wróciłam od gina...zjadłam kanapki z twarogiem, miodem i grzybkami marynowanymi
...umyłam też wózek.
No ale co u gina:
mam cukrzyce ciążową...ale nie taką zaawansowaną. Mam tylko zrezygnować ze słodyczy, słodkich owoców, tłuszczu, i produktów mącznych.
USG...gin miał zły dzień, w dodatku był przeziębiony...ochrzanił mnie że na wizycie usg proszę o przedłużenie zwolnienia (ciekawe kiedy miałam zwolnienie załatwić skoro go tyle czasu nie było
)...no ale nie ważne
USG robił mi chyba z 10minut (normalnie to 15-20min
)...dzidzia w porządku. Waży 1800 i myślałam ze to dużo - tylko jak przeczytałam że
kamikaa ma dzidzie 2160 to zmieniłam zdanie...moje nińo to drobne w takim razie.
Co do płci...pytałam gina czy widać płeć...a on mi na to że po co wiedzieć zwłaszcza że to pierwsze dziecko...i tradycyjne "dowie się Pani po porodzie"
Ale w końcu oznajmił
"chłopak chyba" i dodał ze nie chce mu się teraz bawić w dogłębniejsze szukania pipci/sisiaka ...tak więc KIJ MU W ŁEB
Ale i tak sie nie nastawiałąm że się dowiem płci....tak mnie zniechęcał przez te wszystkie USG że już mi obojętne wiedzieć - zwłaszcza że pokoik już mamy zrobiony w neutralnych kolorach. Gorzej z ubrankami bo z USA przyszło do mnie trochę różowych, dziewczęcych ubranek w różnych rozmiarach...no ale po porodzie wystawię je na Allegro.