w tym jedną bardziej drugą mniej pracochłonną i mięso z sosem na jutro). mam ochotę na drożdżowe rogaliki z jagodami (bo koleżanka wczoraj przywiozła, ale m zjadł...). zajżałam do przepisu - myslę- prościzna, robię!!!
w międzyczasie okazało się, że to wcale nie takie proste, a jak zaczęłam wyrabiać ciasto (kto robił drożdżowe wie, że strasznie lepi się do rąk) to Zuzka postamowiła mieć napad "właśnie teraz odwrócę się na brzuszek". Oczywiście przez sen... i co.... 5 minut
pierwszy raz tak miała często w ciągu nocy. słyszę, że kwęka więc miskę w jedną rękę - opartą o biodro i dalej do jej pokoju... mała leży na brzuchu i kwęka, więc jedną ręką ją przewracam i staram się dać smoka bo wtedy się nie wybudzi na dobre... ale jedną ręką wcale nie jest ławto to zrobić... sytuacja powtórzyła się z dziesięć razy. jak udało mi się wrócić do kuchni to uznałam, że w d***pie mam te rogaliki - będą bułeczki... No bo przeciez to nie problem je zrobić nie...?? okazało się, że jednak problem.
szczególnie jak dziecko za ścianą ma kolejny napad leżenia na brzuchu. tym razem przewrót jej nie obudził ale zaklinowana między szczebelkami nóżka (ochraniacz zdjęłam do prania..
), potem jeszcze się obudziła, bo chcąc się przwrócić wybijała się z tyłka do góry i za każdym razem uderzała główką w szczebelki...
a w tym momencie (właśnie wracam) znów odbył się WIELKI PRZEWRÓT aż się boje spać położyć, cos czuję, że trochę ze sobą powalczymy dzisiaj... ale wracająć do kulinariów... jak już wróciłam od Zuzki setny raz to moje bułeczki opadły w piekarniku i zostało z nich mniej więcej to:
no więc żeby m się ze mnie nie śmiał rano zrobiłam na szybko jeszcze koktajl jagodowy i ciasto modroklejki... zobaczymy jak wyjdzie
śmeszny dzień