ja dzis pol dnia sprzątałam (oczywko na raty bo mecze się jak emerytka przy każdej aktywności i brzuch mnie zaraz boli) ale uważam że poszło mi całkiem nieźle bo nawet okna w sypialni umyłam
na salonowe (duze) juz mi nie starczy dzis energii, ale jak stary wróci z wyjazdu to przynajmniej juz mam dla niego zadanie zeby sie nie nudził
Ale powoem Wam, ze sie tez dzis stresu najadlam co nie miara. Kiedy zmywałam podłogi to wygoniłam koty na balkon. Balkon mamy zabezpieczony siatką, ale skubańce w jednym miejscu (przy łączeniu balkonu z balkonem sasiadow) jakos nie wiem jak odpiely ta siatkę i zrobiły sobie mała dziurę przez którą jeden z nich przedostał się do sąsiadów (najgorsze że sąsiedzi z innej klatki, więc nie ma jak szybko się "porozumiec" I zapukać do drzwi że kot uciekl- ze sie tam do nich przedostal dowiedzialam sie niedawno, z posta na fejsie bo sasiadka wrzucila fote na forum sasiedzkie czy ktos nie szuka zguby) ja oczywiście tego nie zauważyłam, tylko jak zmywałam podłogę w sypialni to nagle usłyszałam straszny rumor i takie przeraźliwie miałkolenie. Od razu poznałam że to mój
I jak wybiegłam na balkon to okazało się że kota nie ma. Ja patrzę a on na parterze w ogródku u sąsiadów. Mamy w bloku ogródki wychadzace na taki lasek i tak sie wystraszyłam po pierwsze że coś mu się stało (ale na szczescie zauważyłam ze chodzi i nie kuleje, wiec musial spaść na trawe bez szwanku), po drugie że gdzieś mi ucieknie ze strachu, albo za jakimś robaczkiem do tego lasku i już go nie chu chu nie znajdę. Zleciałam na łeb na szyję do sąsiadów na parter (oczywiście pech chciał że nie było nikogo w domu) wiec poleciałam dookoła osiedla co sił zeby z drugiej strony go jakoś przez ogrodzenie wydostać
Bosze nie dość że przez jakieś krzuny zarośnięte musiałam się przedostać, pokrzywy, pajeczyny (mam arachnofobie, ale strach o kota był ponad to o dziwo) to jeszcze zamarłam jak dotarłam pod ogródek a tam kota nie widać. Zaczęłam go wołać że lzami w oczach i nagle wyszedł spod krzaka u siasiadow... Boże powiem Wam że ciśnienie to miałam chyba milion. I najgorsze że musiałam działać szybko i biegłam bo tego gamonia (a mam zakaz
) I teraz brzuch mnie naparza jak nie wiem
no ale co miałam zrobić. Partner dopiero jutro wraca
Szczęśliwie kot caly, tylko jedna łapkę ma zadrapana przy pazurku, ale już zdezyfenkowalam... Boszz czy to zawsze takie rzeczy się muszą dziać jak jestem sama w domu?
Dobrze ze mieszkamy na 2gim piętrze a nie na 6tym na przykład bo bym chyba umarła...