reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Marcowe mamy 2021

Ja mam w tym temacie nieco odmienne zdanie, ale nie narzucam nic innym. Dziecko prędzej czy później i tak musi swoje przechorować, bo tak buduje swój układ immunologiczny. W Polsce jest nadmierna izolacja dzieci, stąd większość chorób kończy się antybiotykiem. Wiem jak są męczące, ale trzeba to wliczyć w swoje życie i tyle. Lepiej skupić się na wspomaganiu odporności, czyli dużo podwórka, brudu i zimna. Słyszałam, że w niektórych krajach dopóki nie ma temperatury to może chodzić do przedszkola i nikt nie robi z tego problemu, a i maluchy tym samym są odporniejsze.
Mam podobne zdanie i to szczęście, że moje dzieci chorują sporadycznie. Melania nie była jeszcze zakatarzona, a syn chory może że dwa razy.
I oni rzeczywiście stale na boso, bez czapki od urodzenia, bo nie lubiła, codzienny spacer musiał być. Do tego treningi na boisku syna nawet zimą od 4 roku życia.
Gdyby nie alergia to nie mieliby problemów zdrowotnych.
Wiem, że na wirusa nie ma rady, ale przynajmniej przeziębienia ich nie ruszają.
Także jestem dużym zwolennikiem takiego podejścia jak Canis lupus 🙂
 
reklama
Jeśli mogę coś doradzić, miałam jedno dziecko żłobkowe, proponuję wyleczyć dziecko do końca w domu, bo jeśli pójdzie przeziębione, niedoleczone to odbije się to podwójnie. Ja też patrzę jak ja się czuję jak mam katar czy większe przeziębienie, wolalabym zaszyć się w domu, a maluszki jeszcze same nosa nie wydmuchaja, jest im ciężko. A w żłobku, tak jak piszesz, nikt nie wyciera nosa, nie poda leków. Jeśli można zostawić dziecko z tatą czy babcią to super. Jeśli nie, to l4 będzie przez jakiś. Ale w końcu nabiorą odporności i będzie coraz lepiej. Może to trochę potrwać... u nas były jakieś 3 mce, 3-4 dni w żłobku, 2 tyg w domu. Potem 2,3 przeziebienia w roku
No właśnie siedzi już tydzień w domu. Może jutro już go poślę.
 
Ja mam w tym temacie nieco odmienne zdanie, ale nie narzucam nic innym. Dziecko prędzej czy później i tak musi swoje przechorować, bo tak buduje swój układ immunologiczny. W Polsce jest nadmierna izolacja dzieci, stąd większość chorób kończy się antybiotykiem. Wiem jak są męczące, ale trzeba to wliczyć w swoje życie i tyle. Lepiej skupić się na wspomaganiu odporności, czyli dużo podwórka, brudu i zimna. Słyszałam, że w niektórych krajach dopóki nie ma temperatury to może chodzić do przedszkola i nikt nie robi z tego problemu, a i maluchy tym samym są odporniejsze.
Mam podobne zdanie i to szczęście, że moje dzieci chorują sporadycznie. Melania nie była jeszcze zakatarzona, a syn chory może że dwa razy.
I oni rzeczywiście stale na boso, bez czapki od urodzenia, bo nie lubiła, codzienny spacer musiał być. Do tego treningi na boisku syna nawet zimą od 4 roku życia.
Gdyby nie alergia to nie mieliby problemów zdrowotnych.
Wiem, że na wirusa nie ma rady, ale przynajmniej przeziębienia ich nie ruszają.
Także jestem dużym zwolennikiem takiego podejścia jak Canis lupus 🙂
To rozumiem hartowanie, wychodzenie na zewnątrz bez względu na pogodę, nie stosowanie nadmiernej sterylizacji itp. Ale np. Ostatnio miałam się spotkać z koleżanką i okazało się że jej syn ma katar i kaszel to w tym przypadku byście się z nią spotkały żeby wasze dziecko budowało odporność? 🤔 Bo ja akurat odmówiłam spotkania i nie chce świadomie go narażać oczywiście za chwilę mogę się spotkać z kimś i nawet noe wiedzieć że zaraża ale jak już wiem o chorobie to unikam takich spotkań. Druga sprawa no niestety jak jesteśmy przeziebieni to nie czujemy się zbyt komfortowo , podejrzewam że dziecko ma podobnie i osobiście zostawiłabym takie dziecko w domu a nie dawała do żłobka czy przedszkola, mam też świadomość że nie zawsze można bo wiadomo praca, nie ma z kim itp. Ale trzeba podejsc do tego jakoś z rozsądkiem 😅
 
Ostatnia edycja:
To rozumiem hartowanie, wychodzenie na zewnątrz bez względu na pogodę, nie stosowanie nadmiernej sterylizacji itp. Ale np. Ostatnio miałam się spotkać z koleżanką i okazało się że jej syn ma katar i kaszel to w tym przypadku byście się z nią spotkały żeby wasze dziecko budowało odporność? 🤔 Bo ja akurat odmówiłam spotkania i nie chce świadomie go narażać oczywiście za chwilę mogę się spotkać z kimś i nawet noe wiedzieć że zaraża ale jak już wiem o chorobie to unikam takich spotkań. Druga sprawa no niestety jak jesteśmy przeziebieni to nie czujemy się zbyt komfortowo , podejrzewam że dziecko ma podobnie i osobiście zostawiłabym takie dziecko w domu a nie dawała do żłobka czy przedszkola, mam też świadomość że nie zawsze można bo wiadomo praca, nie ma z kim itp. Ale trzeba podejsc do tego jakoś z rozsądkiem 😅
No jasne. Zgoda z Tobą. Zresztą napisalam, że na wirusa nie ma rady za bardzo, bestia dopada, szerzy się i rządzi, to hartowanie to przed przeziębieniami głównie chroni.
Zresztą ja teraz wpadlam w sam kocioł zarazków, w pracy z kilkusetką dzieci, to pewnie coś sama, wyjałowiona siedzeniem w domu, przyniosę.
 
A wiecie co mnie zastanowilo ostatnio. Dlaczego mleko modyfikowane dla niemowląt robi się z mleka krowiego, a nie kobiecego 🤔
Że niby z krowiego to mniej obrzydliwe niż z kobiecego, czy, że dużo taniej, czy jaki powód???
Tak mnie naszło jak czytałam Waszą rozmowę o karmieniu piersią ciut starszych dzieci niż niemowlęta.
 
To rozumiem hartowanie, wychodzenie na zewnątrz bez względu na pogodę, nie stosowanie nadmiernej sterylizacji itp. Ale np. Ostatnio miałam się spotkać z koleżanką i okazało się że jej syn ma katar i kaszel to w tym przypadku byście się z nią spotkały żeby wasze dziecko budowało odporność? 🤔 Bo ja akurat odmówiłam spotkania i nie chce świadomie go narażać oczywiście za chwilę mogę się spotkać z kimś i nawet noe wiedzieć że zaraża ale jak już wiem o chorobie to unikam takich spotkań. Druga sprawa no niestety jak jesteśmy przeziebieni to nie czujemy się zbyt komfortowo , podejrzewam że dziecko ma podobnie i osobiście zostawiłabym takie dziecko w domu a nie dawała do żłobka czy przedszkola, mam też świadomość że nie zawsze można bo wiadomo praca, nie ma z kim itp. Ale trzeba podejsc do tego jakoś z rozsądkiem 😅
No właśnie tu trzeba znaleźć jakiś złoty środek. To my znamy nasze dzieci najlepiej. Na pewno nie pójdę na ospa party, ale jak inne ma katar to raczej bym puściła. Choć to też zależy od sytuacji. Rotawirusy omijałabym szerokim łukiem 🤮. A w żłobku stosuję zasady tam panujące, czyli zielone gile to dziecko siedzi w domu, wodniste idzie.
Dodam do tego, że ja jestem już stara i za moich młodych lat też to wszystko wyglądało inaczej. Tylko temperatura wykluczała z zajęć, choć i to nie zawsze😜.
 
Napiszę ci z perspektywy mamy dziecka, które przeszło przez totalną 'mamoze' i dziecka, któremu jest trochę wszystko jedno kto go usypia, bo chyba ze chce cycka...

Moja starsza córka niedawno skończyła 3 latka, do żłobka poszła mając 2.5 roku. Ja wróciłam do pracy jak ona miala 14 miesiecy. U niej mamoza totalna, do tego stopnia ze jak ja bralam prysznic to moj maz musiał trzymac córkę, żeby widziała mamę. Kazda wizyta w toalecie z córką na kolanach. Mama musiala być zawsze blisko, nikt nie mógł z nią zostać, zebym ja mogla wyjść do innego pomieszczenia. Przez 3 lata tylko ja ją mogłam usypiac, przez 3 lata ani jednego wieczoru dla siebie. Ale ta bliskość, przywiązanie jest niesamowite. Ona mi kiedyś powiedziała, ze kocha też tatę, kocha Bartka, ale jak ich nie ma to jest ok. Wystarczy, ze ja jestem przy niej. I teraz po 3 latach okazalo sie, że tatuś może ją usypiac, dzisiaj caly wieczorny rytuał (kąpiel, ksiazeczka, przytulanie) było z tatą i się udało. I moja pierwsza myśl, to nie ulga ale było mi przykro, że ktoś inny mógł zająć mohe miejsce. Ale potem przyszło opamiętanie 😉

Bartuś od początku był inny, on akceptował innych ludzi, mógł być usypiany przez kogokolwiek. Długo było tak, ze jak tatuś znikał z pola widzenia to on płakał, nawet jak był u mnie na rękach. Było mi przykro, było (czasem w sumie nadal jest) mi szkoda, ze z nim nie będę miec takiej więzi jak z córką. Ale jak jest chory to tylko 'mam', więc wiem ze mnie traktuje jako bazę a resztę osób jako ciekawe osoby zapewniające mu rozrywkę. Ma zupełnie inny charakter niż córka, inaczej się rozwija i potrzebuje tych kontaktów.

Dużo zależy od charakteru, potrzeb dziecka. Ważne, żebyś była blisko gdy tego potrzebuje. Czasem jest dziecko co potrzebuje czesto i dużo a czasem rzadziej. Wydaje mi się, że więź budujemy przez obecność. I dziecko powinno mieć w tym zakresie autonomię - ono decyduje ile mamy potrzeba na doładowanie baterii. Twoje uczucia są jak najbardziej normalne, ale charakteru dziecka nie zmienisz.
 
Dzięki za za Twoja wypowiedź i za zrozumienie :) Pocieszające jest, że nie tylko mi towarzyszą takie uczucia. To co przeżywałaś że swoją córką na pewno było męczące, ale i... urocze :) Widocznie muszę się pogodzić, że moja córka ma taki charakter i może jest bardziej otwarta na innych niż większość dzieci.
 
A wiecie co mnie zastanowilo ostatnio. Dlaczego mleko modyfikowane dla niemowląt robi się z mleka krowiego, a nie kobiecego 🤔
Że niby z krowiego to mniej obrzydliwe niż z kobiecego, czy, że dużo taniej, czy jaki powód???
Tak mnie naszło jak czytałam Waszą rozmowę o karmieniu piersią ciut starszych dzieci niż niemowlęta.
Mleko krowie jest latwiej dostepne i prawie w nieograniczonych ilosciach, moze nawet pochodzi ze specjalnych hodowli krów, które są w specjalny sposób żywione. A z matkami to nigdy nie wiadomo-zje sobie taka orzeszka albo moze papieroska zapali, albo wetrze w siebie jakis kremik i ogólne badania mleka tego nie wykarzą, opinia publiczna moglaby sobie spekulowac do woli, a i pewno podnioslyby sie glosy ze to fe i fuj, jak to mleko z obcego cycka mojemu bąbelkowi, ze to etycznie wątpliwe.

Ej, to material na powiesc sci-fi, fermy hodujące kobiety na mleko jak krowy 😮
 
reklama
Mleko krowie jest latwiej dostepne i prawie w nieograniczonych ilosciach, moze nawet pochodzi ze specjalnych hodowli krów, które są w specjalny sposób żywione. A z matkami to nigdy nie wiadomo-zje sobie taka orzeszka albo moze papieroska zapali, albo wetrze w siebie jakis kremik i ogólne badania mleka tego nie wykarzą, opinia publiczna moglaby sobie spekulowac do woli, a i pewno podnioslyby sie glosy ze to fe i fuj, jak to mleko z obcego cycka mojemu bąbelkowi, ze to etycznie wątpliwe.

Ej, to material na powiesc sci-fi, fermy hodujące kobiety na mleko jak krowy 😮
Jest bank mleka kobiecego w Rzeszowie. I nawet jest przebadane :) Myślę że chodzi o koszty nie o etykę itp, 100 ml mleka z piersi kosztuje 70 zł, to dane z siłowni, tzn od trenujacych tam (ponoć takie mleko dobrze im robi na masę więc są i tacy którzy je przyjmują). No i takie mleko ma chyba inne właściwości fizykochemiczne niż to od krowy, bo zamrożone i tak potrafi się często zepsuć, nie zagotujesz go itd.
 
Do góry