Czesc Dziewuszki!
Ja pochodze ze Szczecina i tam dziewczyny tak sprytnie wymyslily, ze jezdza rodzic (oczywiscie jesli zdaza) do Niemiec, do Szwedt podajze. Warunki maja milion razy lepsze, obsluga polska a potem tylko musza papierek w Polsce przedstawic.
Ja na pierwszy porod przywiozlam do szpitala 2 walizki!!! Naprawde bo sie tyyyyle naczytalam i przywiozlam olejki do masazu, kadzidelka, swoje radio, plyty, poduszke.
No i poza poduszka nic sie nie przydalo. Pierwszy porod bardzo zle wspominam jesli chodzi o kontrole nad wszystkim, traktowali mnie jak marionetke, przywiazali do lozka i nikt sie mna zbytnio nie interesowal. No ale przezylam i za drugim porodem to jejku co ja wyprawialam w tym szpitalu!
Mielismy juz nie ubezpieczenie rzadowe tylko bardzo dobre od meza z pracy i wybralam sobie szpital tez super na drugim koncu miasta. Juz jak przyjechalam to krzyczalam, ze nie zycze sobie zadnych kroplowek, lekow, przyspieszaczy, nic! Nie to, ze nie chcialam ale nie chcialam byc traktowana jak przedmiot. No i udalo sie. Ten porod akurat bardzo dobrze wspominam, wszystko bylo tak jak JA chcialam. Na koniec jeszcze musialam sie klocic z lekarzem o pozycje do rodzenia bo to byl dziadek, ale naprawde bardzo dobrze ten porod wspominam.
No i najwazniejsze po pierwszym porodzie zabrali mi Kevinka zaraz na 5 godzin!!! Dwie godziny po porodzie szlam z kroplowka przez baaardzo dlugi korytarz, nikt sie mna nie zainteresowal w koncu dotarlam do konca i jakas franca sie zapytala co tam robie wiec powiedzialam, ze szukam mojego dziecka. Przyniosly mi je po kolejnych 2 godzinach, calego podrapanego, ze smoczkiem i nakarmionego butelka kiedy wyraznie i na czerwono napisalam na moim planie porodowym, ze nie zycze sobie tego. Nie no pierwszy porod to porazka. Za drugim razem juz jak ogladalam szpital powiedzialam, ze nie zycze sobie zeby moje dziecko nawet na centymetr opuscilo moj pokoj i moje zyczenie spelniono, przy mnie ja myli i oporzadzali a tatus asystowal. Tylko na chwilke ja polozyli pod lampe i moglam ja juz miec cala dla siebie.
Ale sie rozpisalam. Ale wiecie jak my bardzo przezywamy macierzynstwo.
A o mnie to nie ma za wiele do pisania, jak juz wspomnialam pochodze ze Szczecina, moj maz ze Stargardu Szczecinskiego. Poznalismy sie na studiach i obydwoje wyjechalismy na praktyki tutaj (on do Reno, NV ja do Panama City Beach, FL) potem mialam milion przebojow i w koncu trafilam w jego ramiona. Jak nam sie skonczyly wizy przyjechalismy tutaj, mamy 2 dzieci, maz pracuje w construction, a ja w tym roku zalozylam mala firme sprzatajaco-opiekujaco.:-)
Dzieci zawsze chcialam nazwac orginalnie bo mnie wkurzalo, ze mam w klasie 5 Marcinow i 4 Anie. Imiona szukalismy o germanskim pochodzeniu bo meza nazwisko jest takie i do tego pokrecone (zawsze mam ubaw jak amerykanie probuja je wymowic) no i musialy byc krotkie i nieskomplikowane. Ja wymyslilam Kevina na drugie ma Mateusz, a maz Karen Malgorzate (po mojej mamusi).