Aureola widze, ze nasi panowie maja podobne podejscie do tematu:-) Ali tez ciagle powtarza, ze on moze mieszkac wszedzie byle tylko ze mna. Prace tez moze wykonywac kazda.
Co do jego wyksztalcenia - niestety nie ma tego za wiele. Skonczyl tylko szkole srednia..tez z trudem, bo od 13-tego roku zycia zaczal juz pracowac, aby pomoc rodzicom (w zasadzie mamie, bo ojciec hazardzista). Swoja droga to jest cos, co mnie wkurza..rodzice, mowiac brzydko narobia sobie dzieci, a potem te dzieci maja sie martwic o swoj byt i myslec o utrzymaniu calej rodziny..Wiem, ze nie jest tak wszedzie, akurat Ali pochodzi z takiej rodziny..wiem, ze tez go to boli i dosyc ciezko wspomina swoje dziecinstwo. Dlatego tez postanowil (zreszta oboje tak myslimy), ze nie zdecydujemy sie na dziecko dopoki nie bedziemy w stanie zapewnic mu dobrych warunkow..Niestety w jego otoczeniu niewiele osob w ten sposob mysli i czasami uwazaja nas za dziwakow:-) (do slubu nam nie spieszno, dzieci najwczesniej za 5 lat, chcemy podrozowac, zobaczyc swiat itp.). Dla niektorych czlonkow jego rodziny to cos dziwnego, bo przeciez powinnismy juz byc dawno po slubie (jestesmy razem ponad rok) no i dziecko powinno byc juz pewnie w drodze...a tu nic z tego :-):-):-)
Co do pracy - Ali pracowal do tej pory w restauracjach jako kelner, barman oraz animator w hotelach. Ale jak juz wspomnialam jest w stanie robic doslownie wszystko, byleby tylko zarobic jakies pieniadze...strasznie meczy go fakt, ze tylko ja pracuje i w zasadzie nas utrzymuje...
Jeszcze jedna kwestia - nie wiem, czy w rodzinach Waszych mezow/chlopakow tez tak jest - Ali (mimo, ze nie jest pierworodnym) uwaza za swoj obowiazek pomaganie calej rodzinie. Byc moze jest to szlachetne, ze mysli nie tylko o sobie, ale nie ukrywam, ze czesto mnie to denerwuje, ze wlasnie wogole nie mysli o sobie i swoich potrzebach, tylko ciagle o innych...Wie, ze czasem sie zloszcze z tego powodu, ale ja nie robie tego dlatego, ze jestem egoistka (choc czasem egoizm jest wskazany), tylko dlatego, ze powinien bardziej skupic sie na nas ( jestesmy mlodzi, dopiero ukladamy sobie zycie i zaczynamy w zasadzie od zera), a nie myslec ciagle o innych. Rozumiem sytuacje zyciowe typu choroby, lekarstwa itp - wiadomo, ze jak nie maja pieniedzy to trzeba pomoc...ale nie w momencie, kiedy wszyscy czlonkowie rodziny pracuja (mieszkaja wszyscy razem - ojciec, matka, brat z zona i siostra) i jeszcze trzeba im dokladac....Generalnie temat - rzeka...wiem, ze pomaganie rodzinie jest w nich zakorzenione, ale wydaje mi sie to troche nie w porzadku wzgledem mlodych ludzi bedacych dopiero na starcie...
Bemol - bardzo dziekuje za podpowiedz - jest to juz jakis punkt zaczepienia...Chyba nie ma co siedziec z zalozonymi rekami, tylko trzeba zaczac cos dzialac...Praca sama do nas nie przyjdzie :-)