reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Marzec 2009

A ja dzisiaj zrobilam ptasie mleczko z truskawkami a z jedzonka to bigos:-) Mój to mi wierzy, że to ja robiłam, bo ja to uwielbiam siedzieć w kuchni, jedyne czego nie potrafiłam to torty, ale juz się nauczyłam:-)
 
reklama
A ja to nigdy "nic trudnego" nie robie :-p ide na latwizne bo jak miotlica napisala trzeba cos zjesc ale gotowac tez nie lubie:sorry2: Teraz jak pojedziemy do PL to sobie odpoczne od gotowania cale 6 tygodni:-) Bo "tesciowa" zawsze cos zrobi wiec nie ma problemu:-D ale ja i tak wole jesc na miescie;-) U nas jest taka restauracja z kuchnia domowa:tak: maja tam taaaaakie pusznosci:-) mniam mniam:-D
 
Ja gotować to nawet lubię, ale jak już pisałam raczej jakieś nowości :-D;-) a ciast to nigdy nie lubiłam robić ani jeść więc nie robiłam :-D
 
Dziewczyny, a ja w Niemczech mieszkam od 3,5 roku i muszę przyznać, że przyjaciółki też się tu nie dorobiłam. Owszem znajomi są, ale 3 prawdziwe przyjaciółki mam w Polsce, ale ze względu na odległość kontakt też jest coraz słabszy (gg, e-mail, tel.) no i spotkania jak w PL jestem.

Jeśli chodzi o męża to narzekać nie mogę. Na weekendy jak nie ma pracy, to też go nosi i wtedy pomaga mi we wszystkim w domu. Nawet zdarzyło się, że ciasto upiekł. Jak byłam w ciąży i leżałam w szpitalu, to upiekł mi mój ulubiony jabłecznik-chociaż on z jabłecznikiem nie przepada,a niedawno robił biszkopt z truskawkami i galaretką. Jeśli o mnie chodzi, to ja umię piec tylko babkę oraz karpatkę:zawstydzona/y::zawstydzona/y::zawstydzona/y:. Gotować lubię:tak: i chyba jutro coś dobrego wymyślę na obiadek-jeszcze nie wiem co?(jak tak czyam Wasze posty, to naszła mnie ochotka pichcenia w kuchni:tak:).

Miotlica-trzymaj tak dalej!!!Chodzi mi o ten cytat: " Nie myślę o tym, budzę się szczęśliwa i mam w sobie jakąś wewnętrzną radość…"

Agusia jak jutro zrobisz biszkopt z czymś innym, to mężuś napewno uwieży:tak::tak::tak:

Kaczuszka to zmęczenie, to na pewno wina pogody, oby jutro wyszło słońce!!!
 
A ja gotować przeważnie lubię (chyba że mam lenia i mi się nie chce;-))
piec ciasta też bardzo lubię. zanim urodził się Jaś to robiłam jakieś bardziej wymyślne, a teraz to przeważnie takie - wrzucić składniki, zmiksować mikserem, do blachy, upiec i gitiwe, bo na więcej nie mam czasu...
Jaś chyba już zasypia... bo cicho w pokoju, już z żyrandolem przestał gadać...:cool2:
pewnie zaraz m przyjedzie z pracy...
no i mam kryzys laktacyjny... dziś karmiłam Jaśka 3 razy butelką... rano 80ml (wcześniej próbowałam kilka razy piersią i dalej był głodny), potem piersią koło 11, a potem już odpuściłam piersią i o 14:30 dałam mu butelkę, zjadł 130ml, o 17 całe karmienie piersią i o 20 kilka prób piersią - trochę zjadł, ale potem dojadł butelkę 80ml....:baffled: martwię się trochę co się stało, że ustała produkcja....:no:
 
Caro a ja muszę się nauczyć robić karpatkę ;-) mój brat kiedyś uwielbiał więc bym mu zrobiła wielką niespodziankę :-D. Jak na razie mam na swoim koncie tylko to dzisiejsze ciasto, bo wcześniej to robiłam tylko kopiec kreta :tak::-D
 
Sara, ja też coś wiem o zawiści, a najbardziej boli mnie to, że zazdroszczą nam najbliżsi...tzn moja siostra i jej mąż oraz brat mojego m i jego rodzina.... jak nam się noga czasami powinie to zawsze słyszymy teksty" na biednego nie trafio" Ale nam pieniędzy nikt za darmo nie daje, to wszystko jest ciężko wypracowane, np teraz mój m jest jeszcze w pracy i wróci dopiero za jakąs godzinę, a pracuje od rana....
 
ja piec nie potrafie ale sie staram zamiłowanie do gotowania...i umiejętnośc wyłpania z dania które się pierwszy raz jadło wszystkich składników i powtórzenie ich w domu mam po Tacie to jest dla mnie guru jeżeli chodzi o gotowanie!!!!
Zawiśc jest wszędzie czy za granicą czy w Polsce..... a najgorsza jest wśród bliskich:(
nas to często dotyka- maż ma prace sezonową zimą praca w lato laba ja nie pracuję i to ludzi boli.....
ale ja na ludzi i ich zdanie się już dawno uodporniłam -jako dziecko... miałam ciężkie dzieciństwo nie przez rodziców bo oni byli cudowni i cudownie mnie ropieszczali tylko włąsnie przez obcych:( ale na dzień dzisiejszy nie rusza mnie nic:-)
 
reklama
ja o przeprowadzce nawet nie myślę, jakos nie umiem sobie wyobrazić życia gdzie indziej...:confused: nawet do warszawy cięzko mi się przenieść a moim zawodzie tylko tam miałabym szansę na tak zwaną karierę... i pieniądze:dry: w każdym razie nigdzie się nie wybieram. mnie lekarz powiedział, że rok jest optymalny - ale pół roku tak naprawdę trwa gojenie. więc gdyby już no to po pół roku ta ciąża jest bezpieczniejsza...U naszych znajomych też dziewczyna rodziła martwego syna w siódmym miesiącu - ale musiała go urodzić naturalnie... więc kozmar.:no::no::no: nie mogli się pozbierać ale teraz mają córkę - podobna do swojego taty jak dwie krople wody a 27 maja urodził im się syn, w niedzielę idziemy na chrzciny:blink: ale o pierwszym synku pamiętają cały czas. nawet mi głupio bo ja mówię że mają dwoje dzieci albo wasza pierworodna...a oni że mają troje dzieci a syn był pierworodny... z resztą widziałam ją jak yłam w szpitalu bo co chwil przychodziła sprawdzać czy maltki się rusza - bo nie czuła ruchów, maleństwo ospałe było - a po pierwszym synku nie dziwie się że była bardziej wyczulona. tamten też sie nie ruszal. jak przychodził ten tydzień w którym okazało sę, że synek jest martwy - odchodzili od zmysłow... nie życzę nawet nagorszemu wrogowi a to są tacy dobrzy i skromni ludzie...

u mnie dzisiaj masakra. pogoda pod psem i na spacer nie było jak wyjść. młoda marudna przez to jeszcze bardziej... zrobiłam w domku co chiałam ale jestem padnieta. jak idziemy na spacer to Zu przespi cały i potem w domu jest sokój a w domu nie umie spac dłużej niż 30 minut...:baffled: nie wiem dlaczego. juz wszystkiego próbowałam, żeby przespała się dłużej musze z nią leżeć a wtedy nic nie zobie... rano i dosypia do 9-10 ale jak ja wtane to ona też wiec dla swietego spokoju ja tez podsypiam.... leżaczek odpada - szczególnie pod koniec dnia kiedy jest zmęczona - ale i tak już chwilke wysiedzi więc nie jest tak xle, mata jest dobra ale jak siedze obok i tylko jak powieszę jej luterko ad głową. grzechotki jeszcze jej nie interesują, najlepsza jest mama i telewizor - ale jej się nie pozwalam patrzeć:-p no i najlepiej żeby mama chodziła i pokazywała mieszkanie...;-) na szczęście już zaczyna się przygladać karuzelce i grzechotkom ale nie długo.
mam nadzieję, że już niedługo będzie inaczej, nie wiem jak ją zmusić żeby dlużej pospała w ciągu dnia. jak jet tak jak dziiaj że pada i nie możemy wyjść to jest masakra bo mała zmęczona i daje popalic:cool2:
 
Do góry