Autyzm nie ma w sumie stopni.
I możesz pytać, ja nie mam problemu z rozmawianiem o tym. Na co dzień ochotniczo pomagam rodzicom, którzy są gdzieś na początku drogi i dostają mój numer od znajomych, od terapeutów z ośrodka (wyraziłam na to zgodę, chyba zostałam ochotniczym punktem konsultacyjnym
), pomagam z wyborem przedszkola itd.
Córka nie ma niepełnosprawności intelektualnej prawdopodobnie (badanie będzie miała za jakieś pół roku - rok), funkcjonuje całkiem dobrze, ale bardzo widocznie odstaje od innych dzieci.
Kiedy ją diagnozowaliśmy miała zdiagnozowany głęboki autyzm wczesnodziecięcy z prawdopodobnie upośledzeniem umysłowym w stopniu znacznym lub głębokim. W tej chwili w porównaniu funkcjonuje naprawdę świetnie i jest w pełni komunikatywna. Ma typowe dla ASD problemy, ale radzi sobie całkiem nieźle i całkiem dobrze rokuje. Nie wiemy, czy będzie samodzielna w przyszłości, ale być może przy asyście będzie wiodła dziwne, szalone, kłopotliwe ale całkiem niezłe życie.
Jeśli chodzi o rodziców - spotkałam wiele różnych. Jest mnóstwo rodziców, którzy wypierają i zaprzeczają. U psychiatry spotkałam rodziców z 5-cio latkiem, z którym nie było w ogóle kontaktu, nie mówił, no nic, patrzył w ścianę i stukał stopą w podłogę. I rodzice mieli nadzieję "że wyrośnie" i nagle się obudzili, że chyba jednak nie wyrośnie. Są też rodzice, których dziecko "na pewno nie ma autyzmu, bo jest NORMALNE", bo ich dziecko "nie może przecież być NIENORMALNE", a i "rozwija się we własnym tempie".
Znam kobietę, która już 3 lata w sądzie walczy z byłym mężem, który robi wszystko, by dziecku unieważnić orzeczenie o niepełnosprawności. Który podważa decyzję psychiatrów, biegłych psychiatrów, terapeutów. Bo jego dziecko jest "normalne", tylko "psychiczna matka robi z niego wariata" i "on nie będzie miał syna w szkole specjalnej, bo to wstyd". Ona go zapisuje na terapię, a on wypisuje. I tak w koło.
Rodzice są przeróżni. Moja mama pracuje w przedszkolu państwowym i ma ten sam cyrk. Ty pracujesz w przedszkolu? Czy to starsze dzieci? Dużo tych rodziców budzi się, jak z zerówki dzieci przechodzą do I klasy i nagle są koszmarnie w tyle i nauczyciel im zwraca uwagę, że dziecko bardzo odstaje albo nawet może nie dostać promocji.
Jedyne co możesz chyba zrobić to:
- koniecznie bez świadków tzn innych rodziców (bo to krępujące i wstyd w końcu
) spróbować porozmawiać z rodzicem na temat problemów, trudności jego dziecka, zwrócić na nie uwagę, spytać, czy w domu rodzice też to zaobserwowali, delikatnie zasugerować, że dziecko może mieć zaburzenia rozwoju i warto by było skonsultować je ze specjalistą,
- zaproponować wizytę w poradni psychologiczno-pedagogicznej w celu konsultacji (rodziców mniej to przeraża niż "proszę iść z dzieckiem do psychiatry", bo wiadomo, psychiatra leczy świrów, a ich dziecko jest normaaaalne),
- zaproponować wizytację psychologa w przedszkolu, aby psycholog mógł poobserwować dziecko w ciągu normalnego dnia i wydać opinię (da się to załatwić u dyrekcji, przychodzi psycholog z poradni psych-ped).
Jeśli to nie jest takie mega opóźnienie i ewidentnie grubo "nie halo", tylko jak opisujesz "nie jest w stanie robić wszystkiego tego co inne dzieci i on przez to się mega stresuje" i to główny problem, to może chłopiec po prostu wymaga więcej wsparcia. Jest też coś takiego jak "zagrożenie niedostosowaniem społecznym" i to też orzeka komisja w poradni psychologiczno-pedagogicznej. Możesz porozmawiać z rodzicami o deficytach dziecka, na osobności beż świadków w postaci innych rodziców, o jego problemach, co powinien już robić, a czego nie robi itd. Zwrócić uwagę, że być może dziecko potrzebuje większej pomocy niż jego rówieśnicy i że dzięki wizycie w poradni psychologiczno-pedagogicznej i badaniu tam, mógłby dostać opinię o potrzebie dodatkowych zajęć (np. rewalidacyjnych, logopedycznych, pedagogicznych), na których mógłby nadrabiać braki, a także być może otrzyma specjalnego nauczyciela wspomagającego, który będzie w grupie od tego, by skupić się na nim i wspierać go tak, by nadążał za grupą oraz mógł się rozwijać w odpowiedni sposób. I tak dalej. Za wiele ogólnie nie możesz zrobić, o ile rodzice nie będą chętni do przejrzenia na oczy.