S
Sol
Gość
Miałam pisać ale taki magiel mam w domu że horror.
To napiszę od początku - jak mi mała pozwoli skończę dzisiaj pisać
No więc w czwartek w południe wysłałam mojego M żeby poszedł się wykąpać a ja miałam uśpić Karolę. Ale usypianie nam nie szło. Nagle z łazienki słyszę że Marcin walnął w ścianę ręką i krzyczy na mnie. Zaczęła mu lecieć chłodniejsza woda i myślał że zmywam naczynia. Jak weszłam do łazienki piecyk już się nie palił a M. osuwał się po ścianie. Pierwsza myśl - brak gazu i szok termiczny ale coś mi nie pasowało. Odcięłam gaz, otworzyłam kabinę, Karolę wysłałam do pokoju gdzie otworzyłam okna. Zadzwoniłam po gazowników bo łeb bym sobie dała uciąć że to gaz. Wyciągnęłam na wpół przytomnego M. z brodzika (oj klęłam wtedy że kupiliśmy wysoki na pół metra), wytarłam i posadziłam na toalecie i ubrałam w bieliznę i koszulkę żeby nie zmarzł. Po chwili wyniosłam go prawie do wietrzonego pokoju i posadziłam na kanapie a że wyglądał okropnie i miał drgawki wezwałam karetkę. Gazownicy i ratownicy zjawili się w tym samym momencie. Ubrałam Marcina żeby pojechał po szpitala słuchając gazowników jak mówią że stężenie czadu cały czas rośnie. Norma jest 0.2 a u nas jak przyjechali (było już wietrzone) było 148. Potem pojawiła się straż pożarna i wg ich odczytów było już 380. Sanitariusze zabrali M. do szpitala i zabrali Karolę do karetki bo zadecydowali że my też jedziemy. Strażakom zostawiłam klucze i miałam je odebrać z policji. Po drodze zadzwoniłam do mojej mamy i teściowej. M. zabrali na Czarnów a nas na Langiewicza. Po przyjęciu na oddział Karoli nie minęło pół godziny jak zawitała do mnie szwagierka a 5 min po niej zjawiła się policja. Jakież było ich zdziwienie kiedy się dowiedzieli że jestem mamą dziecka - dostali informację z Czarnowa że jestem na Kościuszki Szkoda tylko że mnie nikt o tym nie poinformował. Potem miałam wizytę śledczych w mieszkaniu - teściu w tym czasie z moją mamą byli u Karoli. Wieczorem byłą jeszcze na przesłuchaniu na którym dowiedziałam się że była ewakuacja budynku. M. miał z morfologii tlenkowej 16 a Karola 12 jednostek CO. Karola wyszła ze szpitalika w sobotę a M. w poniedziałek. Tak więc jesteśmy już w domu w którym nie ma piecyka - mamy tylko zimną wodę i czekamy na zamówioną termę. W czwartek miałam wizytę u neurologa bo od wypadku mam zaje..... bóle głowy - ironio zamówiłam sobie u tej kobitki wizytę w sierpniu. Więc teraz ja jadę na lekach i czuję się już znośnie, Karola ma jakiś bunt do jedzenia - odmawia jedzenia czegokolwiek i przymuszamy ją do jedzenia, a M jutro idzie do pracy. Zjazd był kretyński i cieszę się że następny dopiero za trzy tygodnie.
mrozik - w każdym sklepie medycznym - polecam na Artwińskiego w sportówce - mają duży wybór lub na Kościuszki - niższe ceny. Bo niestety zależnie czy ma na czasową dysfunkcję czy stałą niekiedy trzeba dopłacać.
A Joanna skończyła kurs i chyba wybiera się na dalszą edukację -na razie odpoczywa po kursie - niedługo pewnie się odezwie. Zdała prawko i chyba już odebrała bo jeździ już po mieście swoim ferrari Miałyśmy się spotkać w środę ale ja leżałam w łóżku zastanawiając się jak się odcina głowę a Joasia mówiła ze ją coś rozkłada.
To chyba tyle u mnie - koniec eseju.
Chorowitkom zdrówka a znudzonym mnóstwa atrakcji ;-)
To napiszę od początku - jak mi mała pozwoli skończę dzisiaj pisać
No więc w czwartek w południe wysłałam mojego M żeby poszedł się wykąpać a ja miałam uśpić Karolę. Ale usypianie nam nie szło. Nagle z łazienki słyszę że Marcin walnął w ścianę ręką i krzyczy na mnie. Zaczęła mu lecieć chłodniejsza woda i myślał że zmywam naczynia. Jak weszłam do łazienki piecyk już się nie palił a M. osuwał się po ścianie. Pierwsza myśl - brak gazu i szok termiczny ale coś mi nie pasowało. Odcięłam gaz, otworzyłam kabinę, Karolę wysłałam do pokoju gdzie otworzyłam okna. Zadzwoniłam po gazowników bo łeb bym sobie dała uciąć że to gaz. Wyciągnęłam na wpół przytomnego M. z brodzika (oj klęłam wtedy że kupiliśmy wysoki na pół metra), wytarłam i posadziłam na toalecie i ubrałam w bieliznę i koszulkę żeby nie zmarzł. Po chwili wyniosłam go prawie do wietrzonego pokoju i posadziłam na kanapie a że wyglądał okropnie i miał drgawki wezwałam karetkę. Gazownicy i ratownicy zjawili się w tym samym momencie. Ubrałam Marcina żeby pojechał po szpitala słuchając gazowników jak mówią że stężenie czadu cały czas rośnie. Norma jest 0.2 a u nas jak przyjechali (było już wietrzone) było 148. Potem pojawiła się straż pożarna i wg ich odczytów było już 380. Sanitariusze zabrali M. do szpitala i zabrali Karolę do karetki bo zadecydowali że my też jedziemy. Strażakom zostawiłam klucze i miałam je odebrać z policji. Po drodze zadzwoniłam do mojej mamy i teściowej. M. zabrali na Czarnów a nas na Langiewicza. Po przyjęciu na oddział Karoli nie minęło pół godziny jak zawitała do mnie szwagierka a 5 min po niej zjawiła się policja. Jakież było ich zdziwienie kiedy się dowiedzieli że jestem mamą dziecka - dostali informację z Czarnowa że jestem na Kościuszki Szkoda tylko że mnie nikt o tym nie poinformował. Potem miałam wizytę śledczych w mieszkaniu - teściu w tym czasie z moją mamą byli u Karoli. Wieczorem byłą jeszcze na przesłuchaniu na którym dowiedziałam się że była ewakuacja budynku. M. miał z morfologii tlenkowej 16 a Karola 12 jednostek CO. Karola wyszła ze szpitalika w sobotę a M. w poniedziałek. Tak więc jesteśmy już w domu w którym nie ma piecyka - mamy tylko zimną wodę i czekamy na zamówioną termę. W czwartek miałam wizytę u neurologa bo od wypadku mam zaje..... bóle głowy - ironio zamówiłam sobie u tej kobitki wizytę w sierpniu. Więc teraz ja jadę na lekach i czuję się już znośnie, Karola ma jakiś bunt do jedzenia - odmawia jedzenia czegokolwiek i przymuszamy ją do jedzenia, a M jutro idzie do pracy. Zjazd był kretyński i cieszę się że następny dopiero za trzy tygodnie.
mrozik - w każdym sklepie medycznym - polecam na Artwińskiego w sportówce - mają duży wybór lub na Kościuszki - niższe ceny. Bo niestety zależnie czy ma na czasową dysfunkcję czy stałą niekiedy trzeba dopłacać.
A Joanna skończyła kurs i chyba wybiera się na dalszą edukację -na razie odpoczywa po kursie - niedługo pewnie się odezwie. Zdała prawko i chyba już odebrała bo jeździ już po mieście swoim ferrari Miałyśmy się spotkać w środę ale ja leżałam w łóżku zastanawiając się jak się odcina głowę a Joasia mówiła ze ją coś rozkłada.
To chyba tyle u mnie - koniec eseju.
Chorowitkom zdrówka a znudzonym mnóstwa atrakcji ;-)