Koleżanka mojej mamy jak szła do porodu ważyła 10 kg mniej niż jak zaszła w ciąże. Cała ciąże wymiotowała dzień w dzień. Nawet na sali porodowej między skurczami i zawsze mówiła ze chyba wolałaby przywalić 30kg jak niektóre a nie tak meczyc się. Z tego powodu nie zdecydowała się na drugie dziecko nigdy. Powiedziała ze jakby takie coś przytrafiło się jej w drugiej ciąży to nie wie jakby przeżyła. Ciąża była dla niej męczarnią, nie była w stanie iść do sklepu, nigdzie. Nic nie kupiła dziecku bo nie miała siły o tym myśleć. Inni przygotowywali wyprawkę. Mówi ze to był dla niej horror i ze zazdrosci kobietom które jedzą tyją i cieszą się z ciąży. I tak jak sobie pomyśle to rzeczywiście chyba lepiej przytyć porządnie niż tak Się meczyc. Dla niej to były katusze. Czekała na rozwiązanie jak na zbawienie, ona ze łzami w oczach mówiła do mojej mamy ze miala
Nadzieje ze wcześniaka urodzi żeby już się tak meczyc...