Madame JS
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 9 Luty 2022
- Postów
- 20 968
Odezwę się jako ten przegryw od porażki ;-) - z Twojej dawnej wizji, oczywiście :-)Wiecie co, jeszcze pół roku temu postrzegałam in vitro jako porażkę.... teraz jako szanse czas potrafi namieszać w mózgu...
Zawsze się upierałam jak rodzic to naturalnie, jak zachodzić to do skutku. A teraz, wypatruje wygodniejszej opcji ... niezła przepaść, między tym jak kiedyś myślałam, chyba dorosłam....
Do wszystkiego trzeba
Zgadzam się, że na wszystko trzeba czasu. Też oznajmiłam mężowi 4 lata temu, że w razie czego - żadnego in vitro. Ale jakoś się wszystko zmieniło... W sumie nigdy nie byłam ani przeciw, ani za. Tutaj nauczyłam się patrzeć na to jak na jedną z metod leczenia, po prostu.
Natomiast po raz kolejny nie zgodzę się z określeniem o wygodniejszej opcji. Dyskusja już się odbywała w tym kontekście na temat IUI. I rozumiem powody podejścia tego typu, ale... ja tu nadal nie jestem w stanie zobaczyć wygody. W szczytowaniu z kubkiem w labo, kłuciem się co najmniej 2 razy dziennie, przyjmowaniem leków każdym otworem swojego ciała - a każdy z nich ma listę skutków ubocznych dłuższą niż książka telefoniczna, z rakiem na czele... I do tego jeszcze ogromne koszty. Ale rozumiem, że może to i wygodniejsze niż robienie owulaków i seks pod kalendarz. Może...