tak jak
@Brownie1992 mówi, może pomóc szczera rozmowa. U mnie też był problem, że mąż nie rozumiał mojej frustracji i płaczu przy białych testach. I mu po prostu powiedziałam, ile wysiłku w to wkładam. Wszystko po kolei od mierzenia temperatury o 6,choc wstaje o 9, przez analizowanie wykresów, ciągłe liczenie dni, wyszukiwanie jakie brać suple, szukanie w tańszej cenie, żeby nie wywalać 500 zł miesięcznie, rozkładanie do pojemniczków, wyszukiwanie splodnosciowych składników diety, robienie badań, chodzenie po lekarzach, rozkładanie nóg do usg... No wszystko wszystko, żeby mu wyjaśnić ile czasu i wysiłku mnie to kosztuje KAŻDEGO DNIA, ile ja musze o tym myśleć. Bo on to widział jako to, że jem dużo tabletek, 2 albo 3 popołudnia ma wolne ode mnie, bo ja sobie wyskoczę do lekarza i przy okazji na zakupy, na zlewie znajduje paski z 2 kreskami i wtedy wie, że bedzie więcej seksu, a po kilku dniach ja płaczę.
No i jak mu to wszystko wyjaśniłam, to zrozumiał