Ja nie miałam wyboru. Mała już była w kanale rodnym, była za nisko na cesarkę i jak zmierzyli jej tętno to było bardzo słabe, bo nie umiałam jej wyprzeć i ona się dusiła i wtedy doktor popatrzył tylko na drugą położną i bez zastanowienia chwycili mnie za stopy, wyprostowali nogi i mocno przycisnęli do brzuch a ja w tym momencie wiedziałam, że to już żartów nie ma i parlam najmocniej jak mogłam. Ponownie nogi mi wyprostowali i znów do brzucha. I wtedy mała wyskoczyła, cała w smółce i zielonych wodach. Od razu jej odsysali wszystko z noska, jak mi ją dali to trochę płakała i charczała. Potem już jej nie dostałam, bo była pod tlenem. Saturacje miała tylko 25% gdzie norma to 95%. Także tego bym się najbardziej bała przy drugim porodzie, że znów się coś podzieje z dzieckiem.