Nasturtium
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 27 Listopad 2022
- Postów
- 10 548
Co do tego co piszesz- latami używałam wkładek, bo nie lubiłam tej sztywności na majtkach z wiadomej przyczyny. Jakiś czas temu gin mi powiedziała żeby nie używać, jak również płynów do higieny intymnej. Wchodzę do „przygotowalni” i co tam stoi? Oczywiście płyn do higieny intymnej i obok wkładki.Właśnie też mnie to zaskoczyło, bo ja piłam zawsze dużo, a w czasie kiedy zaszłam, to piłam w samej pracy 2-3 z kubka, czarne. Czasem po pracy też, a na weekendy zazwyczaj byliśmy w trasie to tym bardziej się piło "kawki na wynos".
I @Nasturtium wyczytała w necie. A ciekawe czy jakiś lekarz by to powiedział.
Przerażają mnie te czasy, coraz częściej mam tę myśl. Moje niedawne "zaskoczenia" to to, że płyny do higieny intymnej to zło. A u ginekologów u których miałam okazję być, zawsze na bidecie stoi płyn do higieny intymnej, którym można się podmyć.
Spotkałam się też ze stwierdzeniem, że wkładki higieniczne to zło. Pamiętam czasy, kiedy dojrzewałam. Pierwsze włosy pod pachami i na Bożenie, pociłam się dużo i miałam jakieś tam upławy. Wkładki były dla mnie zbawienne. Ale co, nie było wtedy Internetu, więc nastolatka nie miała szans przeczytać w necie, że te upławy to na pewno jakiś rak albo inna choroba i nie wolno używać wkładek
I do tego pełno sprzeczności. Kilka lat temu pojawiła się moda na kuloodporną kawę. Powiedziałam teściowi, a on do mnie że od dawna zna kawę z masłem. I co, wczoraj mi wyskakuje rolka jakiegoś fit trenera który mówi, że ta kawa jest be, że ma dużo kalorii i na pewno na niej nie schudniesz no ale ta kawa to keto dieta, na której jednak się chudnie, co nie
A odnośnie kawy jeszcze- oczywiście nie traktuję jej jako sposobu na podniesienie estradiolu, może lekko wpływa, ale nie wierzę żeby mogła silnie zadziałać, natomiast coraz częściej dochodzę do wniosku, że im bardziej stosuje się do pewnych zaleceń, tym słabszy jest efekt (albo odwrotny od zamierzonego), więc chyba powinnam to wyważyć i po prostu brać suple, jeść w miarę zdrowo, ale nie chcę się fiksować, że soja rozwali mi tarczycę, kawa wywali kortyzol w górę, a ananas spowoduje, że nagle cudownie się zagnieździ. Nie, nie przerzucam się od dzisiaj na wino do każdego posiłku i słodycze no limit, będę dalej żarła suple, ale nie zamierzam sobie odmawiać czegoś na co mam ochotę, czy jeść coś co mi nie wchodzi zupełnie, ale „jest szansa, że poprawi płodność”. Jak sobie przypomnę swój grudniowy wyjazd do Turcji- wiecznie chodziłam podminowana, bo chłop pije, wybija plemniki jak nic (po powrocie miało być badanie, przesunęło się o dwa tygodnie)- więcej tego błędu nie popełnię.