Czarnuszka chyba nikt cię tak nie rozumie jak ja!! Jak czytam, co piszesz, to tak jakbym widziała moich teściów i mój stosunek do nich. Moi od samego początku mnie nie lubili, a nawet nastawiali mojego Ł przeciwko mnie, jak byliśmy już po ślubie:-
-( Do swoich teściów też nie mówię mamo tato, bo mi język kołkiem staje i mówię do nich bezosobowo, albo w ostateczności teść i teściowa. Jak ja mogę do nich mówić jak do rodziców jeśli oni mnie nie traktują jak córkę. Ewidentnie pokazują, że mnie nie lubią. A mój Ł ma do mnie pretensje, że ja jestem do nich źle nastawiona....
Przecież to do nich powinien mieć pretensje za to, że tacy byli i są wobec mnie. I też nie stwarzam przy innych ludziach pozorów i mówię dokładnie tak jak jest z moimi teściami i mój też się oburza.
Dzisiaj to mnie mój Ł tak wkurzył, a właściwie tak strasznie mi się przykro zrobiło, że aż się przez niego popłakałam:-
-( Nie było go cały dzień dzisiaj, bo pojechał zawieźć swoją matkę na wizytę do lekarza 100km od Lublina. Jak wrócił po południu, to wszedł do domu, przysmażył sobie kiełbasę, którą jego matka mu dała (a miał cały obiad w domu) i dopiero przyszedł wogóle do pokoju i to ja pierwsza mu powiedziałam cześć, bo inaczej to chyba się by do mnie nie odezwał. No i potem poszedł na tv. Więc ja poszlam do niego i się pytam o co mu chodzi, to on mi gada, że o nic... aż wkońcu mi powiedział, że po prostu nie chce mu się ze mną gadać:-
-
-
-( Nie chciał powiedzieć dlaczego.... Strasznie się popłakałam przez niego, niunia potem mi się wierciła w brzuchu chyba przez ten stres:-
-(
Czasami mam go ochotę wywalić z domu i żeby mi dał po prostu święty spokój, żeby mi przestał sprawiać przykrość i mnie denerwować.
Potem poszłam do kościoła i on też, ale nie siadł obok mnie, a po mszy idzie obok mnie gada do mnie jak gdyby nigdy nic o jakichś tam pierdołach. Więc ja się go zapytałam, czy już mu się zachciało ze mną rozmawiać, a on na to, że a no racja... I jest znowu obrażony...
Najbardziej wkurza mnie to, że ja próbuje z nim rozmawiać, żeby mi powiedział oc o mu chodzi, a on mnie po prostu zlewa....
Jejku jak ja go czasem nienawidzę!!!! Mam ochotę go od siebie i od dziecka odseparować.. Czyli ja będę żyć swoim życiem, skończy się gotowanie mu obiadków itd.. A na usg nie pójdzie ze mną, więc nie będzie miał ani razu okazji zobaczyć swojego dziecka. Muszę jakoś konsekwentnie wkońcu zareagować. ie może być przeciez tak, że on będzie mnie stresował, sprawiał mi przykrość (tym bardziej że jestem w ciąży), a potem bez żadnego przepraszam ani pocałuj w d... przechodził do porządku dziennego. Bo za dużo nerwów mnie to kosztuje, a to odbija się na dzidzi, która jest dla mnie najważniejszym skarbem w życiu.
Sorka za kolejnego posta giganta w moim wykonaniu, ale mysiałam się wygadać...