Dziewczynki ale jestem zła. Zadzwoniła do mnie pani tłumacz ze szpitala pół godziny przed wizytą i poinformowała mnie, iż nie przyjdzie nikt bo w ostatniej chwili do niej zadzwonili i się nie wyrobi ale doradziła żebym mimo to poszła i spróbowała sama. Nie dość że zabłądziłam i byłam już spóźniona 15 min. to wyszła położna i pyta się nas (mnie, ukochanego i jego kuzyna) gdzie jest ten interpretator, więc uprzejmie mówimy, że nikogo nie było i wcześniej dostałam telefon. No to ona za telefon i dzwoni do szpitala, pyta co się dzieje. Ustawiła ich tam chyba wszystkich i poinformowała mnie, że musi przełożyć wizytę. Więc spotkanie mam tego samego dnia co scan i w tym samym szpitalu o 11 i do tego będę musiała czekać do 15.30 bo nie opłaca mi się wracać i jechać znowu. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! jestem mega mega zła i do tego wyskoczyła mi jakaś wysypka
Ostatnia edycja: