reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Mamy z Leicester

Moje dziecko chyba dziś dało mi dyspensę za wczoraj i nawet mam kilka chwil dla forum :-D

A wracając do tematu...
"każdy Polak w mieście będzie moim przyjacielem, albo że będzie mi pomagał na każdym kroku, chodzi mi o takie normalne zachowanie"
No ja miałam tylko to na myśli- uściślając.
Nie chodzi tu o przyjaźń czy pomoc.
Mieszkam tu 5 lat a prawdziwych przyjaciół,na których zawszę moglę liczyć to mam dwoje i uważam,że aż dwoje :tak:
Nie owijają w bawełnę,nie głaszczą po głowie,są obiektywni,pomocni i poprostu uczciwi.
Cała reszta to tylko znajomi,z którymi się poprostu tolerujemy i od czasu do czasu spotykamy a i tak jest wieczna "rozgrywka" o zazwyczaj status materialny.

Co do normy pracy o której piszesz to też nie miałam tego wogóle na myśli akurat.
Chodziło mi raczej o to,że Polacy ,oczywiście nie mierząc wszystkich jedną miarą,
są poprostu chorzy z zazdrości.
I jeszcze nogę Ci podstawią ą jak masz ciut więcej niż oni.
Wiecznie wszystko krytykują cokolwiekby się nie zrobiło w kwestii tego czego człowiek dorobił się uczciwą pracą.
A jak sami mają trochę więcej pieniażków niż pozwoliła im na to sytuacja w Polsce to udają,że wszystkie rozumy pozjadali, nie wspomnę o braku jakiejkolwiek ogłady i kultury osobistej.
Szpanują solarką i złotymi łańcuchami...wiecie co mam na myśli.
W Tesco to się wogóle nie odzywam w swoim języku.Poprostu przechodzę obok.
A nie chce mi się nawet o tym pisać ,bo brak mi słów i szkoda moich nerwów.


Pamiętam jak pracowałam przez GRP i poszłam tam drugi raz do fabryki a jedna polka do mnie " no więcej tu Was trzeba było"
Kur... ja jak znalazłam pracę w Pubie i szef się zapytał czy nie mam koleżanki co chciałby pracować też u niego to koleżankę w Polski z klasy z liceum szybko ściągałam do Anglii a nie powiedziałam "nie nie mam" ,żeby przypadkiem nie dorobiła się szybciej niż ja :no:
A na koniec rzeczywiscie się dorobiła i mnie olała i przyjaźń się dawo skończyła.Zero kontaktu itd.
My celowo wynajęliśmy większy dom ,bo miała i chciała mieszkać z Nami a ona po miesiącu zostawiła Nas z domem z 3 pokojami i rachunkami do zapłaty i do innego miasta wyjechała,bo tam lepsze imprezy były.
Także po takich sytuacjach właśnie można częsciowo ocenic jacy są Polacy.
Pomożesz komuś a ktoś Cię w dupe za to kopnie.
Nie mam tu na myślli wdzięczności do końca życia,ze strony tego komu się pomogło, ale mówię o zwykłej ludzkiej przyzwoitości.
Mój mąż też się tak przejechał na przyjacielu z Polski,którego tu ściągnął a potem były tylko same z nim problemu i wstyd i w domu i w pracy.

Także,bardzo uważnie dobieramy sobie towarzystwo i bardziej sobie cenię jakość niż ilość.
 
Ostatnia edycja:
reklama
A tak wogóle to weźcie mnie dziewczyny kopnijecie w tyłek,bo aby poczułam troszkę luzu ze strony mojego diabełka to nie mogę od komputera odejść i nic innego zrobić.
Jakbym z dziczy magle została wypuszczona i na oczy PC nie widziała :-D
Spuściło mnie dziś dziecko ze smyczy to na necie siedzie zamiast chałupe posprzątać.
A jeszcze sobie umyśliłam malowanie sypialni w tym tyg. bo już ściany są brudne po tylu latach użytkowania.
Tylko szukam chętnego co by za mnie to zrobił :-D:-D:-D
Jakaś ochotniczka :-D
 
Eh...

Wiem dziewczyny, że to co piszecie jest prawdą, ale tak bardzo nie chciałabym w tą prawdę wierzyć.

Staram się nastawić na to, że będzie ciężko, ale nie będę z tym wszystkim sama (tak jak w Polsce). Jestem głupią marzycielką i to mnie kiedyś zgubi.. za dużo myślę o tym jak może być dobrze (nie mam na myśli kasy). Za długo chyba ślęczę w tej Polsce sama i bym przeżyła tą rozłąkę mym sposobem na przetrwanie było marzenie jak będzie. Wyobrażałam sobie, że poznam miłych ludzi, pójdę do pracy i będziemy żyć "normalnie". A może się okazać, że pracy nie będzie i będę ciągle sama w domu, albo będzie praca po której już nic mi się nie będzie chciało. Trzeba zacisnąć zęby i brać taki los jaki jest - tak teraz muszę myśleć. Chciałabym chociaż zarobić na własne utrzymanie... bo jakoś sobie nie wyobrażam, że pojadę do UK i na utrzymaniu chłopaka będę. Dostałabym na głowę siedząc sama 24 h a poza tym głupio bym się czuła.

Myślę, że dobrze wybrałam... przynajmniej się sprawdzę - co nie może zabić to wzmocni !
 
"może się okazać, że pracy nie będzie i będę ciągle sama w domu, albo będzie praca po której już nic mi się nie będzie chciało"

Niestety życie i takie scenariusze pisze.
Sama nie będziesz,bo już przez forum Nas poznałaś.
To,że nie masz dziecka nie wyklucza Cię z tego żeby się z Nami spotykać.
Napoczatku może nie być lekko ale z czasem już tylko lepiej.
Tak samo z pracą.
Na początek każdy z Nas brał co było a potem można szukać lepszego zajęcia.
Obeznasz się z rynkiem pracy,obędziesz z językiem i wtedy można próbować swoich sił i walczyć o lepsze zatrudnienie.
Ja teraz też nie szuakm gruszek na wierzbie.
Zahaczę się o byle co,a jak już będą z tego jakieś stałe dochody to wtedy będę szukać lepszego rozwiązania.
A La Carte też niestety wchodzi w grę :-(
Ale jak narazie o tym nie myślę i szukam czegokolwiek poza żywnościówką ;-)

Ja jadąc do UK nie miałam załatwionej stałej pracy ,w sumie żadnej pracy,własnego pokoju,bo pokój z współlokatorami i dotego 70 Pound w kieszeni tylko :-D
A i tak zaryzykowałam.
Praca w pubie znalazła się szybko,potem agencja i tak jakoś to było.
Zawsze gdzieś tam na dwa dni w tyg.się zahaczysz.
A to z jednej agencji a to z drugiej.
Ja miałam na myśli stałą pracę pisząc,że z nią ciężko.
Tzn.taką ,którą nawet przez agencję, zagwarantują przynajmniej 4 raz w tyg.
Mnie interesuje tylko taka,bo ja mam dziecko i ograniczenia czasowe,bo mój mąż pracuje i to na noc.W dzień śpi,w nocy pracuje więc ja mogę tylko na popołudnie iść.
Więc z każdej agencji i o każdej porze jakiej oni chcą nie mogę być dyspozycyjna,mąż pracuje a ktoś z dzieckiem też musi zostać.
Przedszkole nie wchodzi w grę ze względu na ceny i okres jaki się na miejsce czeka.
 
Ostatnia edycja:
Daysie mój chłopak też na nocki pracuje więc wiem (troszkę) jak to jest. Oczywiście nie mogę porównywać naszych sytuacji gdyż nie mam dzieci...

Nie wiem w jakiej agencji próbować się na początku zaczepić... na początek wiadomo - chciałabym coś łatwego (tz pracę w której nie trzeba zbytnio języka znać) ale będę brała to co będzie. Boję się tylko pracy w niskich temperaturach bo często choruję na nerki, ale będzie trzeba przeboleć - coś za coś. Przyjadę pod koniec lipca, troszkę się zadomowię i chętnie spotkam się z Wami w jakimś parku albo na kawce. Muszę tylko miasto troszkę ogarnąć i autobusy.. ja tam jestem małomiasteczkowa dziewczynka i trudno będzie się przestawić na "Seks w Wielkim Mieście" hehe...

Buziak
 
Hej Amor,
dasz radę, nastawienie ważna rzecz, wiem po sobie:-)
Spróbuj w Industria, mój mąż pracuje przez ta agencję, jeśli chodzi o a la carte to nie znam, ale nic pozytywnego nie słyszałam. Na pewno chłopak tez ci podpowie gdzie iść.
Teraz jest okres wakacyjny to dużo studentów się zjeżdża, ale niektóre agencje nawet sobie zaznaczają, że nie chcą studentów:-)
Moja koleżanka jak pracowała przez a la carte, trafiła do robienia kanapek, koszmar, praca w zimnie, tak się pochorowała, że w szpitalu wylądowała.
 
Ja w zupelnosci popieram Daysie w jej poscie. Za granica nie jest latwo i trzeba sie na to nastawic. Nie mozna tu przyjechac myslac o niebieskich migdalach, tylko trzeba zakasac rekawy i nastawic sie na raczej trudne poczatki, a najwyzej sie pozytywnie rozczarujesz, jak sprawy uloza sie inaczej.
Kiedy ja tu przyjezdzalam piec lat temu i Polakow jeszcze nie bylo tu tylu, to tez bylo ciezko: problem z jezykiem, chodzenie za praca, lapanie sie kazdej okazji, zeby tylko zarobic kilka groszy. Ale z uplywem czasu malymi kroczkami udawalo sie zaczepic na cos lepszego. Teraz jest jeszcze ciezej, dla tych co tu dopiero przyjezdzaja.
A co do Polakow to rzeczywiscie sa jacy sa, ale nie przesadzajmy ze w Polsce jest inaczej. Sasiad sasiada tez psem poszczuje. Nie trzeba wyjezdzac za granice, zeby tego doswiadczyc. Polacy niestety maja juz taka nature:-(...
 
Ja jak przyjechałam to też był ciężki okres na znalezienie pracy styczeń miesiąc szukaliśmy za nim agencje zaczęły rejestrować a teraz jest już ok. Ja pracuję przez Ala Carte a mąż jest już na kontrakcie. Brak znajomości języka jest to zawsze jakaś bariera ja przyjechałam całkiem zielona kompletni nic. W szkole miałam niemiecki i rosyjski a jakoś się ułożyło nie spikam po angielsku ale jakoś w pracy daję sobie radę. Ja akurat na spotkanych Polaków w pracy nie mogę narzekać zawsze wyciągali do mnie pomocną dłoń nie czułam się samotna. A kilka fabryk przez Ala Carte zahaczyłam jedyny minus wszędzie zimno.
Zmieniając temat to od wczoraj od 18 siedzieliśmy w szpitalu wypuścili nas dziś ok 11. Maksymilian przestał przyjmować mleko z cycka a jak już coś pociągnął to zwracał i w ten sposób nocka spędzona w szpitalu. Porobili mu badania biedaczek się napłakał ale wszystkie wyniki ma w porządku i dziś na razie jest ok. Jednak angielska służba zdrowia ma dopiero do życzenia. O 18 byliśmy w szpitalu a dopiero ok23 zajął się nami lekarz. Mały z głodu, bólu i płaczu był już bordowy a lekarze nic mają czas ruchy normalnie jak mucha w smole. My z mężem to już tam z siebie wychodziliśmy. Jak doktor miał przyjść za 5 minut to robiło się z tego 35 minut po prostu koszmar. Pozdrawiam idę odsypiać zarwaną nockę
 
reklama
Jestem w szoku !

Co do służby zdrowia to wszędzie i w każdym kraju jest wiele do życzenia.
Moja siostra ostatnio z młodszą córeczką też wylądowała w szpitalu w Polsce i jej historia niczym nie różni się od Twojej Maksymilian.
A na pleśniawki na policzkach w srodku buzi i ustach,które gołym okiem widać powiedziała lekarka,że nic nie ma ! Szok !
Ja jak w pierwszej ciąży dostałam krwotoku to w poczekalni zalana krwią spędziłam 3godz. zanim ktoś się mną zajął.

Szkoda mi Twojego synusia :-(
Ale z Antkiem ostatnio było podobnie i z tego co wiem to jakiś wirus jest.
Mój syn 4 dni oprócz 4 jogurtów na siłę i wody, nic nie przyjmował.
Co zjadł to zwracał.Nie jadł więc i stolca nie było.Nie miał przy tym gorączki.
I wiem,że koleżanki skarżyły się na podobne objawy u swoich dzieci.
Po 4 dniach wszystko wróciło do normy.

Życzę dużo zdrówka dla Maxika.
 
Do góry