Turcja jest blog pewnej dziewczyny [ zreszta bardzo fajnej ] i jej przygoda z Turcją , jest co poczytac i pooglądać , można się etż wiele dowiedzieć , jakby link nie działał wystarczy w wyszukiwarkę wpisać - nauka tureckiego- i szukać - turcja blogownik , powinno być a to pozwalam sobie wkleić cząsteczka tego blogu
Często przeze mnie zauważane pytania na rozmaitego rodzaju forach tureckich (jest pełno takich for, począwszy od tych dotyczących tureckich facetów, dyskotek i pogody po bardziej złożone grupy dyskutantów o kulturze, historii i języku), brzmia: "Jak wygląda życie w Turcji". Często też pytają mnie o to turyści. No i o to, czy chciałabym tu mieszkać...
Dzisiaj dojrzałam do tego, żeby opowiedzieć Wam, drodzy czytelnicy, jak to jest. Oczywiście będzie to tylko wycinek prawdy, bo Alanya, to nie Turcja.
Alanya to kurort.
Alanya to "słońce 300 dni w roku".
Alanya to dyskoteki, plaża Kleopatry.
Lejące się strumieniami drinki.
Kobiety które noszą chustki zakrywające włosy do spódnic odsłaniających nagie łydki.
Czyli wszystko co europejskie i tureckie wrzucone do jednego wora, ostro wstrząśnięte i wymieszane.
Jak się żyje w Alanyi w sezonie (mam tu na myśli własne doświadczenia, czyli okres od końca kwietnia do końca października)?
Na początek plusy, atuty i uroki:
- żyje się lżej i weselej, bo prawie wcale nie ma zachmurzeń
Jest jasno od samego rana, słońce dodaje energii, i łatwiej wykurzyć smutki i depresje
- jest ciepło, więc człowiek wstaje rano, narzuca na siebie kawałek materiału i już jest ubrany. Przy okazji jest tu luz ubraniowy - cokolwiek założysz, będzie ok. W Polsce raczej ciężko byłoby przejechać autobusem w prześwitującej sukience narzuconej na bikini, jak te dziewczyny, które widziałam wczoraj. Albo z gołą klatą, i koszulką w ręce, jak wielu mężczyzn.
- jak masz fajrant, czyli day off, idziesz na plażę. Albo jedziesz nad rzeczkę Dimcay na piknik. Albo idziesz do portu do jakiejś knajpy. Widoki są cudne.
- jeśli dobrze trafisz do plaży masz kilka minut spacerkiem a z okna widać morze
- sprzątanie idzie łatwo: podłogę w łazience zalewa się wodą (zaraz wyschnie), lodówka rozmraża się bardzo szybko i przy okazji robi za dodatkową klimatyzację.
- na lokalnych bazarkach (każda dzielnica ma swój cotygodniowy) można dostać nieprzebrane ilości owoców i warzyw, więc zdrowe odżywianie się to nie jest jakiś kłopot. Tym bardziej że są świeżutkie i niepryskane (mam nadzieję).
- korzystasz z niesamowitej atmosfery, wynikającej z obecności turystów z różnych krajów świata, mówiących w najbardziej nieprawdopodobnych językach i o różnych kolorach skóry. Możesz więc poznać ciekawych ludzi i nawiązać niezapomniane przyjaźnie, bo ze względu na wakacyjny klimat wszyscy są bardziej otwarci niż zwykle.
- używasz conajmniej dwóch języków obcych (własnego i angielskiego lub tureckiego), co jest bardzo wygodne, kiedy np. musisz obgadać jakąś strategię czy po prostu obgadać
- rozrywka to żaden problem: ciągle coś się dzieje. Albo dyskoteka, albo festiwal czy koncert.
- mieszkając na dłużej zaczynasz być rozpoznawalny w określonych miejscach (sklepy, bary), co prowadzi do nieuchronnych zniżek i promocji. Poza tym bardzo miło jest nie-być-turystą: codzienna pogawędka w sklepie spożywczym pozytywnie nastraja na dzień dobry. A przecież tu rozmawiać chcą wszyscy.
- domy są tu bardzo ładne, mieszkania również. Każde mieszkanie ma duży balkon a każdy nowy budynek basen. Cenowo wygląda to całkiem nieźle, w porownaniu z tym, co aktualnie dzieje się w Polsce... a metrów kwadratowych dużo więcej...